E-Sport 18 lipca 2017

Mario wiecznie żywy- za co kochamy nowe wcielenia gier retro

autor: LukeLee
Hej stary, pogramy może w Zeldę? Albo jak nie chcesz, to może Mortal Kombat, albo Mario?

Brzmi jak zdanie z lat 90. prawda? A co jeśli powiedziałbym, że zdanie to mogło paść dzisiaj, wśród domowych konsol, handhaldów i od wielu lat, z uporem maniaka gramy dokładnie w to samo? Sama konferencja E3 w tym roku zapowiedziała wiele powrotów kultowych marek, takich jak Mario, Beyond Good&Evil, czy God of War. Czemu tak jest? , że cały czas interesujemy się starymi produkcjami w nowych odsłonach? Postaram się w tym felietonie, jako nadworny specjalista podjąć problem i zastanowić się z Wami, czemu tak właściwie czekamy na kolejne wcielenia starych gier. Zapraszam.

POWÓD 1: MOST POKOLENIOWY.

Każda wielka gra, ma swoją historię i przeszłość. Miliony młodych ludzi, już od dobrych 40 lat cieszy się elektroniczną rozgrywką. Wśród ludzi, którzy swój staż growy zaczynali od komputerów Commodore, albo Atari znaleźć możemy naszych ojców, starszych braci, wujków, kuzynów. Każdy z nich wymieni jednym tchem gry, w które grał całe lata temu. Na pewno kilkorgu z was zdarzył się dialog z osobą od was starszą, który wyglądał tak: Wiesz synku, my w tych latach 90. to graliśmy sobie w Cywilizację, albo w inne Prince of Persia… i co śmieszne, po dziś dzień jesteśmy w stanie grać bez cienia zażenowania w wymienione gry, z jedną różnicą – bez pikseli i izometrycznej grafiki. Spotkanie z ukochaną produkcją po latach pełnych ewolucji może pozostać niezwykłym doświadczeniem, dla człowieka, który kiedyś był w stanie spędzić bite godziny w grze lokowanej tą samą nazwą. Czasem więc partyjka z tatą, czy innym starszym członkiem rodziny będącym graczem lata temu, może być bardzo sentymentalne i może być nową alternatywą na rodzinne spędzanie czasu, co osobiście polecam.

POWÓD 2: OCZEKIWANIE NA ZMIANY

Kiedy będzie w końcu ten Half Life 3, Panie Gaben? Otóż nie będzie, ale za to… będzie łatka do części pierwszej, która została zaprezentowana światu dobre 19 lat temu. Strategia, przybrana w takiej formie to nic nowego. Ile razy, po skończeniu produkcji czuliśmy niedosyt spowodowany zakończeniem, albo pewnym aspektem rozgrywki? Wtem więc, pojawia się programista, którego patch, albo utworzona dodatkowa zawartość do rozgrywki odkurza starą markę, albo wręcz buduje ją na nowo. Przykładów nie musimy daleko szukać, bo oprócz wspomnianej modyfikacji do Half Life’a, takowe cały czas pojawiają się do Starcrafta, gier RPG pokroju Sykrima. Czasem dodatki są oficjalne, a czasem i to w przeważającej większości stworzone przez fanów produkcji, którzy nie dają nam zapomnieć o grach sprzed wielu lat.

POWÓD 3: NIE CHCĘ BYĆ IGNORANTEM

Na pewno, nie raz czy nie dwa, spotkaliście się w swoim życiu z człowiekiem, który powiedział wam: Nie widziałeś tego filmu? Wstyd! Co bardziej śmieszne, ten wstyd naszego niedouczenia w temacie się pojawia w naszej głowie i obejrzymy dane dzieło, albo przynajmniej zajrzymy na stronę Wikipedii, bądź wygooglamy sobie ogólną wiedzę, by nie wyjść na ignoranta. Z grami, jako dziełami sztuki jest podobnie. Gdy pojawiają się hasła kultowa produkcja, gra która zmieniła patrzenie na gry itd. podświadomie mamy ochotę, żeby to sprawdzić, by nie wyjść na głupich. Także będąc poniekąd pod wpływem presji społeczeństwa, siadamy przed grę i w momencie podobania się jej nam przechodzimy kolejne części, będąc złaknionym nowych wrażeń.

POWÓD 4: KONSERWATYWNE MYŚLENIE

Mózg człowieka zrobiony jest tak, że relatywnie woli rzeczy, które już zna. Jeśli przez całe swoje życie, słuchamy muzyki metalowej, ciężko nam będzie zachwycić się muzyką hip hopową, chociaż w wielu kręgach może być uznawana za coś wybitnego. Podobnie jest z rozrywką elektroniczną. My, gracze, niechętnie ufamy nowym produkcjom, woląc wracać na bezpieczny dla nasz grunt. Taki przecież Mario już całkiem niebawem ma się pojawić po raz kolejny, niby w nowoczesnej formie, ale nadal będzie to postać, której lata temu zaufaliśmy i polubiliśmy oraz wpisaliśmy do popkultury. Nowe rozwiązania w modelach rozgrywki, też często budzą w nas graczach, którzy mają bagaż doświadczeń-niechęć. Niech pierwszy rzuci kamieniem, który chociaż raz nie powiedział: Ale te strzelanki łatwe, kiedyś takiego Wolfensteina, czy Quake’a musiałem co chwila save’ować, a teraz? Dlatego też widząc nowe wydanie God Of War, podświadomie spodziewamy się dużego poziomu trudności, brutalności, jak też specyficznej otoczki w postaci quick time eventów, co skutecznie ogranicza kreatywność twórców, którzy wiedzą, że rezygnacja z chociaż jednego elementu spotka się z milionami zawiedzionych i rozwścieczonych głosów.

POWÓD 5: WSZYSCY JESTEŚMY ESTETAMI

Okej, teraz przejdziemy do sprawy wizualnej, ale niemniej ważnej, bo jak Cię widzą, tak Cię piszą. Ludzkie oko, kocha dobrą jakość i fotorealizm, czego dowody mamy w sztuce. Niejednemu z was pewnie też się zdarzyło krzyknąć: Wooowww, ale super grafika, prawie tak jak w normalnym życiu! I to jest dosyć znane, gdyż już w momencie wynalezienia grafiki 3D w komputerach ludzie myśleli, że to jest właśnie szczytowe osiągniecie myśli graficznej i nic lepszego nie jest w stanie się trafić. Z perspektywy czasu wiemy, że to bujdy i taka Lara Croft sprzed 20 lat wygląda jak stworzona z klocków Lego. Dlatego też, gdy widzimy w sklepie stary tytuł z naklejką wersja HD, w naszej głowie zapala się lampka: Hmm, skoro teraz mamy tak świetną grafikę, to ta gra musi teraz wyglądać pięknie! I dlatego też kupujemy Remaster HD God Of War III mając w nosie, że graliśmy w to już jakiś czas temu, ale zachwycamy się większą ilością krwi i realizacją postaci Kratosa.

POWÓD 6: ORDER DLA WETERANA

Jesteśmy fanem jakiejś gry, przeszliśmy i wymaksowaliśmy wynik na każdym poziomie trudności i poziomy znamy lepiej, niż własną kieszeń. Wtem, dowiadujemy się, że produkcja ma się doczekać drugiego wcielenia. Lecimy szybko do sklepu i jeszcze szybciej do naszego sprzętu do grania, włączamy i w naszej głowie pojawia się postawa roszczeniowa: Ale by było fajnie, jakby było dużo nawiązań do części poprzedniej. I za każdym smaczkiem i mrugnięciem oka developera do gracza ze stażem przyjmujemy tak ochoczo, jak świeżą dostawę różowych mydełek. My, weterani gry, spodziewamy się, że nasze doświadczenie nie będzie już polegało na byciu nowicjuszem, a pełnosprawnym członkiem danego uniwersum. Także każda postać, która pojawiła się w poprzedniej produkcji, żart albo słowne nawiązanie buduje nasz uśmiech i relację z produkcją, bo czujemy się traktowani poważnie i wtajemniczeni.

PODSUMOWANIE

Powodów, dla których kochamy nowe wcielenia starych gier jest pewnie jeszcze więcej, ale ja skupiłem się na tych najbardziej namacalnych. Prawdą jest, że legendarne marki i godziny spędzone nad produkcją jeszcze nie raz i nie dwa, na nowo zawładną naszą wyobraźnią i godzinami spędzonymi nad komputerem. Człowiek z natury jest sentymentalny i lubi wspominać, co branża gier wykorzystuje do uprawiania swojego biznesu i poszerzenia uniwersum, w którym jesteśmy zakochani. Relacja między studiami, a graczami łaknącymi nowych przygód w obrębie produkcji, można porównać do małżeństwa z dużym stażem: jesteśmy wybaczyć dużo i trwać przy sobie długo.

Źródło: testergier.pl

Dodaj komentarz