Parki i Centra 8 grudnia 2014

Waldemar Bober – śladami Marco Polo

autor: W.B.
Int. - Na wystawie IAAPA w Orlando spotykam Waldemara Bober wraz z jego córką Małgorzatą Bober. Jest więc okazja do zapytania go o początki spółki Waldbob, która obecnie zajmuje się operowaniem automatami m.in. na wybrzeżu oraz sprowadzaniem urządzeń rozrywkowych z Chin

W.Bob – Moja przygoda z automatami zaczęła się w 1984 roku. Pracowałem wtedy w Niemczech i nadarzyła się okazja pozyskania sprzętu z likwidowanego salonu gier wideo. Zakupiłem więc w tym celu używanego dostawczaka i przywiozłem automaty do Kielc. W tych czasach inwestycja szybko się zwróciła i stać mnie było na zakup kolejnych urządzeń i rozszerzenie działalności.
Int. – No właśnie. Wiem, że wkrótce miałeś w swojej ofercie nie tylko automaty, ale także karuzele i autoskoternie.
W.Bob. – Nie tak od razu. Pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych zaczęli kupować ode mnie automaty i programy do nich karuzelnicy. Robili tak, by poszerzyć swoją ofertę.
Pomyślałem, że mogę zrobić podobnie i wzbogacić swoją działalność o innego rodzaju urządzenia rozrywkowe. Udało mi się wtedy nawet wymienić automaty i programy do gier na karuzele. W ten sposób poznałam czeskiego producenta wyposażenia wesołych miasteczek Ruda Kamenickiego. Wkrótce też pojawiła się okazja zakupu całego wyposażenia przewoźnego lunaparku z Częstochowy od Tomasza Nowaka. Miałem znajomego z Kółek Rolniczych, który wypożyczał mi ciągniki i tak ruszyłem z imprezą objazdową.
Int. – Wiemy, że dysponujesz sezonowymi punktami na wybrzeżu. Jak udało Ci się je pozyskać?
W.Bob – Po prostu pojechałem i rozpytywałem ludzi. Trafiłem na świetny punkt w Gdyni i równie dobry w Jastarni. Drugi salon otworzyłem w remizie strażackiej w Jastarni. Z czasem, po trzech latach kupiłem ziemię w Jastarni w samym centrum.  Postawiłem tam dom, a pod mieszkaniem otworzyłem salon. We Władysławowie prowadzę aktualnie 6 dużych salonów gier i na sezon 2015 zamierzam otworzyć następne punkty na półwyspie Helskim.
Int. – Zasilałeś je automatami sprowadzanymi z Niemiec?
W.Bob. – Początkowo tak, jednak gdzieś w połowie lat dziewięćdziesiątych zainteresowałem się rynkiem chińskim. Najpierw była wspólna wizyta z Ryszardem Pakułą w Hong Kongu, potem w kolejne udałem się w głąb Chin. Udało mi się znaleźć tam zaufanego agenta, który asystował przy pakowaniu kontenerów z grami. Inny sposób importu urządzeń z Chin osobiście odradzam. W Chinach są setki producentów i rozeznanie się w sytuacji na tamtejszym rynku kosztowało mnie mnóstwo czasu i pieniędzy. Ale opłaciło się.
Aktualnie importem z Chin zajmuję się moja córka Małgosia, która świetnie rozpoznała ten rynek i bez problemów ściągnie każde rozrywkowe urządzenie. (…)

Na zdjęciu: Zheng Li, Caroline Zhang, Ewelina Moskal, Waldemar Bober, Piotr Polak – Retke, Mao li, Sebastian Polak – Retke, Małgorzata Bober

Czytaj więcej w grudniowym wydaniu Interplaya.

 

Dodaj komentarz