20.10.2008 00:00

Artykuł w Trybunie

W swoim artykule pt."Lobbyści z kolektury" zamieszczonym w Trybunie, Marek Czarkowski przedstawia swój pogląd na sprawę nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych.

Lobbyści z kolektury

Platforma ,,zaopiekuje się” portfelami graczy w wielkim stylu

To już nadaje się tylko do Księgi Rekordów Guinnessa! W ciągu sześciu miesięcy – między 28 kwietnia a 3 października br. – Ministerstwo Finansów przedstawiło CZTERY różne projekty nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Upór i pośpiech nie dziwią, bo w tle majaczą spore pieniądze. A wokół tematu, jeśli wierzyć mediom, kręcą się nachalni lobbyści.

W uzasadnieniu do najnowszej, czwartej wersji (opatrzonej datą 3 października 2008) urzędnicy resortu finansów napisali, że jednym z celów nowelizacji ,,jest pozyskanie dodatkowych środków dla Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej na budowę obiektów Euro 2012 poprzez poszerzenie dotychczasowego katalogu gier podlegających obowiązkowi uiszczania dopłat do stawek na niemalże wszystkie gry”.

Euro 2012 i gangsterzy

Znamienne, że hasła ,,Euro 2012” nie znajdziemy w uzasadnieniu do pierwszego, kwietniowego projektu. Pewnie wiosną podwładni ministra Rostowskiego nie wierzyli, że europejskie zawody w kopaniu piłki odbędą się nad Wisłą.

W resorcie mają świadomość, że ta ,,inicjatywa ustawodawcza” to lipa. Jak przyznał w lipcu br. w wywiadzie dla ,,Gazety Prawnej” wiceminister finansów Jacek Kapica, ,,to nie będzie nowelizacja gruntowna”, a dopiero ,,w przyszłym roku rozpoczniemy prace i konsultacje nad uporządkowaniem systemu opodatkowania gier i zakładów wzajemnych”.

Logika podpowiada, że w Polsce największa trwałość cechuje prowizorki. A za rok może Kapicy nie być. Lecz równie dobrze będziemy świadkami kolejnego podejścia, które zapewni sute zlecenia kilku stołecznym kancelariom prawnym i firmom lobbingowym.

Oczywiście byłoby lepiej, gdyby minister zajmował się tworzeniem nowego prawa z wyczuciem. A nie brał się np. za promocję interesów silnych grup towarzyskich poprzez umieszczanie w projektach zapisów pozwalających na otwieranie salonów gry i kasyn niemal na każdej ulicy.

Policja przestrzega

Wytknął mu to 20 maja br. na piśmie nadinspektor Andrzej Matejuk, z-ca komendanta głównego policji. Opiniując pierwszy z projektów stwierdził wprost: ,,Takie zmiany prawne przyczynią się do problemów z kontrolą państwa nad sferą hazardu i mogą spowodować przejęcie części tego rynku przez grupy przestępcze. Część z nowo powstałych kasyn i salonów gry może być wykorzystywana w procederze prania pieniędzy, a kontrola tych miejsc, zapobieganie i wykrywanie przestępstw bez wątpienia będą utrudnione”.

W normalnych warunkach premier podziękowałby ministrowi Kapicy za trud, doradził zajęcie się uczciwą pracą i zadzwonił po CBA. Ale nie w Polsce. W Platformie wiedzą, że do polityki idzie się dla naprawdę dużych pieniędzy. A sport, hazard i polityka zawsze szły ręka w rękę. Fakt, że ekipa PO wzięła się za ustawę o grach i zakładach wzajemnych, nikogo nie dziwi. To rynek, który w tym roku zanotuje przychody rządu 15 – 17 mld zł. Jest więc się po co schylić.

Lobby i hobby

13 października br. ,,Dziennik” piórem Tomasza Butkiewicza opisując najnowsze pomysły resortu ogłosił, że ,,rząd chce, by hazardziści dołożyli się do budowy stadionów na Euro 2012”. I planuje podniesienie dopłat do różnych form hazardu. ,,Trudno sobie wyobrazić bardziej szczytny cel” – przekonywał cytowany rzecznik służby celnej Witold Lisicki.

Podobne pretensje zgłaszało w ub. roku PiS. Z tym, że do tematu podchodziło od tyłu. Umocnienie rynkowej pozycji Totalizatora Sportowego chciano osiągnąć poprzez korzystne dla spółki zmiany w ustawie o grach i wprowadzenie nowej formy ,,ciężkiego” hazardu – wideoloterii. Zaś zniesienie dopłat i obniżkę podatków poprzez zmiany w przewidywanym projekcie ustawy o budowie Narodowego Centrum Sportu oraz zmianie niektórych ustaw regulujących działania wspierające organizację Euro 2012. Tak na początku sierpnia 2007 r. pisała o tym ,,Gazeta Prawna” wyjaśniając, że kryło się za tym Ministerstwo Skarbu Państwa. Samorozwiązanie Sejmu przerwało ten jakże pięknie rokujący proces.

Ciekawe, że od czerwca br. za zbliżonym do pomysłów PiS, by nie rzec identycznym, rozwiązaniem lobbuje spółka Central European Consulting Sp. z o.o. (CEC) z siedzibą przy ul. Wiejskiej 12. Firma ma biuro obok Sejmu i działa w imieniu spółki Gtech Polska obsługującej system lottomatów Totalizatora Sportowego. W jej zgłoszeniu opublikowanym na stronie internetowej Ministerstwa Finansów napisano: ,,Postulujemy usunięcie z polskiego systemu prawnego instytucji dopłat” i zastąpienie go ,,innym rodzajem podatku”.

W cytowanym materiale ,,Dziennika” znalazła się też taka uwaga: – Do urzędników z resortu sportu podchodzili lobbyści. Grali na nucie, że PO jest liberalną partią i nie powinna podwyższać podatków. Zakazaliśmy takich rozmów – mówi nam Marcin Rosół, doradca ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Chcąc dowiedzieć się, kim byli tajemniczy ,,lobbyści”, poprosiłem o wyjaśnienia rzeczniczkę resortu sportu Małgorzatę Pełechaty. Pani Małgorzata obraziła mą inteligencję odpowiedzią: ,,Intencją doradcy pana ministra było opisanie sytuacji z lat 2001 – 2005, kiedy to różnego rodzaju lobbyści przychodzili do Sejmu i nakłaniali posłów, aby nie podwyższać podatku od tzw. jednorękich bandytów”.

Jeśli mnie pamięć nie myli, w latach 2001 – 2005 lobbystom trudno byłoby ,,grać na nucie PO” wobec urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, bo w tamtych latach resortem rządził SLD.

Chlebowski…?

Zaś co do ,,nakłaniania posłów” w tamtych latach, to mam wiadomość dla podwładnej ministra Drzewieckiego z Platformy. Na przełomie listopada i grudnia 2003 r. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Marek Wagner i wiceminister finansów Robert Kwaśniak w czasie konferencji prasowej powiedzieli, że posłem, który w trakcie prac sejmowej podkomisji proponował obniżenie miesięcznej zryczałtowanej opłaty z 200 euro do 50 od jednego automatu, był… obecny szef Klubu Parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski. Ten oczywiście nazwał to ,,kłamstwem, absurdem i manipulacją”. Lecz niemiły osad pozostał.

Dopiero w tym kontekście zrozumiały staje się dzisiejszy zapał, z jakim resort finansów przygotował czwarty w ciągu sześciu miesięcy projekt nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. I to, że Małgorzata Pełechaty próbuje wciskać kit, jakoby doradca Drzewieckiego, niejaki Rosół, nie powiedział ,,Dziennikowi” tego, co powiedział.
Nic dziwnego, że takie sytuacje stają się pożywką dla złych ludzi, którzy opowiadają na lewo i prawo, iż w sprawie ustawy o grach i zakładach wzajemnych z Platformą wszystko zostało dograne, ,,kasa poszła bokiem”, a zakaz kontaktów z lobbystami to lewe alibi.

Zaś mówiąc serio. Jedyne, czego obawia się dziś Platforma, to klub Prawa i Sprawiedliwości. Politycy PiS dobrze wiedzą, co jest grane. 4 lipca 2008 r. w sprawie prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych interpelację złożył szef klubu parlamentarnego Przemysław Gosiewski. Jej treść świadczy o głębokiej znajomości tematu.

Jak wspomniałem – gra idzie o wielką stawkę. Rynek hazardu w Polsce zanotuje w tym roku przychód w granicach 15 – 17 mld zł. Planowana przez rząd Tuska nowelizacja wiele może tu zmienić. Dlatego historie o stadionach na Euro 2012 proponuję włożyć między bajki. Trzeba iść za pieniądzem.

Udostępnij
trybuna.com.pl, autor: Marek Czarkowski

trybuna.com.pl, autor: Marek Czarkowski