Bielszczanie: Gdzie się podział cyrk?
<br /> Gazeta Wyborcza. - Następnym razem nie ugnę się pod naciskiem ekologów i wjadę do miasta - zapowiada dyrektor słynnego Cyrku Safari, który miał wystąpić w Bielsku-Białej, ale nie przyjechał. Mieszkańcy są rozczarowani. <br />
– Następnym razem nie ugnę się pod naciskiem ekologów i wjadę do miasta – zapowiada dyrektor słynnego Cyrku Safari, który miał wystąpić w Bielsku-Białej, ale nie przyjechał. Mieszkańcy są rozczarowani.
Cyrk Safari reklamuje swój tegoroczny program jako „sensacyjny”. Pod wielkim namiotem odbywają się pokazy fakirów, linoskoczków, klaunów i żonglerów, można także zobaczyć występy tresowanych zwierząt oraz cyrkowej orkiestry, jedynej tego typu w Polsce. Kilkanaście dni temu w całym mieście pojawiły się plakaty reklamujące dwa występy Cyrku Safari w Bielsku-Białej. W szkołach, przedszkolach i niektórych knajpkach można było dostać kupony upoważniające dzieci do zniżki przy zakupie biletów. Zainteresowanie występami cyrkowców było ogromne. We wtorek i środę na placu obok stadionu przy ul. Żywieckiej, gdzie miały się odbyć występy cyrkowców, pojawiły się tłumy ludzi z dziećmi.
– Urwałem się z pracy dwie godziny wcześniej, zabrałem dzieci, które od dawna miały obiecane, że jeśli tylko poprawią oceny, pójdą do cyrku. Okazało się, że plac przy Żywieckiej jest pusty, po cyrku nie ma ani śladu. Na wszelki wypadek objeździliśmy inne miejsca, w których wcześniej różne cyrki rozstawiały namioty, na próżno – denerwuje się Piotr Karasiński z Czechowic-Dziedzic.
Mieszkańcy przychodzili na plac przez kilka dni przypuszczając, że być może cyrk zmienił termin przyjazdu, dzwonili do gazet pytając, czy dziennikarze czegoś nie wiedzą, dopytywali w bielskim magistracie. Cyrk się jednak nie pojawił.
Andrzej Słowik, dyrektor cyrku przeprasza zawiedzionych mieszkańców. Tłumaczy, że zrezygnował z występów w Bielsku-Białej, bo otrzymał anonimowe pogróżki od ekologów.
– Przez telefon usłyszałem, że to miasto ekologiczne, cyrki z tresowanymi zwierzętami nie mają tu wstępu, więc ekolodzy zablokują przedstawienie. Wystraszyłem się, bo z „zielonymi” bywają kłopoty, w niektórych miastach blokują np. kasy – opowiada Słowik.
Cyrk przez dwa dni stał bezczynnie, co – jak tłumaczy dyrektor – przyniosło spore straty. Słowik mówi, że odebrał dziesiątki telefonów od rozczarowanych osób, z prośbą o wyjaśnienia zadzwonił nawet sam Jacek Krywult, prezydent miasta.
– Bardzo żałuję, że się ugiąłem. Zrobię wszystko, żeby jeszcze w tym roku przyjechać do Bielska-Białej. Ekolodzy mnie nie powstrzymają. Nie mamy tresury dzikich zwierząt, występują u nas psy, konie, wielbłądy. Nie mamy nic do ukrycia, każdy może zobaczyć, jak dbamy o zwierzęta – opowiada Słowik.
Tymczasem żadna z miejscowych organizacji ekologicznych nie przyznaje się do straszenia cyrku.
– Zapewniam, że żadna z szanujących się organizacji ekologicznych nie posuwa się do takich metod. Szczerze mówiąc, dziwię się, że dyrektora wystraszył anonimowy telefon. Teraz to dopiero z tego wszystkiego zrobił się cyrk – wzdycha Paweł Grzybowski ze Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego Klub Gaja.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice