Czy lunaparki są bezpieczne? Kto je kontroluje?
Gazeta Wyborcza. Ogólnopolski dziennik pyta czy karuzele nie pownny być odbierane przez UDT po każdym rozłożeniu na placu.
Echa dramatu na wesołym miasteczku przy Gwardii Ludowej w Płocku. – Co się dzieje z lunaparkami? Czy możemy się na nich czuć bezpiecznie? – pytają czytelnicy. Nie bez powodu. Przecież to nie pierwszy tego typu wypadek.
W czerwcu 2002 r. do tragedii doszło w goszczącym tu lunaparku Krasnal. Kolejka „Smok”, na oko jedno z najspokojniejszych urządzeń, wartko toczyła się po torach, w dół i w górę. Nagle ostatnie wagoniki wypadły z szyn i uderzyły w metalową konstrukcję. 13-letnią dziewczynkę trzeba było przewieźć do szpitala ze skomplikowanym złamaniem ręki, pękniętą szczęką i wstrząsem mózgu.
Prokuratura: Nie wykluczamy nieszczęśliwego zbiegu okoliczności
Minęło pięć lat i w Płocku doszło do kolejnego wypadku. Wiele wskazuje na to, że w niedzielę zawiódł hamulec największej karuzeli. Właściciele sami mówią o niej: „UFO”. To ogromna stalowa rama w kształcie łuku, po którym tam i z powrotem pędzą gondole, dodatkowo kręcąc się wokół ram. Niestety, w niedzielę, zamiast łagodnie wrócić na ziemię, z całym impetem runęły kilka metrów w dół.
Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi płocka prokuratura. Jej rzecznik, Iwona Śmigielska-Kowalska, powiedziała wczoraj „Gazecie”, że dobiegły już końca wstępne czynności w tej sprawie: zabezpieczanie dokumentów, elementów karuzeli i oględziny policyjnego technika. Nie chciała jednak wypowiadać się o przyczynach wypadku. Zdradziła tylko, że biegły nie wykluczył wstępnie nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. – Całkowitą pewność będziemy mieli po wykonaniu wszystkich specjalistycznych badań – oświadczyła.
Jednocześnie potwierdziła, że właściciele lunaparku dysponowali badaniami technicznymi karuzeli. Czy jednak były to badania aktualne, czy na przykład po zmontowaniu karuzeli w Płocku nie trzeba było wykonać ich ponownie? – To wszystko trzeba jeszcze dokładnie ustalić – oznajmiła Iwona Śmigielska-Kowalska.
Urząd Dozoru Technicznego: Nie popadajmy w skrajności
Tego typu urządzenia kontroluje Urząd Dozoru Technicznego. – Jeśli chodzi o wesołe miasteczka, to zajmujemy się tylko tym, „co się kręci” – informuje Krzysztof Enzelm, kierownik wydziału urządzeń transportu bliskiego w UDT w Warszawie.
Uzupełnia, że rozporządzenie ministra transportu z 2001 r. wylicza fachowo, że chodzi o „przenośniki kabinowe i krzesełkowe z napędem mechanicznym (…): o ruchu wokół osi pionowej lub odchylonej od pionu, o ruchu wokół poziomej osi obrotu, o ruchu wokół dowolnych dwu lub więcej osi obrotu”. Urząd Dozoru Technicznego nie musi więc kontrolować na przykład wagoników kolejek górskich. W ich przypadku obowiązują wewnętrzne przepisy Stowarzyszenia Wystawców Polskich skupiającego właścicieli lunaparków.
Jak było z płockim UFO? – Nie ulega wątpliwości, że ono kwalifikuje się do naszych kontroli. Ze wstępnych informacji od kolegów z Płocka wynika, że miało aktualne badanie okresowe, które należy wykonywać co najmniej raz w roku [jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, jest ważne do końca maja – red]. A to właśnie na jego podstawie mój urząd wydaje decyzję zezwalającą na eksploatację urządzenia – mówi Krzysztof Enzelm.
Przyznaje jednak, że nie dzieje się tak za każdym razem. Bardzo częste są przypadki, gdy właściciel takich badań nie wykonuje. Albo nieodpowiednio swoje urządzenia konserwuje. I to jest karygodne, kompletnie bezmyślne. Czy należy się więc bać wizyt w lunaparku? – Nie popadajmy w skrajności – radzi Enzelm. – Sam bywam w lunaparkach, pewnie, że jest jakiś dreszczyk emocji, ale przecież nie może być tak, że natychmiast wszystkim zasugeruję, by ich noga nie stanęła w wesołym miasteczku. Do wypadków dochodzi w nich sporadycznie. Dochodzi, bo to tylko maszyny. To tak, jak z windami w blokach.
Rodzicom w UDT podpowiadają, że – jeśli są naprawdę zaniepokojeni – mogą przed wizytą swoich pociech porozmawiać z właścicielem lunaparku. – I poprosić, aby pokazał tzw. książkę rewizji, którą ma każde urządzenie – instruuje Krzysztof Enzelm. – W takiej książce są wszystkie protokoły kontroli i decyzje.
Szpital wojewódzki: Stan rannych poprawia się
Do placówki na Winiarach w niedzielę zostało przewiezionych sześć osób. Trzy, po udzieleniu pomocy ambulatoryjnej, już wróciły do domu. A pozostałe (z obrażeniami klatki piersiowej lub głowy)? Jedna zrobi to dziś. – Stan dwóch kolejnych naszych pacjentów jest poważny, ale stabilny, nie ma zagrożenia dla ich życia – informuje lekarz naczelny szpitala Krzysztof Gogolewski. – Najciężej poszkodowany odzyskał przytomność.
Powiedzieli po wypadku
– Robert Dziewanowski (trafił do szpitala z urazem obojczyka): – Jechaliśmy na karuzeli. To była chwila. Nagle wszystkie gondole spadły i odbiły się od drewnianego podestu. Wszyscy krzyczeli. Część osób, która stała z boku, podbiegła, żeby nas ratować.
– Błażej Pawłowski (doznał ogólnych potłuczeń): – Tuż przed wypadkiem poczułem szarpnięcie gondoli. Potem gondole spadły. Ja wyszedłem o własnych siłach i pomagałem wydobyć inne osoby.
– Alina Muszyńska (współwłaścicielka lunaparku): – Nie wiemy, co się mogło stać. Co roku ta karuzela, jak i wszystkie inne urządzenia, podlega przeglądowi technicznemu.
Wypadki w lunaparkach
Maj 2006
Dwoje dzieci otarło się o śmierć w wesołym miasteczku na warszawskim Bemowie. Urwała się jedna ze stalowych lin urządzenia, w którym się bawiły. Na szczęście skończyło się na siniakach i krótkiej wizycie w szpitalu.
Lipiec 2005
Przed supermarketem w Pile dmuchany zamek uniósł się w górę i zaczął obracać wokół własnej osi. Troje maluchów z kilku metrów spadło na ziemię.
Maj 2005
Dwie nastolatki ucierpiały w wypadku w czeskim lunaparku w Olsztynie. Według policji, w drugim z siedmiu wagoników górskiej kolejki urwało się przednie koło. Rozpędzony wagonik wypadł z szyn, a wtedy pierwszy wagon uderzył w słup kolejki. Siła uderzenia spowodowała, że wyleciały z niego pasażerki i upadły z wysokości ok. trzech metrów na trawiaste zbocze. Miały dużo szczęście, bo obok były betonowe schodki.
Wrzesień 2004
Wypadek w objazdowym wesołym miasteczku w Katowicach. Troje dzieci wypadło z imitującej fale karuzeli, gdy ta z niewyjaśnionych przyczyn nagle przyśpieszyła.
Wrzesień 2000
W Łodzi 30-letnia kobieta uszkodziła sobie kręgosłup podczas jazdy kolejką. Rzeczoznawca, który dopuścił kolejkę do ruchu – po wcześniejszym, sierpniowym wypadku – przypuszczał, że zawiniła obsługa urządzenia.
Lipiec 1999
W podusteckich Rowach w wesołym miasteczku kolejka wypadła z uszkodzonej szyny. Ucierpiały trzy dziewczynki i ich opiekunka. Prokuratura postawiła właścicielowi zarzut niedopełnienia obowiązków.
Maj 1997
W gdańskim Cricolandzie trzech chłopców poraniły drzwi, które oderwały się od wirującej karuzeli. Jeden z nich, 15-latek, walczył o życie podłączony do respiratora. Miał pękniętą czaszkę i krwiak przy mózgu. Władze miasta natychmiast zamknęły wesołe miasteczko. Sąd skazał dyrektora Cricolandu na dwa lata więzienia w zawieszeniu, kierownika działu technicznego oraz konserwatora na półtora roku, również w zawieszeniu.