Dlaczego zakaz reklamy bukmacherów na koszulkach nie ma sensu?
Dziś media obiegła informacja o zbliżających się restrykcjach reklamowych, które mają dotyczyć operatorów w Hiszpanii. Ja chciałbym pokazać dlaczego nie ma to najmniejszego sensu, a na wszystkim można więcej stracić niż zyskać. I wcale nie będę powoływał się na skrajne przykłady.
Zacznijmy od zarysowania tła całej sprawy. W Hiszpanii Alberto Garzon – minister do spraw konsumentów uznał, że powinno dojść do regulacji i zmiany sposobu reklamowa się firm bukmacherskich. Nie jest tajemnicą, że na całym świecie bukmacherzy są przedstawicielem tej branży, która bardzo chętnie sięga po marketing sportowy. W Hiszpanii na najwyższym szczeblu rozgrywek piłkarskich praktycznie każdy klub ma swojego bukmachera, niektórzy nawet kilku dedykowanych na poszczególne regiony świata, a duża część z nich znajduje się również bezpośrednio na koszulkach.
Niedawno zostały wprowadzone również ograniczenia dotyczące samej reklamy m.in w telewizji. Bukmacherzy mogli reklamować się tylko od 1 w nocy do 5 nad ranem oraz w czasie transmisji sportowych na żywo. Skoro transmisji sportowych na żywo nie było wcale, oznaczało to tyle że bukmacherzy mogli reklamować się tylko w godzinach nocnych. Reklamowanie się poprzez marketing sportowy zostanie dostosowany pośrednio do tych wytycznych, a bukmacherzy nie będą mogli reklamować się na koszulkach, nie będą występować w nazwach obiektów sportowych ani gościć na stadionie w żadnej innej formie (np. poprzez bandy reklamowe). Chociaż to czy ostatecznie tak się stanie nie jest pewne, bo sprzeciw tym decyzjom będzie ogromny – zarówno ze strony klubów, operatorów jak i samych kibiców.
Dlaczego ograniczenie reklamy bukmacherów nie ma sensu?
Nie będę tu przekonywał nikogo i nie będę powoływał się na przykłady, że człowiek jest w stanie uzależnić się od wszystkiego. Chce tylko przedstawić kilka argumentów, które podważą skuteczność potencjalnych restrykcji.
Ludzie zakładali się, zakładają się i będą dalej się zakładać. Jest to dosyć naturalny proces, ponieważ chęć sprawdzenia się (wytypowania poprawnie rezultatu zdarzenia) czy podjęcia wyzwania towarzyszy naszemu gatunkowi od wieków.
Ograniczając sposób reklamy legalnie funkcjonujących podmiotów, naturalnym jest, że swoje środki reklamowe i tak przeniosą ze świata realnego do świata cyfrowego. Oznaczać to będzie tyle, że na tym ograniczeniu najwięcej straci sport i kluby – szczególnie te biedniejsze, z mniejszych ośrodków, gdzie żadna linia Emirates nie myśli o tym, by zacząć się reklamować, bo tego typu lukratywne kontrakty zagospodarowane są dla największych.
Kolejne ryzyko to zagrożenie uaktywnienia się szarej strefy. Klienci będą zmuszeni wyszukiwać informacji o operatorach w innych miejscach (głównie w internecie), a tam będzie działo się wszystko i żadne restrykcje nie będą przestrzegane. Dobrym przykładem jest Polska, gdzie powtarzamy i przytaczamy przykłady firm offshore’owych, które reklamują się w internecie bez żadnych konsekwencji. Ostatnio zaczęły nawet pokazywać swoim klientom, jak obchodzić blokady strony i jak wykorzystywać w tym celu VPN. Zawsze znajdą się osoby i podmioty, które będą w stanie obejść bariery prawne i technologiczne, by trafić do odpowiedniej grupy ludzi. Zakazami i ograniczeniami szkodzimy tylko klientom i właścicielom firm, którzy uczciwie chcą prowadzić swoje biznesy.
Tu znowu powołać się możemy na polski przykład. Jedynym legalnym polskim kasynem jest Total Casino (należące do Totalizatora Sportowego). Nie mają oni jednak żadnej możliwości publicznej reklamy. Nie mogą być na facebooku, nie mogą wyświetlać reklam odsłonowych, nie mogą sponsorować sportu. Nie oznacza to jednak tego, że gracze nie grają w kasynach internetowych. Grają i przez to, że legalny podmiot nie może się reklamować, najwięcej korzystają z tego operatorzy szarej strefy. Są oni totalnie poza kontrolą jakichkolwiek organów, nie informują o odpowiedzialnej grze, a starają się kierować do swoich potencjalnych klientów agresywne reklamy, które są rozsiane w różnych miejscach internetu. Graczy w szarej strefie nie da się kontrolować. Nie wiemy wtedy, gdzie grają i za ile graja. Gracz nie jest również objęty żadną identyfikacją i kontrolą.
Trzeba informować o odpowiedzialnej grze, a nie zakazywać reklamy
Operatorzy w Polsce, ale i na innych rynkach regulowanych są zmuszeni do informowania o odpowiedzialnej grze i stosowania konkretnych mechanizmów ochrony gracza – mniejszych lub większych w zależności od rynku o którym mówimy. Ludzie zawsze będą grali, bo o możliwości zawierania zakładów nie dowiedzieli się z reklamy czy z koszulki na stadionie, ale znacznie wcześniej. Tak jak kiedyś dzieciaki w szkołach grały za kapsle, tazosy czy znaczki, tak w późniejszym wieku ci ludzie po prostu interesują się sportem i np. chcą postawić sobie na jakiś mecz prawdziwe pieniądze.
Przywołując przykład hiszpański – wystarczy wejść do przypadkowego baru, gdzie ludzie oglądają dowolny mecz piłkarski. 3/4 tych ludzi zakłada się między sobą, bo to po prostu leży w ich kulturze, ale również w naszej naturze.
Więcej edukacji, mniej przepisów i ograniczeń, które mogą tylko zaszkodzić. Wszystko jest dla ludzi.