12.02.2007 00:00

Ekstremalny rollercoaster na ustrońskiej Równicy

Duża prędkość i ostry wiraż. Mam wrażenie, że już wyrzuca mnie z sanek. Jednak te mocno trzymają się toru, a mnie zabezpieczają pasy. Rollercoaster na Równicy to pierwsza taka atrakcja w Beskidach. <br />

 

 

 

 

 

 

 

 

Duża prędkość i ostry wiraż. Mam wrażenie, że już wyrzuca mnie z sanek. Jednak te mocno trzymają się toru, a mnie zabezpieczają pasy. Rollercoaster na Równicy to pierwsza taka atrakcja w Beskidach.

Ustrońska Równica jest bardzo popularna wśród turystów. Teraz pojawiła się tu nowa atrakcja. To pierwszy w Beskidach tor saneczkowy typu rollercoaster niemieckiej firmy Wiegand. Będzie można z niego korzystać przez cały rok, bez względu na upał, deszcz czy duży mróz i mnóstwo śniegu. Jest to możliwe, ponieważ zamiast metalowej rynny (znanej z innych torów) powstała tutaj specjalna konstrukcja wykonana z nierdzewnych rur. Przypomina właśnie trasę rollercoastera w wesołym miasteczku.

Tor ma 650 m długości i sporo emocjonujących zakrętów, gwarantujących duże emocje. Jest np. serpentyna, gdzie z 360-stopniowego zakrętu wpadamy od razu w 180-stopniowy, a wszystko dzieje się kilka metrów nad ziemią. Na gości czeka 36 dwuosobowych sanek. Są wyposażone w bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa (takie, jak w samochodach), a w razie potrzeby także w specjalne osłonki przed deszczem. Mogą jeździć z prędkością około 40 km/godz.

Zabawa zaczyna się na końcu toru. Wsiadam na sanki, a 180-metrowy wyciąg ciągnie mnie pod stromą górę. Tam zwalniam hamulec, żeby jechać jak najszybciej i… ruszam. Rozpędzam się, wpadam w jeden wiraż, potem drugi i wydaje mi się, że siła odśrodkowa wyrzuci mnie z sanek. Adrenalina buzuje. – Zabawa jest bezpieczna. Sanki są tak zamocowane, że nie mogą wypaść i wyposażone są w automatyczne hamulce, żeby nie przekraczać dozwolonej prędkości – wyjaśnia Tomasz Lipiński, dyrektor Extreme Park na Równicy.

Tor będzie czynny od godz. 8 do ostatniego klienta, a w ciągu godziny skorzysta z niego 600 osób. Jeden zjazd będzie kosztował 4 zł.

Tor jest tylko częścią kompleksu turystycznego wartego 10 mln zł. Jest tu również karczma, której wystrój łączy góralszczyznę z nowoczesnością, hotel z salą konferencyjną, budynek z barem szybkiej obsługi, kafejką internetową i małpim gajem dla dzieci. Powstały też taras widokowy, amfiteatr i parking. Pojawią się też karuzela, taśmociąg dla chcących się poślizgać na nartach, sankach czy oponach oraz miejsce do grillowania. Do kompleksu wybudowano nową drogę.

Udostępnij
www.gazeta.pl, Marcin Czyżewski, 2007-02-09

www.gazeta.pl, Marcin Czyżewski, 2007-02-09