Game On w Londynie – operatorom odradzamy!
Zachęceni reklamą w brytyjskich mediach, metrze i na bilboardach postanowiliśmy wysupłać trochę funtów ze skromnego budżetu redakcji i zobaczyć wystawę Game On w londyńskim Science Museum.<br />
Zachęceni reklamą w brytyjskich mediach, metrze i na bilboardach postanowiliśmy wysupłać trochę funtów ze skromnego budżetu redakcji i zobaczyć wystawę Game On w londyńskim Science Museum.
Pierwsze podejście się nie udało, bo okazało się, że mimo odliczonych 8,5 funta od osoby wpuszczają zwiedzających tylko do 17.00, a my dotarliśmy na Cromwell Street grubo po siedemnastej.
W końcu jednak, kolejnego dnia przeszliśmy obok ogromnego podwozia Jumbo Jeta i trafiliśmy do najbardziej nas interesujacej sali, na której zgromadzono arcadowe perły z lamusa.
W Science Museum z zasady można wszystkiego dotknąć, toteż nie zdziwił nas fakt, że na wszystkich wystawionych automatach można było zagrać. Obsługa muzeum uprzedzała zresztą, że mamy do dyspozycji maksimum 1,5 godziny na zwiedzanie.
Oczywiście reklamy okazały się mocno przesadzone, szczególnie dla operatorów. Kilkanaście automatów na sali, począwszy od Asteroidów, poprzez Donkey Konga, Pac Mana, a skończywszy na stolikowej wersji Space Invaders, jakoś dziwnie nas nie zszokowało. Być może dlatego, że dobrze jeszcze pamiętamy czasy, gdy stały one w szeregu w naszych salonach gier. Ekspozycję uzupełniał jeszcze rzutnik i wyświetlany na ścianie Pong. I to w zasadzie cała arcadowa część wystawy. Można sobie darować.
Lepiej przedstawia się kolejna sala w której zgromadzono konsole do gier, ale te znajdują się poza naszym zainteresowaniem.
Wystawa czynna jest jeszcze do końca lutego. Powiemy tak, jeśli chcecie wybrać się tam z dzieckiem i pokazać mu historię gier – polecamy, jednak operator automatów nie ma tam co szukać, może bowiem dojść do wniosku, że jego automatami interesuje się już wyłącznie muzeum.