Hazard w Sejmie
wzajemnych w 2004 i 2005 r.". To wstępny krok w kierunku prac nad nowelizacją
Z danych, które otrzymali posłowie, wynika, że w 2005 r. (na dane za rok 2006 przyjdzie nam poczekać) wszystkie podmioty działające na rynku hazardu w Polsce osiągnęły przychód rzędu 6,5 mld zł. Wykazują one przy tym tendencję wzrostową – 233 proc. w stosunku do roku 2004.
Informacja rządu nie objęła rozrywek oferowanych w internecie przez spółki działające na Arubie, Gibraltarze, czy Bermudach. To szara strefa szacowana na 600 – 700 mln zł, z którą fiskus nie umie walczyć. W 2005r. resort co prawda wystąpił do Komisji Nadzoru Bankowego w sprawie znalezienia rozwiązań mających na celu blokadę przez banki transferu pieniędzy związanych z hazardem sieciowym, ale bez skutku. Ministerstwo Finansów działalność banków zakwalifikowało jako „pomocnictwo do czynu zabronionego”! Z naszych obserwacji wynika, że w 2006 i 2007 r. to „pomocnictwo” kwitło w najlepsze. W internetowych jaskiniach gry” honorowane są płatności kartami Visa, Master-card, Visa Electron, Maestro, przelewy Western Union itp. wzorowo obsługiwane przez polskie banki. I nie ma się czemu dziwić – spółki z Aruby czy Gibraltaru mogą z 600 – 700 min zł wykroić godziwą sumkę na lobbing, ale nie sądzę, by posłów interesowały te godne „afery paliwowej” wątki.
Co innego z ambicjami władz odnośnie Totalizatora Sportowego. Zarząd tej spółki zamyśla zainwestować 200 mln euro w rozwój wideoloterii. pragnie też wrócić na pozycję lidera rynku hazardowego w Polsce. Spodziewam się jednak, że Totalizator zderzy się z interesami greckiego potentata – firmy Intralot. Rzecz w tym, że inna państwowa spółka Polski Monopol Loteryjny ma z Intralotem długoletnią umowę… a Grecy (obecni też w firmie bukmacherskiej Toto Mix) równie ambitne plany co Totalizator. W styczniu ub. roku Wiejską obiegła plotka, że dymisja ministra skarbu Andrzeja Mikosza miała jakoby związek z próbami podpisania aneksu do umowy Polskiego Monopolu Loteryjnego z Intralotem. Grecy chcieli poprzez PML wprowadzić na rynek nowe gry: keno (odpowiednik Multi Lotka, czym wykosiliby Totka) i wideoloterie (którymi dziś chce zająć się Totalizator). W sprawie odwołania Mikosza osobiście interweniować miał u premiera Marcinkiewicza o. Tadeusz Rydzyk! Zaniepokojony rozkwitem grzesznego procederu.
Moim zdaniem, są to bzdury, ale dobrze ilustrujące namiętności panujące wokół hazardowego biznesu. Rywalizacji i podchodów nie braknie.
Wiadomo, że co najmniej dwie oficjalnie zarejestrowane firmy lobbingowe zostały wynajęte przez zagraniczne podmioty oferujące hazard w internecie. Ich celem jest przekonanie posłów do otwarcia rynku, ergo “legalizacji szarej strefy”. Rzecz jasna zgodnie z „normami unijnymi” i „zasadami wolnego rynku”. Rząd tymczasem chce wesprzeć totka regulacjami prawnymi i podatkowymi dającymi możliwość rozwoju wideoloterii, co z kolei oznacza starcie z innymi jeszcze operatorami. Myślę tu o spółkach bukmacherskich, prowadzących kasyna gry oraz salony gier na automatach. Rząd jest pewien, że poprawa pozycji Totalizatora Sportowego zaowocuje wzrostem wpływów do budżetu, ale – moim zdaniem – tak nie będzie. Na wprowadzeniu wideoloterii i nowych gier wygrają spółki trudniące się obsługą Totalizatora. TU palcem wskazywana jest amerykańska (choć należąca do włoskiej spółki Lottomatica) firma GTech od lat zajmująca się obsługą lottomatów w Polsce. Słychać głosy, że Totalizator winien wpierw ogłosić przetarg na obsługę wideoloterii, ale wiecie, jak to u nas jest z dużymi przetargami… W ubiegłym tygodniu „Puls Biznesu” doniósł, że sprawie „nieoficjalnie” przygląda się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie spodziewam się sensacji. ABW jest dziś zbyt upolityczniona, by patrzeć na ręce kręcącym przy Wiejskiej lody politykom Prawa i Sprawiedliwości. Bo opozycja od tych fruktów została już dawno odstawiona.