Jak zagraniczni operatorzy skorzystali na gali FAME MMA?
W sobotni wieczór miała miejsce kolejna już gala FAME MMA - tym razem z numerem 6. Mimo sytuacji związanej z koronawirusem, włodarze federacji zrobili wszystko, by ten event się odbył. Kilku bukmacherów próbowało uzyskać zgodę na wykorzystanie wyników sportowych, ale wielu z nich otrzymywało różne odpowiedzi. Chcemy pochylić się nad tym przypadkiem i pokazać, jak skorzystali na tym zagraniczni operatorzy. Warto też się zastanowić, czy zgoda na wykorzystywanie wyników była w tym przypadku konieczna.
Fame MMA to prawdopodobnie jedno z ostatnich wydarzeń na świecie, które mogło paść zainteresowaniem bukmacherów. Cały sportowy świat stanął w miejscu, więc bukmacherzy muszą robić wszystko, by wypełnić ofertę chociażby w minimalnym stopniu. Wielu polskich operatorów starało się o uzyskanie zgody na skorzystanie z wyników sportowych, a co za tym idzie – możliwość wystawienia gali FAME MMA 6 w swojej ofercie. Ostatecznie kursy miał LVBET (jako sponsor gali, który współpracuje z FAME MMA od samego początku), Noblet Bet (jako bliźniacza marka LVBET) i Totolotek – który jako jedyny wystawił kursy poza Noblebet i LVBET (trzeba jednak zaznaczyć, że Totolotek miał w swojej ofercie FAME MMA od momentu, gdy doszło do zamieszania związanego z werdyktem jednej z walk podczas FAME MMA 3). Kilku innych bukmacherów zadało pytanie, ale za każdym razem spotykali się z różną odpowiedzią. Jedne podmioty dostały zaporową kwotę za możliwość skorzystania z wyników, inne dostały odmowę. Jest to o tyle dziwne, że stosowane są różne standardy, a wydaje się chyba zasadne, by wnioskować o to, że stawki powinny być identyczne dla wszystkich bukmacherów lub wszyscy powinni dostać odmowę. Włodarze Fame mogliby powołać się na współpracę z głównym sponsorem gali.
Co zrobili bukmacherzy offshore?
W tym przypadku nielicencjonowani bukmacherzy wystawili całą galę w swojej ofercie. Co więcej – większość tych firm przygotowała również specjalne promocje pod to wydarzenie. Sytuacja pokazuje, że po raz kolejni płacące w Polsce podatki firmy stoją na straconej pozycji. Wielokrotnie środowisko bukmacherskie informowało, że opłaty za wykorzystywanie wyników sporotwych nie są do końca zasadne. Funkcjonując legalnie w Polsce nie ma się praktycznie żadnej ochrony, a Ministerstwo Finansów jedyne co jest w stanie zrobić to wpisywać kolejne numery witryn na listę stron zakazanych. Dodatkowo firmy nielicencjonowane wykorzystywały materiały reklamowe i wizerunek zawodników Fame MMA na swoich mediach społecznościowych. W tym przypadku można uznać, że jednym z głównych poszkodowanych jest z kolei LVBET, który wspiera organizację od samego początku.
Z uwagi, że bukmacherzy nielicencjonowani nie są obarczeni 12-procentowym podatkiem obrotowym czy innymi opłatami pobocznymi, są oni w stanie wystawiać również dużo bardziej konkurencyjne kursy. Tak samo było i tym razem:
Na forach i grupach sportowych bukmacherzy zagraniczni, którzy wystawili ofertę z okazji tej gali, zdobyli olbrzymią reklamę, ponieważ klienci informowali siebie nawzajem, że u konkretnych bukmacherów można zyskać dużo wyższe wygrane. Ustawa hazardowa po raz kolejny utwierdziła w przekonaniu, że sprzyja ona rozwojowi szarej strefy.
Czy uzyskanie pozwolenia było w ogóle konieczne?
Legalnie funkcjonujące podmioty wysyłały do federacji FAME MMA pytania o możliwość skorzystania z wyników, ale trzeba zadać trud i odpowiedzieć, czy w tym przypadku zgody faktycznie były konieczne? W art 31. ust 2. ustawy o grach hazardowych możemy przeczytać:
Podmiot posiadający lub ubiegający się o zezwolenie na prowadzenie zakładów wzajemnych lub zmianę jego warunków, dotyczące wyników sportowego współzawodnictwa ludzi lub zwierząt, obowiązany jest uzyskać zgodę krajowych organizatorów takiego współzawodnictwa na wykorzystanie jego wyników.
Organizatorzy gali podkreślali jednak wielokrotnie, że całe wydarzenie nie ma charakteru imprezy sportowej, a mowa tu była o produkcji telewizyjnej. W ten sposób na planie realizacji mogło przebywać do 50 osób. Tak na konferencji przed galą wypowiadał się Krzysztof Rozpara – współwłaściciel Fame MMA. Cytat pochodzi ze strony mmarocks.pl:
W związku z tym, nasze wydarzenie nie jest już imprezą masową, nie jest typową galą sportów walki, to jest produkcja telewizyjna. Chciałem podkreślić, że my nie próbujemy ominąć żadnych ograniczeń, ani zaleceń, które zostały nałożone przez odpowiednie służby. My się do nich dostosowujemy.
Kolejny punkt jest taki, bo to się bardzo często przewija, ograniczenie nałożone na zgromadzenia publicznie do 50 osób. Wszyscy się mocno przywiązali do tej liczby 50. Istotne jest tutaj określenie „zgromadzenie publiczne”. Odpowiednie ustawy definiują, czym jest zgromadzenie publiczne – „jest to zgrupowanie nieokreślonych imiennie osób”, czyli to jest miejsce, gdzie mogą wejść osoby postronne i nie mamy kontroli nad tym, kto tam przebywa. W takiej sytuacji, to co my robimy za tydzień w studiu filmowym, to nie jest zgromadzenie publiczne. Takie ograniczenie do 50 osób nas po prostu nie dotyczy. W sobotę robimy produkcję telewizyjną.
Czy zatem nie istnieje pole do dyskusji, że zgoda nie była w tym wypadku konieczna? Bukmacherzy wystawiają wielokrotnie zakłady związane z wydarzeniami społecznymi czy opierające się na telewizyjnym show (np. kto odpadnie lub kto wygra Taniec z Gwiazdami). Czym to różniło się od gali Fame MMA 6?
Pozostawiamy pytania i zachęcamy do dyskusji.