Kolejny głos na nie dla ustawy hazardowej
W sieci pojawił się wywiad, w którym na pytania Rzeczpospolitej odpowiadał Bartosz Andruszaniec – radca prawny w kancelarii Legaltube. Według rządowego projektu nowelizacji ustawy hazardowej kasyna internetowe mają być zalegalizowane, ale tylko dla państwowego monopolisty. Argumentem za takim rozwiązaniem jest m.in. troska o to, by jak najmniej osób wpadło w uzależnienie od grania. Czy to […]
W sieci pojawił się wywiad, w którym na pytania Rzeczpospolitej odpowiadał Bartosz Andruszaniec – radca prawny w kancelarii Legaltube.
Według rządowego projektu nowelizacji ustawy hazardowej kasyna internetowe mają być zalegalizowane, ale tylko dla państwowego monopolisty. Argumentem za takim rozwiązaniem jest m.in. troska o to, by jak najmniej osób wpadło w uzależnienie od grania. Czy to dobry pomysł?
Uzależnienie od hazardu to rzeczywiście poważny problem. Do gry w pokera czy do innych gier o duże stawki siadają często osoby o dużych zdolnościach analitycznych, potrafiący opracować taktykę i strategię. Na co dzień używają tych zdolności w prowadzonym przez siebie biznesie i osiągają duże sukcesy. Niestety, potrafią szybko przegrać to, co zarobiły.
Przykłady krajów, które mają lub miały monopol na urządzanie hazardu, wskazują, że nie jest to najlepsze wyjście. Istnienie monopolisty prowokuje do powstawania kasyn czy salonów nielegalnych. Wtedy łatwo o dzikie reguły gry, a tym samym o łatwe popadanie w uzależnienia. Szwecja po takich doświadczeniach oraz krytycznych uwagach Komisji Europejskiej wycofuje się z państwowego monopolu. Tymczasem w sytuacji, gdy na rynku jest kilka dużych, konkurujących ze sobą podmiotów, to w interesie takich firm jest, by ludzie nie uzależniali się od hazardu. Bo to psuje im biznes. Gdy pojawi się ktoś, kto okrada grających i psuje reputację całej branży, sami dają znać regulatorowi o takich nieprawidłowościach.
Projekt zakłada, że gdy pojawią się nielegalni operatorzy gier przez internet, ich strony będą blokowane. Może jednak ograniczy się w ten sposób szarą strefę?
Takie blokady daje się obejść.Blokowanie stron powinno być raczej uzupełnieniem przyjaznego systemu licencyjnego zachęcającego operatorów do współpracy z lokalnym regulatorem. Umożliwienie państwu blokowania stron hazardowych przy jednoczesnym wprowadzeniu monopolu i wykluczeniu z rynku uczciwych podmiotów z branży potencjalnie zainteresowanych licencją będzie sprzyjało powstawaniu prywatnych, niekoniecznie bezpiecznych dla gracza, inicjatyw, takich jak we Włoszech.
Czy zatem zamiast monopolu należałoby zastosować system licencji? Jak on powinien wyglądać?
To byłoby optymalne rozwiązanie. Jest kilka krajów, które z powodzeniem taki system wdrożyły. Na przykład Dania lub Wielka Brytania uznały, że urządzanie hazardu to biznes jak każdy inny, chociaż niesie ze sobą pewne zagrożenia. Tam operator kasyn internetowych zostaje zweryfikowany i dostaje licencję. Kontroluje go nie tylko państwo, ale także rynek, czyli jego konkurenci. Poza tym wprowadzono tam podatek od hazardu o optymalnej konstrukcji, czyli od przychodów brutto z gier. Podatek ten obciąża przychód z wpłat od klientów, pomniejszony o wypłacone nagrody. Oparcie podatku na takiej bazie, zwanej GGR (ang. Gross Gambling Revenue), i ustalenie stawki na poziomie około 20 proc. oznacza, że dochody państwa będą optymalne – to fachowe wyliczenia ekonomistów. Równocześnie obciążenie operatorów gier nie będzie nadmierne. W Wielkiej Brytanii wydano około 700 licencji, a w Danii około 60. Oczywiście Dania to o wiele mniejszy rynek. Zakładając jednak, że w Polsce mieszka sześć razy więcej ludzi niż w Danii, można mówić o miejscu dla 360 podmiotów. Dzisiaj w ramach istniejących wąskich możliwości wydano tylko kilka licencji dla internetowych bukmacherów.
Więcej do przeczytania na stronie http://www.rp.pl/Firma/307259987-Bartosz-Andruszaniec-o-ustawie-o-grach-hazardowych-Gra-o-lepsze-prawo-gier.html#ap-6