31.07.2013 00:00

Na herbatce u Dmytrasza

Mortal Kombat i Streetfighter, czy ktoś jeszcze pamięta takie tytuły? Oczywiście, całkiem spora liczba ludzi wiąże z nimi bardzo pozytywne wspomnienia

Udostępnij
Na herbatce u Dmytrasza

Odwiedziliśmy Janusza Dmytrasza, operatora i producenta w jednej osobie, który zaczynał w czasach, kiedy triumfy świeciły jeszcze gry wideo w czystej postaci.

 

– Proszę się przedstawić i opowiedzieć nam, jak zaczynałeś swoją przygodę z branżą rozrywkową?

– Janusz Dmytrasz, lat 38, żonaty, dwójka dzieci. W branży rozrywkowej od 1995 r. Wtedy to, za ciężko zarobione pieniądze w pobliskiej miejscowości Pieniężno, otwrzyłem swój pierwszy salon gier z grami wideo: Mortal Kombat, Streetfighter, automat, którego nazwy nie mogę sobie teraz przypomnieć i jeden flipper. Wszystko to zakupiłem w dobrze znanej ludziom z branży firmie Nova-Games z Hamburga. Zaopatrywała się tam spora część operatorów, których znam. Z tamtych czasów bardzo dobrze wspominam też automat do kawy, których wtedy na naszym rynku jeszcze kompletnie nie było. Pamiętam, że za kilka tysięcy marek, które na niego wydałem można było wtedy kupić porządnej klasy samochód. Inwestycja, której początkowo się obawiałem, zwróciła mi się jednak już po czterech miesiącach! Automat postawiłem na dworcu autobusowym w Bartoszycach, a było to w czasach kiedy kwitnął przygraniczny handel z Rosjanami. Do Kaliningradu jest stąd zaledwie 50 km. Ruscy kupowali kawę z automatu na potęgę. Wtedy otworzyłem też swój pierwszy większy salon gier w Bartoszycach. Mortal Kombat, Tekken, flippery oraz parę innych gier przyciągało wtedy spore rzesze graczy. Wiem, że to teraz nie do pomyślenia, ale te tytuły cieszyły się wtedy naprawdę dużą popularnością. Do 2000 roku był to biznes, na którym dało się nieźle zarobić. Rozwinąłem wtedy kilka salonów w obrębie Warmii i Mazur. Potem, idąc z duchem czasu, zacząłem instalować się po galeriach, marketach i salach zabaw.

 

Udostępnij
Piotr Wiecha

Piotr Wiecha