Na krowich plackach można nieźle zarobić
dziennik.pl Na ten dzień wszyscy mieszkańcy szwajcarskiej wioski czekają podekscytowani. Dyskutują, omawiają strategię, wreszcie obstawiają pola i siadają na trybunach.
Na ten dzień wszyscy mieszkańcy szwajcarskiej wioski czekają podekscytowani. Dyskutują, omawiają strategię, wreszcie obstawiają pola i siadają na trybunach. Emocje sięgają zenitu, gdy na polu gry pojawia się bohaterka wieczoru – krasula Betty. Pośród okrzyków farmerów zaczyna się wielkie oczekiwanie, aż Betty poczuje potrzebę. To nie żarty. To krowie bingo!
Być może krowie bingo nie jest zabawą, która prędko wejdzie na eleganckie salony. Być może farmerzy z żyłką hazardzisty mogą obstawiać lotka. A jednak ta niecodzienna wersja gry w bingo zyskała ogromną popularność na prowincji USA. Zawędrowała też na Stary Kontynent – bije rekordy popularności w Szwajcarii.
Pole rozgrywki to najczęściej kwadrat. Podzielony jest on na mniejsze pola, z których każde ma własny numerek. Gracze krowiego bingo obstawiają pola, płacąc po 5 dolarów za każde. Wygrywa ten, na którego polu krasula zostawi „placek”. Zwykle zwycięzca inkasuje od 50 do 100 dolarów.
Przepisy regulują nawet, co uważa się za „oficjalny placek”. Często się zdarza, że natura nie nagli bohaterki wieczoru. Wtedy „rozgrywka” może trwać nawet trzy godziny. Zwykle jednak upragniony moment nadchodzi. Wtedy tłumy kibiców szaleją, a krowa pokazuje wszystkim, co myśli o podobnej formie rozrywki.