Nie możemy liczyć na żadne korzystne zmiany dotyczące pokera
Artur Górczyński komentuje na naszych łamach odpowiedź ministerstwa na oświadczenie senatora Piotra Zientarskiego. Wniosek nasuwa się niestety jeden - Polacy nie pograją na normalnych zasadach w pokera.
Odpowiedź ministerstwa na oświadczenie senatora Zientarskiego, jasno pokazuje, że nie możemy liczyć na żadne korzystne zmiany dotyczące pokera. I dotyczy to w równym stopniu rozgrywek live jak i tych internetowych. Nadal mamy przy władzy osoby, które nie mają zupełnie pojęcia o współczesnym pokerze. Najgorsze jest to, że ewentualna zmiana ekipy sprawującej władzę nic w tym zakresie nie zmieni. Nadal skazani będziemy na wyjazdy zagraniczne, gdzie nabijamy kieszenie np. Czechom czy omijanie zakazów, by w zaciszu domowym pograć ze znajomymi lub w internetowych poker roomach.
Ministerstwo przekazuje jasną odpowiedź – nie prowadzimy żadnych prac nad zmianami w ustawie hazardowej. Szkoda, bo w tym zakresie Europa ucieka nam jeszcze bardziej. Prawo w ostatnich latach zliberalizowały kolejne kraje, takie jak Szwecja czy Słowacja. Inne łączą rynki, które dotychczas były zamknięte na graczy z danych krajów. W Polsce nadal jedynym dobrym rozwiązaniem wg polityków są zakazy. Ja jednak kolejny raz chciałbym zwrócić uwagę na to, kto zyskał na tych zakazach. Każdy, kto choć trochę interesuje się prawem hazardowym wie, że nie skorzystali gracze. Kiedy przeczytałem odpowiedź ministerstwa, nasunęły mi się kolejne pytania. Jedno wprost do Pana ministra Gowina i jego kompanów z ugrupowania "Porozumienie". Informowali oni o zmianach w ustawie, pozwalających na wyjście pokera z cienia „Wielkiego Szu”. Pozwalających na to, żeby do Polski wróciły duże turnieje z zyskiem dla graczy i budżetu państwa. Sprawa była ustalona ponoć z samym Jarosławem Kaczyńskim, i co? Albo znów zostaliśmy oszukani albo prezesowi texas holdem przedstawiono jako nazwę zawodów rodeo. Potem ktoś doniósł, że chodzi o WSOP, a że łatwo to pomylić z WOŚP, to prezes anulował zgodę na zmiany.
I drugie pytanie, już bardziej poważnie – w odpowiedzi ministerstwa czytamy, że cel ustawy został spełniony, bo zjawisko „szarej strefy” zostało ograniczone. Jej rozmiary zmniejszyły się z 84% do 51%. Przecież to brzmi jak kiepski żart! Ponad 50% rynku hazardowego w Polsce nadal należy do szarej strefy(!) a ministerstwo mówi o osiągniętym celu?! W krajach, gdzie rynek jest otwarty a prawo hazardowe zliberalizowane szacuje się, że „szara strefa” to około 15 do 23%! Przy czym należy dodać, że wpływy do budżetu zwiększyły się raptem o 300 – 350 tys. (!) To praktycznie niezauważalny zysk. Już kilka lat temu mówiło się, ze przy otwarciu rynku i dobrym prawie, budżet mógłby być zasilany przez branżę hazardową kwotą od 5 do 7 miliardów rocznie! To ja wracam do pierwszego pytania – gdzie są te pieniądze? Kto zyskał na tych zmianach? Myślę, że wiele osób dla których rynek hazardu nie jest obcy zna odpowiedzi na te pytania. Nikt jednak nie powie o tym głośno, bo dobry adwokat to ogromny wydatek.
Niestety nie widać szans na dobre prawo hazardowe i normalność w tym zakresie w Polsce. Nadal w pokera grać będziemy jak dotychczas, nadal będą z nas zdzierać podatek obrotowy od zakładów bukmacherskich i nadal przed wyborami będą udawać, że widzą problem i że chcą go zmienić. Tyle że my pokerzyści, my gracze już nie wierzymy w te obietnice. A jako osoby inteligentne i przedsiębiorcze wiemy jak sobie z tym radzić.
Autor: Artur Górczyński