Niezarejestrowani bukmacherzy znów wchodzą do gry
Jak wiadomo, nowelizacja ustawy hazardowej doprowadziła w kwietniu zeszłego roku do uruchomienia rejestru domen internetowych bukmacherów działających w Polsce bez licencji.
Z czasem dostawcom internetu nakazano blokowanie wskazanych na liście adresów, a banki zaczęły wstrzymywać wypłaty od takich firm dla polskich graczy. To musiało doprowadzić do wyjścia wielu firm, które nie zdecydowały się na walkę o licencje.
„Rzeczpospolita” szacuje, że rynek bukmacherski nad Wisłą wart jest od 7 do 8 mld zł. Natomiast udziały szarej strefy spadły z 90 do 60 procent. Jak informuje gazeta, podatek od gier, wypracowany przez siedem działających legalnie firm bukmacherskich, podskoczył z 200 mln do niemal 400 mln zł pod koniec zeszłego roku.
Zatem czy jest tak dobrze? Nie, nie jest. – Coraz więcej nielegalnych operatorów wraca na nasz rynek. Dochodzą do nas sygnały, że te podmioty korzystają z archiwalnych baz danych, dzwoniąc do byłych klientów, oferując swoje usługi i instruując, jak można ominąć blokady wprowadzone przez prawo – powiedział „Rzeczpospolitej” Łukasz Borkowski ze Stowarzyszenia Graj Legalnie.
Oczywistym problemem jest fakt, że firmy działające poza polskim prawem modyfikują domeny, a nowe są z dużym opóźnieniem wpisywane w rejestr. To trochę walka z wiatrakami. Zauważają to też przedstawiciele legalnie działających bukmacherów.
– Mimo blokowania IP i płatności nadal jest dużo podmiotów, które nie mają zezwolenia Ministerstwa Finansów, a tym samym nie mogą legalnie oferować swoich usług. Działają bardzo skutecznie, pracując z olbrzymimi bazami graczy, które zbudowały wcześniej. W ostatnim czasie obserwujemy ich wzmożoną aktywność – skomentował sytuację Adam Lamentowski, prezes Totolotka.
źr. PAP