03.06.2008 00:00

O zmianach raz jeszcze

Po raz kolejny o zmianach w ustawie o grach losowych możemy przeczytać na jednej ze stron internetowych.

Po co organizować konkurs na członków zarządu Totalizatora Sportowego, skoro z góry wiadomo, kto go wygra? – ironicznie pytaliśmy tydzień temu w „TRYBUNIE”, trafnie wskazując zwycięzców, niczym „szóstkę” w podwójnej kumulacji.

Mieli wygrać urzędujący w spółce prezesi Sławomir Dudziński i Piotr Gosek – i wygrali! Wygraliby, nawet gdyby w konkursie startował Bóg w Trójcy Jedyny!

Na czele rady nadzorczej, która nadaje cech szlachetności owej decyzji, stoi (a jakże!) doktor nauk ekonomicznych Andrzej Rzońca. Wiceprezes fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, której szefuje znany obrońca wysokich standardów Leszek Balcerowicz.

Lecz nie ma co lać łez nad kolejnymi przypadkami „kolesiostwa” i „promowania swojaków” w wydaniu Platformy, bo wiadomo, po co ta formacja rządzi. I czym to się skończy. Lepiej zerknąć na budowę „zaplecza finansowego”, jeśli nie partii, to jej co bardziej przedsiębiorczych działaczy. Bo od personalnych roszad w Totalizatorze ciekawsze są zabiegi wokół nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych i szerzej rozumianych zmian w prawie dotyczących Służby Celnej autorstwa Ministerstwa Finansów. Jak się okazuje, chodzi nie tylko o podział wartego dziś ok. 10 mld zł rynku hazardu w Polsce, ale też próbę wyposażenia celników w dodatkowe uprawnienia… i – jak należy sądzić – „źródła przychodów”.

Tworzenie nowego prawa weszło już w fazę tzw. uzgodnień międzyresortowych.

Dwa tygodnie temu ostrzegaliśmy, że zapisy w projekcie ustawy o grach i zakładach wzajemnych ewidentnie promują silne grupy towarzyskie zza wschodniej granicy, zwane niekiedy „mafiami”.

Na stronie internetowej Ministerstwa Finansów znaleźliśmy świeże uwagi komendanta głównego policji do tego projektu, który stwierdza wprost, że proponowane zmiany: „przyczynią się do problemów z kontrolą państwa nad sferą hazardu i mogą spowodować przejęcie części tego rynku przez grupy przestępcze. Część z nowo powstałych kasyn i salonów gry może być wykorzystana w procederze prania pieniędzy, a kontrola tych miejsc, zapobieganie i wykrywanie przestępstw bez wątpienia będzie utrudnione”.

Czyli policja ostrzega przed tym, o czym wiedzą wszyscy w branży, a o czym nie chce wiedzieć minister finansów oraz podległa mu Służba Celna.

Natrząsaliśmy się z faktu, że Jan Vincent Rostowski chce, by nadzór nad hazardem w Polsce znalazł się w rękach celników, czyli – obok sędziów piłkarskich – najbardziej skorumpowanej grupy zawodowej w kraju.

Komisja Nadzoru Finansowego wyłapała, że owi celnicy pragną – z mocy prawa – nie tylko kontrolować hazard, ale też „żądać od banków informacji stanowiących tajemnicę bankową” w zakresie szerszym niż przewiduje to obecny zapis. Jest to może dla Komisji nie do przyjęcia, lecz jakież możliwości otwiera przed przedsiębiorczymi urzędnikami placówek w Bezledach, Budzisku czy Hrebennem!

Identyczny pogląd ma na ten temat Narodowy Bank Polski, który stwierdza, iż „tak znaczące zwiększenie uprawnień Służby Celnej (które obejmować ma także żądanie informacji od domów maklerskich, zakładów ubezpieczeń, SKOK-ów i towarzystw funduszy inwestycyjnych) budzi wątpliwości. W istocie bowiem Służba Celna zyskuje uprawnienia szersze niż pozostałe organy ścigania”. Pamiętajmy, że na czele NBP stoi desygnowany przez prezydenta Kaczyńskiego Sławomir Skrzypek – czyli człowiek PiS-u.

Dlatego pomysł mocodawców ministra Jana Vincenta Rostowskiego – „ma Prawo i Sprawiedliwość Centralne Biuro Antykorupcyjne i Mariusza Kamińskiego? Ma! No to Platforma będzie miała własną specsłużbę – celną” – jest zły.

Z dziennikarskiego obowiązku odnotujmy najświeższe roszady kadrowe na niższych szczeblach Totalizatora. Na zasłużoną emeryturę ma odejść (lub został na nią wygoniony) były wieloletni dyrektor warszawskiego oddziału TS Andrzej Adamczyk. Ostatnio pełnił funkcję wicedyrektora działu gier w centrali TS. Odejście (lub pozbycie się) Adamczyka oznacza, że wkrótce w firmie zabraknie osób posiadających dość unikalną wiedzę na temat rynku hazardu w Polsce. Nie będzie też komu komentować poczynań zarządu TS.

Pracownicy po cichu pytają, dlaczego, skoro spółka zajęła się wyścigami konnymi na Służewcu, zarząd nie zatrudnił Marka Przybyłowicza – człowieka, który zna się na końskiej rozrywce jak mało kto w Polsce i który na Służewcu niegdyś pracował? Przybyłowicza skutecznie eliminuje opinia człowieka „bezkompromisowego”. Na żadne układy z ekipą Dudziński – Gosek – Rzońca by nie szedł, więc nie ma wymaganych kwalifikacji.

Poza tym w gabinetach przy Targowej bez zmian. Żyje się lepiej… wszystkim.

 

 

Udostępnij
trybuna.com.pl, autor: Marek Czarkowski

trybuna.com.pl, autor: Marek Czarkowski