Operatorzy w Grecji mogą iść na wino. A później zapłacą podatki
Rynek internetowych zakładów sportowych w Grecji jest na najlepszej drodze do osiągnięcia nowego rekordu przychodów w 2018 roku. Nikt nie ukrywa, że koniunkturę napędziły piłkarskie mistrzostwa globu.
Według greckiego serwisu „Kathimerini 24” operatorzy gier hazardowych online, którzy obecnie posiadają "przejściowe" lokalne licencje, wygenerowali całkowity obrót w wysokości 3,23 mld euro i przychód na poziomie 182,8 mln europejskiej waluty. To dane za pierwsze półrocze.
Tym samym łączny obrót jest o 24 procent wyższy niż ten wygenerowany w analogicznym okresie ubiegłego roku. Łączny przychód wzrósł o 30 procent rok do roku. To wszystko sprawia, iż wzrósł też podatek przekazany rządowi o 30% rok do roku, do 64 mln.
Ministerstwo Finansów ogłosiło w zeszłym miesiącu, że 24 operatorów internetowych wygenerowało łączny obrót w całym 2017 roku w wysokości zaledwie 5,3 mld i przychody w wysokości 280,6 mln, tym samym dane za pierwsze półrocze trwającego roku pokazały zdecydowane ugruntowanie rynku.
W raporcie napisano również, że marka Sportingbet należąca do GVC Holdings zwiększyła swój udział w rynku greckim do prawie 20 procent w pierwszym półroczu z zaledwie 6 procent w 2017 roku.
Taki wynik branży dobrze wróży planowi rządu greckiego, by ostatecznie umożliwić tym 24 operatorom ubieganie się o "stałe" licencje na gry hazardowe online, które faktycznie obejmowałyby okres pięcioletni. Nie jest to wszystko aż tak kolorowe, gdyż chętni będą musieli zapłącić 4 mln euro z góry za uzyskanie pozwolenia, a także dodatkowy milion za dodanie innych produktów do oferty zakładów sportowych.
Obciążony długami grecki rząd zażąda także 35 procent przychodu z gier brutto, oczywiście formie podatków. Gracze będą musieli zapłacić 15-procentowy podatek od wygranej powyżej 100 euro i 20-procentowy za wygrane powyżej 500 euro.
Wydaje się, że raczej mało kto odpadnie z tego dużego i smacznego tortu hazardowego. Rynek w Grecji nabiera rozpędu i ciężko będzie go zatrzymać.