30.07.2007 00:00

Polaków uwiodła magia hazardu

Puls Biznesu. Tego jeszcze nie było. Na hazard wydajemy więcej niż na piwo. W tym roku ma to być aż 11 mld zł. Ale Totalizator Sportowy w tej hossie nie bierze udziału.

 

 

 

 

 

 

 

Tego jeszcze nie było. Na hazard wydajemy więcej niż na piwo. W tym roku ma to być aż 11 mld zł. Ale Totalizator Sportowy w tej hossie nie bierze udziału.

Polacy zmieniają nawyki. Jeszcze dwa lata temu na hazard wykładali znacznie mniej niż na alkohol. W 2006 r. na gry i zakłady wydawali już więcej niż na alkohole wysokoprocentowe. A w tym roku w automatach, kasynach, u bukmacherów i w kolekturach Totalizatora Sportowego (TS) zostawią więcej niż w kieszeniach właścicieli browarów!

Wielki przegrany

W 2006 r. wartość rynku hazardu wzrosła prawie o 30 proc. i przekroczyła 8,3 mld zł. Większe przychody niż rok wcześniej osiągnęły wszystkie prywatne sektory rynku. A państwowy TS? Jako jedyny zanotował spadek. Na gry liczbowe i loterie klienci hazardowego giganta wydali w 2006 r. 2,3 mld zł, o ponad 100 mln zł mniej niż rok wcześniej. A przecież już 2005 r. był słabszy od poprzedniego o 100 mln zł.

— Do TS nie trafiają fachowcy, ale ludzie z politycznego klucza. Częste rotacje we władzach muszą odbić się na wynikach spółki — ocenia jeden z ekspertów rynku hazardu.

Jego słowa potwierdzają wydarzenia ubiegłego roku. Po wyborach PiS chciało wymienić władze TS (kojarzone z SLD) tak szybko, że nie zważało na procedury. Przez prawie rok Totalizator działał bez prezesa i rady nadzorczej, wpisanej do rejestru! Rezultat? Pierwszy raz w historii TS stracił pozycję lidera rynku hazardu, a jego udziały (27,5 proc.) były dwukrotnie niższe niż jeszcze cztery lata temu (55 proc.).

By podreperować wyniki, władze TS wprowadziły nowe loterie o wyższej wypłacalności i wygrywalności oraz podniosły ceny najpopularniejszych gier — Dużego Lotka i Multi Lotka. To szczęście (ciepła zima, wyższe kumulacje) i niska baza z 2006 r. sprawiły, że w I kwartale 2007 r. sprzedaż TS wzrosła o ponad 40 proc. Okres prosperity nie trwał jednak długo. Jak wynika z naszych informacji, drugi kwartał był już o ponad 20 proc. gorszy od pierwszego.

— Jak ma być inaczej, skoro od 1998 r. TS nie wprowadził żadnej nowej gry, a tych istniejących nie wpuszcza w nowe technologie: internet czy SMS-y? Spółka ma prawie 600 mln zł gotówki, która leży na lokatach i nie pracuje. A mogłaby! — od kilku lat powtarzają specjaliści.

Jacek Kalida, szef TS, chciał te pieniądze wyłożyć na zbudowanie w pięć lat sieci 50 tys. automatów do wideoloterii (VLT). Zamieszanie wokół nowelizacji ustawy hazardowej (miała obniżyć podatek od VLT) sprawiło, że priorytetem stały się nowe gry liczbowe. Pierwsza z nich miała pojawić się na przełomie czerwca i lipca 2007 r. Miała.

— Chcemy wykorzystać efekt zaskoczenia i poinformować o nowych produktach na dzień przed ich wdrożeniem — tłumaczy Jacek Kalida.

I zarzeka się, że zarząd TS „jest zdeterminowany, by odzyskać pozycję lidera na rynku hazardu”.

Jednoręcy zwycięzcy

Nie będzie łatwo. Palmę pierwszeństwa dzierży sektor operatorów automatów o niskich wygranych (AoNW). Kilkadziesiąt prywatnych firm już dziś dysponuje ponad 14 tys. lokalizacji (głównie puby czy bary), w których ustawiło około 26 tys. maszyn: tzw. jednorękich bandytów. W 2006 r. klienci wrzucili do nich ponad 2,6 mld zł, prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej! To pozwoliło operatorom AoNW na opanowanie prawie jednej trzeciej rynku. A na koniec 2007 r. mogą swój udział jeszcze zwiększyć. Ich przychody sięgną bowiem astronomicznego pułapu 5 mld zł!

Coraz większe kawałki hazardowego tortu skonsumują też firmy obsługujące tzw. automaty wysokohazardowe (jest ich ponad 5 tys.), wstawiane do specjalnych salonów. W 2006 r. zwiększyły one sprzedaż o prawie 40 proc. (z 1,05 mld zł do 1,46 mld zł). Na automatach (jest ich tam ponad 700) można też grać w kasynach, którym więcej przychodów dają jednak stoły z ruletką czy pokerem. W 2006 r. ten sektor rynku rósł najwolniej (o 12,6 proc. — z 968 mln zł do 1,09 mld zł), ale dane z początku 2007 r. wskazują na przyspieszenie. A będzie jeszcze lepiej, bo od końca maja w warszawskim Hiltonie działa największe kasyno w Polsce, na które estoński Olympic Entertainment Group wydał 7 mln EUR.

Sport i bingo

Wszystko wskazuje na to, że w tym roku cały rynek hazardu będzie się rozwijał jeszcze szybciej niż w 2006 r.

Całkiem dobrze radzą sobie bowiem bukmacherzy organizujący zakłady sportowe (w 2006 r. zwiększyli przychody o 22 proc.), a na rynek po rocznej nieobecności wróciło też kilka pierwszych salonów bingo. Z osiągnięciem 11 mld zł przychodów na koniec 2007 r. nie powinno być żadnych problemów.

Udostępnij
Dawid Tokarz (Puls Biznesu wyd. 2401, s. 4)

Dawid Tokarz (Puls Biznesu wyd. 2401, s. 4)