04.11.2018 00:00

Przypadek Betclica to kuriozum

Betclic 26 września dostał licencję na zakłady online, ale tak naprawdę można powiedzieć, że weszli tu tylnymi drzwiami. LEGALNA wersja dostosowana na polski rynek jeszcze nie ruszyła, a mimo to każdy kto ma rozum większy od pantofelka, może bez problemu zagrać na ich witrynie. Brzmi absurdalnie prawda?

Udostępnij
Przypadek Betclica to kuriozum

Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do poprzednich naszych wpisów TU i TU, by dokładnie zrozumieć, w jaki sposób marka Betclic wraca na polski rynek. 

Gdy tylko wejdziemy na stronę betclic.pl to naszym oczom ukazuje się piękny landingpage, który mówi o tym, że Betclic dostał licencję na polski rynek i niedługo ruszą ze świadczeniem usług. 

Większość klientów nie będzie miała jednak problemów z wejściem na zachodnią wersję strony, która przez wiele miesięcy starała się obchodzić polską ustawę. Jej dokładny adres to (eu.betclic.city). Możemy tam bez problemu wejść, zalogować się i grać – zarówno w zakłady jak i w kasyno (bez podatków), na które Państwo miało objąć monopol. 

Ktoś może powiedzieć, że przecież nie każdy musi znać adres tej strony, ale pomyślmy jak zachowuje się przeciętny Kowalski (który kilka razy w tygodniu puszcza kupon za 5 zł). 

  1. Kowalski na stronie newsowej czyta o tym, że betclic dostaje licencje
  2. Wpisuje w google słowo betclic
  3. Na pierwszych trzech miejscach w google wyskakuje mu zachodnia, polskojęzyczna wersja strony
  4. Kowalski myśli, że jest na właściwej stronie operatora, która właśnie dostała licencję i ma przekonanie, że gra na niej jest całkowicie legalna
  5. Kowalski zakłada konto, puszcza swoje kupony i w niewiedzy łamie polskie prawo

Czy można mieć pretensje do Kowalskiego? Kowalski wchodząc na stronę z google'a jest pewny, że wchodzi na w pełni legalną stronę (strona działa, nie jest blokowana), wcześniej przeczytał, że Betclic dostał licencję. Kto zatem weźmie odpowiedzialność za to nieporozumienie? To trochę tak, jakby na drodze z ograniczeniem prędkości do 50km/h ktoś postanowił znak z ograniczeniem do 90 km/h, a policjant po zatrzymaniu kierowcy powiedział – nie, nie panie kierowco. Ktoś na znaku zrobił błąd. Jechał Pan za szybko o 40 km. 

Tu znowu wracamy do zapowiedzi polityków i Ministerstwa Finansów, że interesy legalnie działających firm będa bezpieczne i nawet pomijając tą romantyczną wizję i piękne słowa, to nie do końca potrafimy zrozumieć, dlaczego inne firmy, które starały się o licencję jej nie dostały, a akurat Betclicowi się udało. Betclicowi, którego sytuacja jest obecnie tak komiczna, że można puścić piosenkę z Benny Hilla. 

Tworzenie rejestrów domen zakazanych, nagonka na graczy i osoby reklamujące "nielegalnych" bukmacherów, wydawała się być tylko iluzoryczną walką przed napływem zachodniego kapitału w postaci konkurencji dla rodzimych podmiotów. 

W Ministerstwie chyba nie do końca panują nad tą sytuacją. Nasza redakcja wyśle jutro kilka pytań z prośbą o wyjasnienie. Gdy tylko dostaniemy odpowiedź, to na pewno podzielimy się nią z Wami.

Szukasz do nas kontaktu? Napisz na – kontakt@interplay.pl

Udostępnij
IP

IP