Quo vadis e-hazardzie
Europa. Decyzja Trybunału Europejskiego w sprawie Placanicy sprawiła, że po raz kolejny w Europie rozgorzała debata o internetowym hazardzie.
Decyzja Trybunału Europejskiego w sprawie Placanicy sprawiła, że po raz kolejny w Europie rozgorzała debata o internetowym hazardzie.
Przypominamy, decyzją Sądu uznano że brytyjska firma Stanley International Betting, posiadająca licencję w Wielkiej Brytanii, może działać również we Włoszech, gdzie takiej licencji nie miała.
Groźba zdelegalizowania w Polsce internetowego hazardu za sprawą nowelizacji Ustawy o grach i zakładach autorstwa spec-komisji sejmowej jest coraz bardziej realna.
Z pierwszych miesięcy pracy komisji dopływały informacje o zmonopolizowaniu hazardu na rzecz Totalizatora Sportowego.
Wczorajsze doniesienia Rzeczpospolitej zaprzeczają jednak tym faktom, a w najnowszej wersji nowelizacji internetowy hazard ma zostać zepchnięty do podziemia, czyli faktycznie zdelegalizowany. Nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Najprościej będzie pozamiatać go pod dywan. Podobno są to za małe pieniądze, żeby opłacało się go kontrolować.
Tak, w bardzo wielkim skrócie, wygląda sytuacja e-hazardu w Polsce.
Jak prawo reguluje ten rynek w innych krajach Europy?
Włochy a Wielka Brytania
Po ostatniej legislacyjnej odwilży Włoskie prawo stało się bardziej przyjazne przedsiębiorcom niż, uchodzące do tej pory za wzór, prawo brytyjskie.
Wielka Brytania zrobiła krok w tył. Zaprezentowany przez Gordona Browna budżet przewiduje od nowego roku 15% podatek dla firm e-hazardowych. Jest to wielki szok dla branży. Szczególnie, że spodziewano się podatku na poziomie 2-3%, co pozwoliłoby konkurować z nisko-podatkowymi (k)rajami.
Włochy, ze swoim 3-procentowym podatkiem mogą więc śmiało wchodzić do e-hazardowej ligi i czerpać należne z tego tytułu korzyści.
Kując żelazo póki gorące, brytyjski Ladbrokes wszedł w spółkę joint-venture z włoskim bukmacherem Pianeta Scommesse. Jest to pierwszy krok w szacowanej na 100 mln Euro inwestycji Ladbrokes we Włoszech.
Jak się okazuje nie samym hazardem firmy żyją, Ladbrokes planuje w ciągu pięciu najbliższych lat, wybudować we włoszech ekskluzywne sklepy, centra handlowe i przyjmować zakłady przez internet i telefonicznie. Obietnica inwestycji jest odpowiedzią firmy na tzw. “dekret bersaniego”, czyli przygotowywaną przez rząd reformę nowego prawa podnoszącą liczbę licencji do siedmiu tysięcy i zredukowaniu podatku z 17% do 2-8% w zależności od osiąganego dochodu.
Okazuje się, że to, co w Polsce nieopłacalne, we Włoszech opłaca się na tyle, że rząd zastanawia się jak zachęcić firmy do wybrania ich kraju i płacenia należnych podatków.
Hiszpania
Embargo na transakcje kartami kredytowymi i przelewami na konta bukmacherów zaimplementowane przez amerykański rząd może spowodować, że Europa stanie się najwazniejszym rynkiem dla wielu internetowych operatorów. Wiatr w żagle łapią hiszpanie, gdzie prawo zezwala decydować autonomicznie każdemu z regionów. Tendencja jest wyraźnie liberalizująca w Katalonii, Madrycie i kraju Basków. To przyciąga zawodników ciężkiej wagi jak np.: brytyjskiego bukmachera William Hill, który zawiązał ostatnio spółkę joint-venture z miejscowym Codere – operatorem 78 salonów bingo na terenie Hiszpanii.
Cała rzesza latynoamerykańskich graczy czeka z niecierpliwością.
Francja
Niestety nie możemy powiedzieć niczego dobrego o tym kraju. Oczywiście w kwestii e-hazardu, bo francuskimi winami czy serami zajada się spora część świata. Francuskim winem nie dał się przekupić komisarz europejski McCreevy, który zakwestionował francuski ban na e-hazardowych operatorów zakładów sportowych i wyścigów konnych pod pretekstem ochrony obywateli. “Rynek zakładów sportowych we Francji rośnie i oferuje konsumentom coraz bogatszą i zróżnicowaną ofertę” – powiedział McCreevy.
Pozytywny dla branży wyrok w sprawie Placanicy otwiera horyzonty na liberalizację rynku i daje nadzieję, że francuscy politycy w końcu odpuszczą. W słowach uzasadniających wyrok czytamy: “Państwo Członkowskie nie może zastosować kodeksu karnego, jeśli nie zostały dopełnione formalności, naruszające Prawo Wspólnotowe”.
Formalności – w tym przypadku włoska licencja naruszają prawo wspólnotowe, więc nie można stosować kodeksu karnego wobec czegoś, co narusza prawo wspólnotowe. A wszystko w związku z ubiegłorocznymi aresztowaniami we Francji dyrektorów firm oferujących zakłady sportowe przez internet.
Co więcej, Trybunał Sprawiedliwości zaznacza, że legislatywa zakazująca, pod groźbą sankcji karnych, działalność bukmacherów, kasyn itp. nie posiadających licencji lub pozwoleń policji wydawanych przez Państwo, jest sprzeczna z ideą świadczenia usług bez granic, co jest jednym z fundamentów Unii Europejskiej. Włoskie prawo okazało się tu niesprawiedliwe. To samo może czekać Francję.
Niemcy
Eksperci prawa europejskiego oceniają, że sprawa Placanicy, do której w tym artykule powracamy po raz wtóry, określa jasno, że nie można zakazywać zakładów sportowych legalnie prowadzonych z terenu jednego kraju wspólnoty, gdzie prawo dopuszcza taką działalność, w innym kraju wspólnoty, który takiej działalności zabrania. Ciekawe co na to eksperci z komisji sejmowej i “sędzia Gosiewski”.
W Niemczech trwa debata pomiędzy BLM (Bawarski Urząd Nowych Mediów) – organem kontrolnym prywatnych stacji radiowych i telewizyjnych, a Bawarskim Ministerstwem Nauki i Sztuki.
Ministerstwo nakazało BLM podjęcie króków zakazujących reklamy zakładów sportowych w Bawarii. BLM postanowiło sprzeciwić się Ministerstwu, co prawnie zostało potwierdzone w Sądzie Administracyjnym w Monachium. Sąd uznał, że rozkazy Ministerstwa w tym obszarze są niedopuszczalne.
Niestety sprawy nie wyglądają tak różowo. Komisja Europejska wszczęła przeciwko Niemcom procedury naruszające. Oznacza to, że prawo niemieckie narusza prawo unijne i jeśli nie zmieni tego do zakończenia procedur sprawa wyląduje w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, który ma prawo nałożyć na Państwo dotkliwe kary finansowe.
Niemcy postanowiły więc zmodyfikować swoje prawo zaczynając od LotterieStaatsvertrag, niestety nadal nie odpowiadało to normom unijnym. Komisja Europejska nakazała Niemcom wypracowanie bardziej sprawiedliwych przepisów hazardowych. Te obecne wyraźnie forują monopole państwowe, a to nie podoba się komisji.
Niemcy zastanawiają się teraz nad alternatywą dla monopoli, która byłaby kompromisem dla prywatnych operatorów i państwa. W Niemczech zabronione jest reklamowanie hazardu, mocno egzekwowane jest to w rejonie Badenii-Wirtenbergii, gdzie rozpoczął się proces przeciwko klubowi VFB Stuttgart.
Z drugiej strony, niektóre regiony bardziej ochoczo podchodzą do reklam hazardu przez kluby piłkarskie. Sąd Administracyjny Kolonii zdecydował ostatnio, że kluby, związki i inne podmioty sportowe mogą reklamować internetowe serwisy bukmacherskie, których siedziba mieści się na terenie któregoś z państw członkowskich. Wszystko odbyło się więc w zgodzie ze sprawą Placanicy.
To jednak tylko jaskółka, generalnie Sądy niemieckie ciągle opowiadają się przeciw reklamom serwisów bukmacherskich.
Wszystko to bardzo skomplikowane, każdy z krajów ma swoje przepisy, niejednokrotnie forujące monopole państwowe. Mało, które państwo opierające swoją politykę hazardową na monopolach państwowych jest zainteresowane oddaniem pola prywatnym operatorom.
Unia Europejska opowiedział się jasno, że nie będzie tolerować naruszenia prawa wspólnotowego.
Co jest naruszeniem prawa wspólnotowego? Okazuje się, że np.: karanie bukmacherów działających na podstawie legalnie wydanych licencji na terenie Unii.
Jak podejdzie do tego sejmowa „spec komisja”? Jesli ma zamiar zdelegalizować hazard on-line, to jak to wyegzekwuje?
A może lepiej opodatkować e-hazard i czerpać z tego korzyści? Podobno się nie opłaca.