Radny PiS nie chce cyrków w Chełmie
Gazeta Wyborcza. W Chełmie cyrki ze zwierzętami mogą mieć zakaz występowania. Na razie to pomysł jednego radnego, ale po wakacjach jego idea może się ziścić. To nielegalne - komentują cyrkowcy. <br />
W Chełmie cyrki ze zwierzętami mogą mieć zakaz występowania. Na razie to pomysł jednego radnego, ale po wakacjach jego idea może się ziścić. To nielegalne – komentują cyrkowcy.
Dominik Kisiel, radny PiS, przedstawił swoje racje na ostatnim posiedzeniu rady miasta. Uzasadniał to m.in. tym, że nawet telewizja publiczna nie transmituje takich przedstawień.
– Chcę w ten sposób pomóc zwierzętom – tłumaczy radny. – Nie mam nic przeciwko sztuce cyrkowej, ale nie kosztem innych stworzeń. Dlatego jestem przeciwny tylko cyrkom ze zwierzętami.
Swoją wiedzę o złej sytuacji zwierząt czerpie z obserwacji. – Kiedy chodziłem po zapleczu cyrku, widziałem je za kratami – tłumaczy. – Mają za małe klatki, są wypuszczane z nich tylko na występy.
Choć część radnych przyjęła wystąpienie Kisiela z lekkim rozbawieniem, sam zainteresowany uważa, że szansa na taką uchwałę może pojawić się we wrześniu. Złożył już pytanie do pani prezydent Chełma, czy są takie możliwości prawne i czy podobne próby podejmowane były w przeszłości.
Stanisław Mościcki, przewodniczący Rady Miejskiej w Chełmie: – Jestem zwolennikiem cyrku. Ale właściciele powinni zrobić wszystko, żeby zwierzęta były traktowane lepiej, bo tylko wtedy ich występy mogą sprawiać radość dzieciom. Jeśli będzie możliwość prawna zakazania cyrkom, w których są pokazy zwierząt, wjazdu do miasta, to radny Kisiel może liczyć na mój głos.
Według cyrkowców zakaz występów zwierząt to działanie nieuzasadnione i przede wszystkim bezprawne. – Kiedyś była taka próba w Bielsku Białej i Trybunał Konstytucyjny unieważnił tę decyzję. Nikt nie może utrudniać pracy przedsiębiorcom – mówi Stanisław Zalewski, dyrektor cyrku „Zalewski”. – Na nasze przedstawienia, gdzie występują zwierzęta, ludzie przychodzą bardzo chętnie. Także w Lublinie i Chełmie – dodaje.
Cyrk „Zalewski” oferuje publiczności występy tygrysów bengalskich, pudli, koni i wielbłądów. Jak zastrzega dyrektor, zwierzęta są pod ciągłą kontrolą. Każde z nich jest traktowane dobrze.
– Wyjeżdżamy za granicę i nigdy nie było problemów. Nasze zwierzęta są urodzone w niewoli, u nas się rozmnażają. Konie dożywają wieku 30 lat. Zwierzę to nasz partner i nie możemy go źle traktować – przekonuje Zalewski. – W Niemczech starzy treserzy zatrudniani są w zoo, żeby urozmaicali zwierzętom dni.
Jednak radny Kisiel nie zamierza się wycofać z pomysłu. W radzie miejskiej PiS ma pięć mandatów. Kisiel liczy, że jeśli pomysł poparliby posłowie PO, wówczas jest realna szansa na przeforsowanie uchwały. Radny chce też zaapelować do prywatnych właścicieli gruntów, aby nie dzierżawili ich cyrkom. Apel trafił do wydziału oświaty UM. – Żeby w szkołach nie pojawiały się plakaty cyrku, nie były rozdawane bilety. Chcę zachęcić rodziców, żeby zamiast do cyrku zabierali dzieci do miejsc, gdzie będą mogły zobaczyć zwierzęta w naturze – tłumaczy radny.
Dla „Gazety”:
Jacek Brożek, prezes Klubu Gaja, prowadzącego kampanię „Cyrk jest śmieszny – nie dla zwierząt”
Miejscem życia dzikich zwierząt jest przyroda. Publiczność widzi je tylko na arenie, a one podróżują z miasta do miasta w ciasnych klatkach. Dla tygrysa nie jest to komfortowe. Cyrk skierowany jest do młodego widza. Jeśli chcemy nauczyć dzieci wrażliwości i szacunku dla zwierząt, to takie formy nacisku są potrzebne. Są w Europie kraje, które nie wpuszczają na swoje terytoria cyrków, w których występują dzikie zwierzęta. W wielu miastach Wielkiej Brytanii obowiązuje prawo zakazujące występów dzikich stworzeń. To nie jest wymysł sprzed roku, ale cała kampania społeczna.