21.07.2019 00:00

Rośnie popularność wyścigów konnych w Polsce

Tak jak w Polsce skoki narciarskie są sportem narodowym, tak w Wielkiej Brytanii jest z wyścigami konnymi. Jedynie piłka nożna na Wyspach jest bardziej popularną dyscypliną. Jednak pod względem tradycji, elegancji, czy klasy - wyścigi konne nie mają sobie równych. Nawet słynny Wimbledon ogląda plecy imprezy w Ascot.

Udostępnij
Rośnie popularność wyścigów konnych w Polsce

Wyścigi konne dla Anglików są czymś więcej niż zwykłym sportem. Mówi się nawet, że są sercem Wielkiej Brytanii. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ kojarzą się z rodziną królewską, a ta w Anglii od wieków darzona jest ogromnym szacunkiem. 

Wcześniej wspomniany Wimbledon, który jest zaliczy do turniejów Wielkiego Szlema, pierwszy raz został rozegrany w 1877 roku. Oczywiście jest to najstarszy i najbardziej prestiżowy turniej tenisowy na świecie. Nawet osoby, które nie interesują się sportem wiedzą, że na Wimbledon przychodzi się odzianym na biało, a na trybunach zamiast orzeszków, spożywa się truskawki. Cóż, pierwsze skojarzenie z Wimbledonem? Klasa. Co zatem powiedzieć o wyścigach w Ascot, które pierwszy raz odbyły się w 1711 roku? Chyba tylko tyle, że nie ma drugiej imprezy sportowej na świecie, która cieszy się aż tak dużą popularnością, a na dodatek uchodzi za rewię mody. Takiej w dobrym, starym stylu, gdyż wyścigi konne to także tradycja. 

Tradycja bardzo długa, ponieważ wyścigi w Ascot rozgrywane są już od ponad trzystu lat! Po raz pierwszy zorganizowała je królowa Anna w 1711 roku. Trwały pięć dni od wtorku do soboty, co stało się tradycją. Royal Ascot Racecourse, bo tak brzmi pełna nazwa festiwalu, każdego dnia odwiedza królowa. Miejscem zmagań dżokejów jest miasteczko położone w hrabstwie Berkshire w południowej Anglii, które znajduje się niedaleko średniowiecznego zamku Windsor. Na czas wyścigów, królowa przenosi się do południowej rezydencji. 

Elżbieta II, mając zaledwie 19 lat, w 1945 roku, pierwszy raz wzięła udział w zawodach w Ascot. Od tamtego czasu nie opuściła ani jednych wyścigów, a jej konie nie raz wygrywały te prestiżowe zawody. Co ciekawe nawet królowa na stałe może cieszyć się tylko z pucharów w Gold Cup, Royal Hunt Cup oraz Queen’s Vase. Cała reszta – 27 innych trofeów – zmienia właściciela co roku. 

Oczywiście wyścigi konne cieszą się dużą popularnością w kolekturach. Co roku brytyjscy bukmacherzy w trakcie dużych imprez, przyjmują ogromną liczbę zakładów. Obstawiać można nie tylko gonitwy, ale także strój królowej, która zmienia go w każdym dniu Royal Ascot Racecourse. Trzeciego dnia zawsze ubiera najlepszą kreację. Rzecz jasna nie tylko członkowie rodziny królewskiej ubierają się według wytycznych. Dress-code obowiązuje każdego. Przykładowo na Royal Enclosure panów obowiązują jasne fraki i cylindry, a panie kapelusze i sukienki z zakrytymi ramionami. 

Najpopularniejsze wyścigi konne w Wielkiej Brytanii w 2017 roku

Royal Ascot – 295 000 osób 

Chelenham Festival – 261 000 osób

Epsom Derby Festival – 154 000 osób

Wówczas ten wynik dał drugiej miejsce pod względem popularności sportu w Wielkiej Brytanii.

Od pięciu lat notujemy wzrost liczby widzów, mieliśmy więc nadzieję, że ten moment, gdy powrócimy na drugie miejsce wreszcie nastąpi. Tak też się stało, co wiąże się z dużą odpowiedzialnością w kolejnych latach. Musimy zrobić wszystko, aby tą frekwencję nie tylko utrzymać a wręcz powiększyć… Miło jest gdy praca, którą się wykonuje przynosi efekty. Dołożyliśmy wielu starań, aby zachęcić ludzi do przybycia na tor i oglądania na żywo wyścigów konnych. Znów znaleźliśmy się na drugim miejscu pod względem liczby widzów i nie przeszkodziła nam w tym nawet nienajlepsza pogoda podczas wielu istotnych dla nas wydarzeń oraz rozgrywane w Rio de Janeiro igrzyska olimpijskie – powiedział szef brytyjskich wyścigów konnych Stephen Atkin.

Widownia jest ogromna, a warto zwrócić również uwagę na fakt, że bardzo trudno kupić bilety. Przede wszystkim trzeba dopełnić szeregu formalności, a także przejść kontrolę bezpieczeństwa straży królewskiej. To jednak nie wszystko, ponieważ największe szanse na wejście mają osoby, które otrzymały rekomendację od zeszłorocznych uczestników. Lub, co jest znacznie trudniejsze, od rodziny królewskiej. 

Piękne stroje, monarchowie, ekskluzywne jedzenie –  szampan, Pimms, homary, szparagi, truskawki ze śmietaną, a także ogromne pieniądze. Pula nagród w Royal Ascot sięga około 3,5 miliona funtów brytyjskich. Jak już wcześniej wspomnieliśmy także bukmacherzy w tym czasie przyjmują niezliczone liczby zakładów. Przykładowo w tym roku było głośno o dużych stratach firm bukmacherskich w trakcie Chelenham Festival. Sky Bet stracił około 3 miliony funtów podczas pierwszego wyścigu we wtorek. Natomiast William Hill ucierpiał w trzecim dniu festiwalu, gdyż stracił około 2,2 miliona funtów. Co ciekawe w tym roku największa wygrana (182 567 funtów) padła łupem amatora.

– Byłem przekonany, że wygrałem kilkaset funtów. Wróciłem do punktu i podałem kupon kasjerce, która zrobiła wielkie oczy. Nie wierzyła w to co widzi. Zapytałem więc ile wygrałem, a ona bardzo dyskretnie pokazała mi na karteczce sumę, którą zainkasowałem. Niesamowite uczucie, nadal w to nie wierzę – powiedział szczęśliwy zwycięzca. 

Bez wątpienia Wielka Brytania jest pionierem, jeśli chodzi o wyścigi konne, ale w Polsce także roście popularność tej dyscypliny sportu. Wszystko przez modernizację torów, a także wyższe nagrody w poszczególnych festiwalach. 

 Wyścigi konne w Polsce mają duży potencjał rozwojowy. Już pierwsze wyścigi w tym sezonie przyciągnęły 15 tys. ludzi. Macie znakomite obiekty i dużo inwestujecie, jakość koni wyścigowych w Polsce rośnie z każdym rokiem – powiedział w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marian Ziburske, prezes zarządu Grupy Westminster, głównego partnera sezonu 2018, a prywatnie także wielki fan jeździectwa.

– Osoby odwiedzające tor spędzają tu 5–6 godzin. Można przyjść z rodziną. Dobrze bawić mogą się tu również dzieci, dla których przewidziano mnóstwo aktywności, jak np. jazda na kucykach – dodał Ziburske.

W Polsce wyścigi konne są obecnie rozgrywane w Warszawie (Tor wyścigów konnych Służewiec), we Wrocławiu (Tor wyścigów konnych Partynice), Sopocie (Hipodrom Sopot) oraz w podkrakowskim Buczkowie. Najpopularniejsze gonitwy odbywają się na torze w Służewcu: – Wyścigi z roku na rok zwiększają swoją publiczność. Obserwujemy z każdym kolejnym rokiem wzrost sprzedaży biletów na poszczególne wydarzenia. Jeszcze nie zakończyliśmy tego wzrostu i myślę, że popularność wyścigów będzie z każdym rokiem rosła. Otwarcie sezonu jest jednym z większych dni wyścigowych. W tym roku przez tor w ciągu całego dnia przewinęło się już ponad osiem tysięcy osób – powiedział Sylwester Puczen, rzecznik prasowy Toru Służewiec.

Trudno sobie wyobrazić, by polskie festiwale konne nawet za 50 lat stały się najbardziej prestiżowe na świecie, ale nie sposób również nie zauważyć, że nasi rodacy zaczynają przekonywać się do tego sportu.

– Jesteśmy jeszcze daleko za krajami zachodnimi, gdzie wyścigi są na bardzo wysokim poziomie. W Polsce to się powoli odradza i wraca do dawnej popularności. Ludzie chcą tutaj przychodzić i to naprawdę cieszy – powiedział portalowi natemat.pl Maciej Łuczyński, redaktor naczelny Galopuje.pl. 

Popularność wyścigów konnych w naszym kraju rośnie również ze względu na zainteresowanie celebrytów. Na Służewcu w tym roku na wielu gonitwach był Marcin Gortat, który chwalił się w social mediach, że obstawia zakłady. Ba, obstawiał na konie byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Jerzego Engela. Były trener m.in. Polonii Warszawa w zeszłym roku wygrał na wyścigach 140 000 złotych, ale to i tak nic przy wartości hodowli, którą prowadzi wraz z żoną. 

Wzrost popularności wyścigów konnych w Polsce nie został niezauważony przez ludzi z branży bukmacherskiej. Niedługo wystartuje bukmacher „Traf – Zakłady Wzajemne sp. z o.o.„, w którym gonitwy będzie można obstawiać online. 

Udostępnij
BB

BB