Rząd będzie walczył
Ministerstwo stworzy rejestr zakazanych stron. Ma to być sposób na ograniczenie strat budżetu. Czy nie okaże się to jednak walką z wiatrakami?
William Hill, Unibet, Bet-at-home, Bet365 czy Bwin – najbardziej znane firmy bukmacherskie świata – za kilka miesięcy mogą nie być już dostępne w polskim internecie. Jeżeli nie uzyskają polskiej licencji, wszystkie znajdą się w tzw. rejestrze zakazanych domen, nad którym pracuje Ministerstwo Finansów (MF).
Podatki wyciekają
Dziś przeciętny polski internauta może skorzystać z co najmniej 60 portali oferujących zakłady wzajemne, loterie i e-kasyna. Problem w tym, że na liście licencjonowanych firm, które mogą prowadzić zakłady wzajemne online zgodnie z polskim prawem, jest tylko siedem podmiotów. Wśród nich są m.in.: STS, Fortuna i Totolotek. Za pół roku obstawianie wyników meczu piłkarskiego lub gra w pokera na pieniądze na stronach internetowych, które będą ujęte w rejestrze MF, będzie jednak niemożliwe. Internauci będą z nich przekierowywani na witrynę resortu finansów. MF – zgodnie z podpisaną już przez prezydenta nową ustawą hazardową – od lipca ma bowiem blokować adresy operatorów działających w naszym kraju nielegalnie.
W całej sprawie chodzi o gigantyczne pieniądze, które zamiast do budżetu państwa płyną do rajów podatkowych. Tylko pięć firm bukmacherskich, które działają na polskim rynku bez zezwolenia, generuje globalnie ponad 20 mld zł przychodów rocznie. Unikają jednak naszego fiskusa. Z wartego ponad 5 mld zł rodzimego rynku gier hazardowych wycieka w ten sposób potężny strumień niezapłaconych podatków. Szacuje się, że aż 90 proc. rynku hazardowego online obsługują firmy zarejestrowane np. na Gibraltarze, w Panamie, na Kostaryce czy w tak egzotycznych miejscach, jak Kahnawake (kanadyjski rezerwat Indian), Curacao czy Alderney (część Wysp Normandzkich). Paweł Rabantek z STS podkreśla, że takie firmy stanowią nieuczciwą konkurencję dla tych działających legalnie, które płacą podatki.
Nie będzie drugiej Danii
Rejestr MF nie jest jeszcze gotowy. W internecie pojawiła się już jednak prywatna strona z listą domen bukmacherskich, która od strony wizualnej sugeruje, że jest to oficjalny rejestr rządowy. Dzięki sygnałowi od „Rzeczpospolitej" MF zainteresował się już tą witryną. – To z pewnością nie jest nasz rejestr – zastrzegają w resorcie i zapowiadają interwencję w tej sprawie.
To będzie przedsmak walki MF z domenami internetowymi. Marta Kostka, szefowa Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich (zrzesza operatorów działających legalnie), twierdzi, że blokowanie stron prowadzonych przez nielegalnych bukmacherów może być nieskuteczne. Anna Wietrzyńska-Ciołkowska, radca prawny w DLA Piper, wyjaśnia nam, że ominięcie rządowych blokad nie będzie problemem, bo blokowane będą konkretne domeny z rejestru. – Po zablokowaniu jednej szybko pojawi się kolejna oferująca te same usługi – wyjaśnia.
Rządowy bat raczej nie przekona zagranicznych operatorów do uzyskiwania polskich licencji. Joanna Dzios z Europejskiego Stowarzyszenia Gier i Zakładów EGBA wyjaśnia, że nowa ustawa hazardowa nie zmieni stawki obowiązującego podatku ani nie upoważni prywatnych operatorów do oferowania innych niż zakłady wzajemne produktów hazardu online.
– Niezmiennie obowiązywać będzie jedna z najwyższych stawek podatkowych w Europie i wąska grupa dozwolonych produktów. Narzędzia te nie pozwolą na powtórzenie w Polsce sukcesu z rynku duńskiego, gdzie udało się niemal całkowicie zlikwidować szarą strefę – przewiduje.
Źródło: www.rp.pl