Pierwsze salony otwarto pod koniec czerwca. Ich obecność odczuje budżet państwa, gdyż jak informuje Money.pl, wygenerowały one w tak krótkim czasie milion złotych. Oczywiście to oznacza, że za tyle zagrano, a nie wpłacono.
– Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowego przyjęcia naszych salonów gier. Zarejestrowało się w nich już 400 graczy, a proszę pamiętać, że my nie możemy ich w żaden sposób promować. Zabroniona jest nie tylko reklama, ale nawet informowanie o lokalizacjach – powiedział Olgierd Cieślik, prezes Totalizatora Sportowego.
O obszernych formularza pisaliśmy TUTAJ. Nie dziwi nas radość Cieślika, że ludzie wypełniają i grają.
Tak czy inaczej, Totalizatora nie zniechęca 50-procentowy podatek, który należy zapłacić od rzeczywistego zarobku na graczach. Dlaczego to się opłaca? Przede wszystkim rynek automatów działał głównie w szarej strefie, a ostatnio, po wejściu ustawy hazardowej, wręcz w czarnej. Swego czasu wyceniano go na kilka miliardów złotych.
– Liczymy na otwarcie kilkudziesięciu lokali w kilka miesięcy. Za pewien czas chcemy otwierać nawet jeden salon gier dziennie. Chcemy, aby miały też ofertę gastronomiczną – zapewnił Cieślik.
źr. money.pl