Trybuna o ustawie
Ustawa o grach i zakładach wzajemnych to jeden z najczęściej nowelizowanych aktów prawnych w Polsce. W latach 1990 – 2001 zmieniano ją co najmniej dziesięć razy.
Ustawa o grach i zakładach wzajemnych to jeden z najczęściej nowelizowanych aktów prawnych w Polsce. W latach 1990 – 2001 zmieniano ją co najmniej dziesięć razy. Inicjatyw poselskich, które nie przebiły się przez sejmowe sito, nie ma co liczyć. Były ich dziesiątki. Co takiego jest w tym prawie, że budzi emocje niczym Doda u dojrzewających chłopców?
Ustawa o grach i zakładach wzajemnych reguluje funkcjonowanie rynku hazardu w Polsce. A polityka i hazard od czasów biblijnych szły ręka w rękę. A raczej ręka rękę tu myła…
Duża kasa
Wpływy tylko z Totalizatora Sportowego do budżetu państwa wyniosły w roku ubiegłym ponad miliard zł. A są jeszcze kasyna, salony gry i zakłady bukmacherskie. Przychody polskiego rynku hazardu mogą w tym roku przekroczyć 12 mld zł. Dodajmy wydatki na reklamę – skromnie licząc – rocznie ponad sto milionów zł. No i zagranicznego operatora systemu lottomatów, który – jeśli wierzyć nieoficjalnym informacjom – pobiera od obrotów Totalizatora od 5 do 7 proc. za swój trud.
Jakiż polityk przejdzie obok tych wielkości obojętnie?
W roku 2007 trud nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych wzięło na swe barki Prawo i Sprawiedliwość. Sugerowano wówczas, że ustawa pisana była ,,pod Totalizator”. Skończyło się tym, że rzutem na taśmę, na ostatnim przed wyborami posiedzeniu Sejm przyjął podniesienie opłat pobieranych z automatów o niskich wygranych.
W tym roku zmianami w ustawie zajęła się Platforma. A konkretnie odpowiedzialny za służbę celną wiceminister finansów Jacek Kapica. Dotychczas jego zespół wykonał z projektem trzy podejścia. Pierwsze w kwietniu, drugie w czerwcu, a trzecie w sierpniu br.
O wersji kwietniowej zapomnijmy, została ona mocno skrytykowana w trakcie konsultacji międzyresortowych. Podejście czerwcowe skończyło się tym samym. Wersja sierpniowa budzi identyczne emocje. Każdy może to sprawdzić zerkając na stronę internetową Ministerstwa Finansów, które – trzeba to oddać – nie ukrywa opinii dotyczących nowego prawa.
Sprawie nie nadano rozgłosu
Czytając treść uzasadnienia do wersji ustawy z 5 sierpnia br. zauważyłem, że resort proponuje, by nowe prawo weszło w życie z dniem 1 stycznia 2009 r.
Wydaje się, że czasu jest wiele, a biorąc pod uwagę zapowiadane przez Platformę październikowe ,,przyśpieszenie” urzędnicy mogli z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Otóż nic z tego! Nieoficjalnie dowiedziałem się, że sierpniowa wersja projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych trafić miała na posiedzenie Rady Ministrów na początku września. I – jak mi powiedziano – trafiła. Po czym została zeń odesłana do poprawki z powodu krytycznych uwag części członków Rady Ministrów. Sprawie ze zrozumiałych względów nie nadano rozgłosu.
Źli ludzie natychmiast zaczęli szeptać, że była to robota lobbystów z firmy Central European Consulting Sp. z o.o. (CEC) z siedzibą przy ul. Wiejskiej 12. Firma ma biuro tuż obok Sejmu i działa w imieniu spółki GTECH POLSKA obsługującej system lottomatów. W jej imieniu pracownicy CEC Łukasz Jachowicz i Tomasz Kępiński mają wspierać postulat usunięcia z polskiego systemu prawnego instytucji dopłat i zastąpienie go ,,rodzajem podatku”. Tak stoi w opublikowanym na stronie internetowej resortu finansów ,,Zgłoszeniu zainteresowania pracami nad projektem” lobbystów z firmy CEC.
Uważam, że to nieprawda. Sporo merytorycznych uwag wnieśli eksperci reprezentujący branżę hazardową, a także eksperci Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Promowania Odpowiedzialnej Gry. Dodajmy do tego wątpliwości Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dotyczące obaw, że proponowana przez resort finansów nowelizacja oznacza pełną liberalizację rynku.
Spowolnienie prac
Nie jest tajemnicą, że inicjatywa Platformy zmiany ustawy o grach i zakładach wzajemnych spotkała się z żywym odzewem na świecie. Latem nad Wisłę zawitali m.in. przedstawiciele silnych grup kapitałowych reprezentujących biznesy rosyjski i kolumbijski. Nie kryli, że pieniądze nie stanowią dla nich problemu. Ich wizyty zaalarmowały organy państwa z urzędu zajmujące się takimi inwestorami. Dyskretnie dano komu trzeba do zrozumienia, że kierunek zmian proponowanych przez resort finansów jest nie do końca zbieżny z interesem narodowym…
Rząd miał zareagować na to spowolnieniem prac. Istnieje też silna obawa, że gdy projekt znajdzie się w Sejmie, tak jak w latach poprzednich dojdzie w kuluarach do dzikich awantur. Pojawią się oskarżenia o sprzedajność i kupczenie ustawami. Media na pewno będą miały o czym pisać.