Ukradli kasę z totolotka
Gazeta Wyborcza. Dwaj mieszkańcy Oruni obezwładnili pracownicę kolektury gazem łzawiącym i zabrali jej całodzienny utarg. Wcześniej napadali m.in. na aptekę i oddziały firm bukmacherskich. W czwartek trafią do aresztu.
Dwaj mieszkańcy Oruni obezwładnili pracownicę kolektury gazem łzawiącym i zabrali jej całodzienny utarg. Wcześniej napadali m.in. na aptekę i oddziały firm bukmacherskich. W czwartek trafią do aresztu.
Marek B. (31 lat) i Tomasz M. (27 lat) we wtorek po godz. 19 zaczaili się na pracownicę kolektury totolotka, która wracała do domu. Gdy wysiadła z samochodu przed swoim blokiem przy ul. Cebertowicza na Chełmie, nie miała pojęcia, że jest obserwowana przez rabusiów. Miała przy sobie torbę z pieniędzmi z całodziennego utargu i losy loterii pieniężnej totolotka (wszystko o łącznej wartości ponad 2 tys. zł). Kobieta czuła się bezpiecznie, bo towarzyszył jej mąż.
– Gdy wchodzili do klatki schodowej, zostali zaatakowani. Jeden z bandytów rozpylił w powietrzu gaz łzawiący, a drugi wyrwał zaskoczonemu mężczyźnie z ręki torbę z utargiem. Sprawcy mieli jednak pecha, bo w pobliżu byli policjanci – mówi rzeczniczka gdańskiej policji Dominika Przybylska.
Marka B. zatrzymano po krótkim pościgu, ale jego kolega uciekł. Funkcjonariusze jednak szybko ustalili, gdzie mieszka, i już po chwili byli przed jego domem na Oruni.
– Mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi – relacjonuje Beata Domitrz-Borszewska z biura prasowego KMP. – Funkcjonariusze znaleźli na to sposób: wezwali na pomoc strażaków, którzy wyważyli okno.
Obaj mężczyźni trafili do policyjnej izby zatrzymań. Dziś sąd zdecyduje, czy zostaną tymczasowo aresztowani. Odzyskano także torbę z pieniędzmi i losami, którą bandyci porzucili podczas ucieczki. W mieszkaniu jednego z nich znaleziono kominiarki, których używali podczas wcześniejszych napadów.
Obecność policjantów w pobliżu miejsca napadu nie była przypadkowa. – Przestępcy od kilku tygodni byli obserwowani, bo najprawdopodobniej mają na koncie kilka podobnych czynów – mówi anonimowo jeden z funkcjonariuszy. – Chodzi m.in. o napad na zakład bukmacherski i aptekę w centrum miasta. Wtedy sprawcy zastraszyli ofiary narzędziem przypominającym broń palną oraz skuwali je kajdankami.
Jeśli dalsze śledztwo potwierdzi ustalenia policjantów, to za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia obu gdańszczanom grozić będzie po 12 lat więzienia.