29.12.2020 15:37

„W listopadzie były dni, gdy traciliśmy nawet kilkanaście milionów złotych”

Sebastian Ogórek, redaktor naczelny money.pl przeprowadził wywiad z prezesem i współwłaścicielem STS-u, Mateuszem Juroszkiem. W rozmowie poruszone zostały m.in. takie kwestie jak dramatyczny listopad dla bukmacherów, kasyno online, czy szara strefa, która w Polsce nadal posiada kilkadziesiąt procent rynku. Szef największego w Polsce bukmachera opowiedział również o swoich początkach w biznesie, czy ekspansji na zagraniczne rynki. 

„W listopadzie były dni, gdy traciliśmy nawet kilkanaście milionów złotych”

Brak konkurencji

Od wielu lat STS jest bezsprzecznym liderem na polskim rynku zakładów bukmacherskich. Mateusz Juroszek w rozmowie dla money.pl podkreśla, że obecnie w Polsce jego firma odjechała konkurencji: – Mam gen konkurencji, walki. Jako dziecko tak mnie wychowywano. Grałem w piłkę, później trenowałem na snowboardzie, brałem udział w Mistrzostwach Polski juniorów. W liceum podobnie byłem we wszystkich możliwych reprezentacjach. W biznesie też lubię udowadniać swoją wartość. Na przykład wygrywać rywalizację o udziały rynkowe. Z tym że od pewnego czasu ta rywalizacja jest dla nas stosunkowo prosta.

W STS wyznaczamy sobie maksymalne plany z pełną świadomością, że jeśli je wykonamy, to za rok musi być jeszcze lepiej. Nasza konkurencja podchodzi dziś do biznesu inaczej, co ma swoje odzwierciedlenie w pozycji rynkowej – dodał Juroszek.

Inwestycje w zagraniczne rynki

Od początku 2019 roku STS działa na takich rynkach jak: Wielka Brytania, Norwegia, Islandia, Słowenia, Luksemburg, Andora, San Marino, Łotwa, Malta, czy Gibraltar. Mateusz Juroszek podkreślił, że na tych rynkach STS jest nowy, więc musi inwestować w marketing: – W branżowych portalach ostatnio zostaliśmy sklasyfikowani jako 21. największa firma na świecie w bukmacherce. To jest dla nas piękne, pokazujemy, że Polak potrafi. Poza naszym krajem zawsze jednak zaczynamy od zera. Musimy więc sporo wydać na marketing.

Nie chcemy jednak powiedzieć: od teraz wchodzimy z całą mocą w jeden rynek. Działamy spokojnie, bez niepotrzebnego ryzyka. Ale jednocześnie w przyszłym roku zagranica da nam dodatkowe kilkaset milionów złotych przychodu – zakończył optymistycznie Juroszek.

Inwestor w STS?

W branżowych rozmowach bardzo często mówi się o tym, że STS stał się atrakcyjny dla wielu Inwestorów. Szef STS podkreślił jednak, że niekoniecznie przejęcie lub sprzedaż udziałów się wydarzy, choć nie wyklucza takiego scenariusza, gdy oferta będzie atrakcyjna: – Jak ktoś przyjdzie i położy na stole potężną ofertę, to będziemy rozmawiać. Natomiast teraz po COVID-19 czekają nas bardzo dobre lata. W przyszłym roku mamy piłkarskie Euro i igrzyska. Później mistrzostwa świata w piłkę nożną w Katarze.

Jeśli potencjalny inwestor będzie chciał 20 proc. i dobrą dywidendę, to jest to ciekawa oferta. Na dziś ja mam 49 proc., mój ojciec 51 proc. On przede wszystkim angażuje się jednak w swoją firmę deweloperską Atal. Cieszę się, że udało nam się z STS-u zbudować lidera rynku, który wzbudza zainteresowanie inwestorów. Z drugiej strony jest ryzyko polityczne, że otoczenie biznesowe dla bukmacherów w Polsce będzie coraz trudniejsze. Jest więc czasem pokusa, by się nad tym pochylić. Trzeci pomysł to giełda. Po Allegro i ich debiucie widać, że to ciekawe rozwiązanie – tłumaczy Juroszek.

Szara strefa

Mateusz Juroszek w wywiadzie opowiedział również o szarej strefie, która nadal jest silna w Polsce, na czym traci przede wszystkim skarb państwa: – Szara strefa w bukmacherce to dziś kilkadziesiąt procent, a więc i ogromne straty dla budżetu państwa. Cały czas jest tutaj jeszcze dużo do zrobienia. My pokazujemy jednak, że warto nam zaufać i wpuścić w kolejne sfery. Mogę zagwarantować, że przyniesie to budżetowi państwa kolejne miliony złotych w podatkach.

To zależy od formy i wysokości opodatkowania, ale sądzę, że to może być drugie tyle, co teraz. Z 360 mln zł zrobiłoby się pewnie z 700 mln zł tylko od nas. Dlatego inwestujemy za granicą, bo jak się to już wydarzy w Polsce, to my będziemy gotowi – powiedział szef STS-u.

Dramatyczny listopad

CEO STS potwierdził również to o czym mówi się w branży w ostatnim czasie, czyli fakt, że listopad był jednym z najgorszych miesięcy dla firm bukmacherskich na całym świecie: – Listopad był chyba najgorszym miesiące w historii branży bukmacherskiej. Są nawet firmy w Europie, które nie przetrwały.

Do takiej sytuacji doszło, ponieważ w listopadzie zwykle wygrywali sami faworycie, a to najgorsze wyniki dla operatorów zakładów bukmacherskich: – Mieliśmy zero zysku z zakładów. Nie mówię tu nawet o kosztach. W listopadzie do biznesu dołożyliśmy i to przy rekordowych obrotach. Były dni, gdy traciliśmy nawet kilkanaście milionów złotych. Dostaję dziennie kilka raportów, w tym te o północy. Jak się budziłem czy sprawdzałem telefon, to chciało mi się wymiotować. To były tak potężne straty.

W takim momentach trzeba czekać. Statystyka musi wreszcie zacząć działać. W tym roku mamy bardzo dużo imprez sportowych skumulowanych po lockdownie. Jak wszyscy faworyci wygrywają przez 3-4 dni, to wiadomo, że po jednym sukcesie klient obstawia jeszcze raz, to się kumuluje i robi się problem. W grudniu już jednak się odbijamy – zakończył Mateusz Juroszek.

Udostępnij
Bartosz Burzyński

Bartosz Burzyński