„Przeszliśmy drogę od małego biura na warszawskiej Pradze, do ponad 300 osobowej firmy”
Redakcji Interplay udało się porozmawiać z Wojciechem Włodarczykiem - prezesem polskiego oddziału IGT. Głównymi tematami był wygrany przetarg na dostarczanie i obsługę centralnego systemu loteryjnego dla Totalizatora Sportowego, rozwój technologiczny firmy IGT i trudności jakie spowodowała pandemia. Wojciech Włodarczyk znalazł się na 7. miejscu listy 50 najbardziej wpływowych osób w polskim hazardzie 2020 opublikowanej przez Interplay.
Nowym-starym dostawcą systemu loteryjnego zostało konsorcjum firm IGT. Współpraca ta trwa już więc prawie 30 lat, a będzie trwała przynajmniej jeszcze kolejną dekadę. Jak Pan ocenia przedłużenie współpracy z Totalizatorem Sportowym, który na polskim rynku jest dla Państwa kluczowym partnerem.
Przede wszystkim bardzo się cieszę z tego, że nasza współpraca z Totalizatorem Sportowym będzie kontynuowana. Radość jest szczególna, bo muszę przyznać, że to postępowanie przetargowe, było jednym z najważniejszych i najbardziej wymagających pod względem merytorycznym i organizacyjnym dla naszej firmy w ostatnim czasie. Przy czym nie mam na myśli wyłącznie Polski (współpracujemy z loteriami na całym świecie). Wymagania Totalizatora Sportowego, zawarte w tym procesie, były niezwykle precyzyjne i wymagające dużej wiedzy, nie do spełnienia bez znajomości polskiego rynku loteryjnego od przysłowiowej „podszewki”.
IGT rywalizowało z Scientific Games, Intralotem i Operatorem Chmury Krajowej. Co Pana zdaniem wyróżnia IGT na tle konkurencji?
Naszymi konkurentami w tym postępowaniu były wiodące firmy z branży, tym bardziej cieszy nas wygrana. Myślę, że bardzo pomógł nam fakt, że działamy na rynku polskim od 30 lat i jak już wspomniałem wcześniej, doskonale znamy oczekiwania polskiego gracza. Według mnie nie bez znaczenia było również to, że mamy na miejscu w Warszawie rozbudowane centra: technologiczne – będące wiodącym ośrodkiem R&D dla całej branży loteryjnej i operacyjne – sprawujące na co dzień nadzór nad pracą kilkudziesięciu tysięcy terminali w kilku loteriach w Europie. Zatrudniamy w Polsce ponad 300 osób – od kierowników projektów, programistów, testerów, po zespoły marketingowe. Warszawskim odziałem IGT zarządza w pełni polski zarząd, co jest istotne przy podejmowaniu decyzji biznesowych. Także jesteśmy w pełni przygotowani do wdrożenia nowego systemu, zarówno merytorycznie jak i organizacyjnie.
Branża od zawsze była dynamiczna i innowacyjna. Wiele firm, podobnie jak Totalizator Sportowy jest w intensywnej fazie transformacji technologicznej. Jak IGT radzi sobie na tym polu?
To prawda, że wiele loterii przechodzi teraz transformację i tutaj warto wspomnieć, że Totalizator Sportowy wiedzie prym, jeśli chodzi o najnowsze rozwiązania dla swoich graczy. Kiedyś na forum międzynarodowym mówiło się, że wszystko co wymyślono w branży nowych technologii dla loterii, natychmiast pojawia się w loterii fińskiej. Teraz mówiąc o liderach, coraz częściej wspomina się polską loterię. Bardzo mnie to cieszy. Również dlatego, że jako dostawca mamy w tym swój skromny udział.
Jeśli chodzi o innowacje w naszej branży, to zawsze podkreślam, że jesteśmy firmą technologiczną, także nowe wyzwania, to jest to co nas rozwija. Biorąc pod uwagę, że dostarczamy rozwiązania dla większości loterii na świecie, mogę sobie pozwolić na nieskromne stwierdzenie, że radzimy sobie całkiem nieźle na tym polu.
Ale patrząc od środka na zmiany, jakie zachodzą w obszarze nowych technologii na światowym rynku loteryjnym, skłaniałbym się raczej ku twierdzeniu, że są one ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Głównie z dwóch powodów. Pierwszy powód, wg mnie najważniejszy, to przyzwyczajenia i oczekiwania graczy. Zawsze bacznie je obserwujemy i na tej podstawie proponujemy nowe rozwiązania. Nigdy odwrotnie. To co sprawdza się w jednym kraju, nie musi zadziałać w innym, z różnych względów: kulturowych, finansowych, prawnych. Dlatego nie ma mowy o przygotowywaniu jakichś innowacji gdzieś na drugim końcu świata i przenoszeniu ich 1:1 w danym kraju, w dodatku w tym samym momencie. Tu musi być wszystko „szyte na miarę”. Drugi powód to koszty. Zmiana systemu loteryjnego wiąże się z ogromnymi nakładami.
Dlatego loterie decydują się na to co 7-10 lat. I jest to optymalny czas, z jednej strony pozwalający na maksymalną eksploatację posiadanych rozwiązań, z drugiej na stopniowe przygotowywanie się do wprowadzenia nowych.
Czy cele będzie trudniej osiągnąć niż dotychczas, ponieważ cały czas znajdujemy się w trakcie pandemii? Czy wpłynęła ona na działania operacyjne IGT?
Pandemia zaskoczyła nas tak, jak chyba wszystkich na świecie. Na szczęście dzięki odpowiednim procedurom, które wdrożyliśmy niemalże natychmiast po pojawieniu się pierwszych zakażeń w Polsce, udało nam się znacznie ograniczyć zagrożenie w naszych biurach. Potrzebowaliśmy niespełna 24 godzin by zmienić tryb pracy i zacząć pracować zdalnie. Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że działamy bardzo sprawnie, bez szkody dla naszych klientów. Przykładem może być projekt dla loterii izraelskiej Mifal Hapayis, który rozpoczęliśmy pod koniec 2019 roku. Przez parę pierwszych miesięcy realizowaliśmy go w standardowy sposób (nasz zespół regularnie latał do Tel Awiwu), ale od marca 2020 roku musieliśmy przejść w 100% na pracę zdalną. Na szczęście procedury zadziałały i mimo utrudnień, pandemia nie przeszkodziła nam w uruchomieniu z sukcesem nowego systemu we wrześniu br.
Prezesem zarządu IGT Poland jest Pan od 2010 roku, ale z polskim oddziałem firmy związany jest Pan od 1991 roku, czyli od samego początku. Czy z tego powodu tak wieloletnia współpraca z Totalizatorem Sportowym ma dla pana szczególne znaczenie?
Na pewno jest w tym wątek emocjonalny. Współpraca z Totalizatorem Sportowym, to także w dużej mierze moja kariera zawodowa. Współtworzyłem polski oddział IGT, który powstał właśnie po to, by obsługiwać polską loterię. Z nieukrywaną dumą patrzę jak w ciągu 30 lat funkcjonowania w Polsce, przeszliśmy drogę od małego biura na warszawskiej Pradze, do ponad 300 osobowej firmy, która rocznie eksportuje usługi IT o wartości ok. 70 mln złotych dla loterii na całym świecie.
Proszę opowiedzieć, jak IGT zmieniało się na przestrzeni tych niemal 30 lat od kiedy Pan jest w firmie?
Firma IGT pojawiła się w Polsce w 1991 roku. Nasz kraj był jednym z pierwszych w Europie, gdzie wdrożono system on-line do sprzedaży zakładów loteryjnych. Jako jeden z kilku pracowników organizowałem od podstaw miejscowy oddział i wsparcie technologiczne polskiej loterii. Na początku mieliśmy w Warszawie czterech programistów (Polaków), którzy wcześniej spędzili w USA kilka miesięcy na specjalnym szkoleniu, aby móc wszelkie zmiany systemowe robić na miejscu. Pozwoliło to na pełne dostosowanie wdrażanej technologii do potrzeb rynku i oczekiwań polskich graczy.
Szybko okazało się jednak, że potencjał polskich pracowników jest tak duży, że firma zachęciła nas do rozwijania swoich umiejętności podczas realizacji projektów także dla loterii poza Polską. Jednym z naszych największych lokalnych sukcesów było stworzenie od podstaw procedur testowania systemów loteryjnych, które zostały później wdrożone na całym świecie i są stosowane do dziś. Opracowała je nasza koleżanka Barbara Klein. To tylko jeden z wielu przykładów.
Dzisiaj w Polsce zatrudniamy ponad 300 pracowników, tutaj płacimy podatki i mamy polski zarząd. Korporacyjne zaplecze w niczym nam nie przeszkadza, pozwala natomiast na takie nakłady na rozwój i inwestycje, na które nie moglibyśmy sobie pozwolić będąc firmą lokalną. Stąd też między innymi nasza przewaga konkurencyjna.
Jak ocenia Pan potencjał wzrostu rynku hazardowego w Polsce w najbliższych latach? Czy IGT będzie chciało mocniej konkurować w innych segmentach rynku?
IGT Poland to rozwiązania technologiczne dla loterii. Skupiamy się na tym obszarze i w nim będziemy się rozwijać w najbliższych latach. A jest nad czym pracować, bo potencjał wzrostu całego rynku hazardowego jest wysoki. Aby być jego udziałem, musimy mocno się skupić nad rozwojem naszej oferty, nie tylko dla polskiego klienta, ale i dla pozostałych loterii w Europie. Oprócz wdrożenia nowego systemu dla Totalizatora Sportowego, realizujemy równolegle z Polski projekty między innymi dla loterii w Czechach, Izraelu, Szwajcarii.
Od początku istnienia rankingu Najbardziej Wpływowych Osób w Polskim Hazardzie stworzonym przez Interplay znajduje się Pan w czołówce zestawienia. Jak ocenia Pan to wyróżnienie?
Jestem zaszczycony tym wyróżnieniem. Kiedy zaczynałem pracę wiele lat temu jako operator komputerowy systemu loteryjnego, nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś znajdę się w tak prestiżowym gronie. To dla mnie ważne nie tylko ze względu na ogromne znaczenie tej nagrody w naszej branży, ale także z powodów osobistych. Przypomina mi to, że moja praca jest pozytywnie postrzegana przez najważniejsze osoby z mojego zawodowego otoczenia.
Rozmawiał Maciej Akimow