,,Zarządy spółek bukmacherskich stoją dzisiaj między młotem, a kowadłem”
Temat, który wraca regularnie, to pobieranie od operatorów opłat za wyniki sportowe. Dziś porozmawialiśmy z radcą prawnym Markiem Skrzyńskim, przedstawicielem Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich o opłatach firm bukmacherskich na rzecz PZPN/ESA za okres, kiedy rozgrywki nie odbywały się, gdyż zostały odwołane z powodu epidemii koronawirusa.
Ostatnio w branży wiele mówi się, jak panujący stan epidemii wpłynął na rynek bukmacherski
w Polsce. Jednym z wątków tej dyskusji jest opłata, jaką firmy bukmacherskie uiszczają do związków sportowych – w szczególności do PZPN-u oraz Ekstraklasy SA. W czym leży problem?
W zasadności pobierania tej opłaty w okresie epidemii. Każdy legalnie działający bukmacher urządzający zakłady wzajemne, dotyczące wyników sportowego współzawodnictwa musi uzyskać zgodę krajowego organizatora takiego wydarzenia czy rozgrywek. Ustawa o grach hazardowych wprawdzie nic nie mówi o wynagrodzeniu za jej udzielenie, jednak przynajmniej część organizatorów, w tym PZPN oraz Ekstraklasa z tytułu udzielenia takiej zgody i udostępnienia wyników, pobierają z tego tytułu wynagrodzenie. Dodatkowo w przypadku PZPN oraz Ekstraklasy firmy bukmacherskie muszą płacić tym podmiotom 0,5 % nie tylko od przychodu z zakładów wyłącznie na polską piłkę, a całkowitych przychodów brutto. Jest to sytuacja absurdalna, w której operatorzy muszą wnosić opłatę od sporów, którą np. już zapłacili na podstawie innych umów z właściwymi organizatorami.
W czasie epidemii jednak (a przynajmniej w pewnym jej okresie) wszystkie mecze piłkarskie zostały odwołane, a jedynym źródłem przychodów bukmacherów stały się sporty wirtualne lub zakłady na niszowe dyscypliny w ramach zagranicznych rozgrywek. Bukmacherzy słusznie, zatem zadają pytanie, dlaczego mieliby za ten okres płacić?
A powinni?
To zależy od brzmienia zawartej z PZPN i Ekstraklasą umowy. Dopiero, jeżeli umowa nie przewiduje w tym zakresie szczególnych rozwiązań, należy sięgnąć do odpowiednich przepisów kodeksowych – a te w mojej ocenie jednoznacznie wskazują, że opłata się nie należy.
PZPN oraz Ekstraklasa powołuje się na postanowienie, w którym zastrzegli możliwość zmiany terminu wydarzenia sportowego.
Moim zdaniem to nie wystarczy. Zmiana terminu to nie odwołanie czy zawieszenie rozgrywek. Zmiana terminu wydarzenia sportowego polega na odwołaniu wydarzenia w pierwotnie zaplanowanym terminie z równoczesnym wskazaniem nowego. Pamiętajmy przy tym, że w takiej sytuacji bukmacherzy nadal mogą na dane wydarzenie przyjmować zakłady – wiadomo, bowiem, czy i kiedy dane wydarzenie się odbędzie, co umożliwia przygotowanie oferty. My zaś rozmawiamy o sytuacji, w której nie mamy do czynienia ze zmianą kalendarza imprez, lecz ich odwołaniem, bez wskazywania, czy i kiedy konkretnie dane wydarzenie się odbędzie. Brak tych informacji oznacza, że bukmacher nie ma możliwości organizacji zakładów wzajemnych w tym okresie, a co za tym idzie nie ma możliwości skorzystania ze zgody organizatora na wykorzystanie jego wyników. Pamiętajmy przy tym, że powrót piłkarzy na boisko nie był zależny od decyzji PZPN czy Ekstraklasy, lecz jest wynikiem decyzji rządowych. Postanowienia umowne, przewidujące wyłącznie możliwość zmiany terminu wydarzenia sportowego, w mojej ocenie, nie znajdują zatem zastosowania do odwołania rozgrywek.
Wiemy jednak, że są przerwy w rozgrywkach piłkarskich – np. przerwa wakacyjna, a jednak wynagrodzenie na rzecz PZPN-u i Ekstraklasy uiszczane jest również za te okresy.
Przerwa planowana nie może usprawiedliwiać tej nieplanowanej. Czym innym są bowiem przerwy, o których strony w momencie zawierania umowy wiedziały i na które zawierając umowę wyraziły zgodę tj. – przerwy planowane, z jakimi mamy do czynienia, co roku. Czym innym będzie jednak przerwa, z jaką mieliśmy do czynienia w następstwie epidemii – tj. taka, której w momencie zawierania umowy nikt nie przewidywał i nie mógł przewidzieć. Nieuzasadnione są zatem twierdzenia, że istnienie planowanych przerw w rozgrywkach (które i tak będą miały miejsce) uzasadnia powstanie kolejnych przerw, których strony w momencie zawierania umowy nie przewidywały.
Co zatem w sytuacji, jeżeli jednak umowa z PZPN i Ekstraklasą nie przewiduje w tym zakresie odpowiednich postanowień, które należałoby zastosować?
Wówczas moim zdaniem opłata za okres, kiedy nie było rozgrywek się nie należy. Jeżeli strony nie przewidziały w umowie takiej sytuacji to zastosowanie znajdą przepisy powszechnie obowiązującego prawa – w tym przypadku postanowienia kodeksu cywilnego – które są jednoznaczne w tym zakresie. Zwracam uwagę, że umowa w ramach, której PZPN i Ekstraklasa SA wyraża zgodę na wykorzystanie wyników i zobowiązuje się do ich udostępnienia, w zamian za określone wynagrodzenie, jest umową wzajemną. Na podstawie takiej umowy każda za stron umowy jest zobowiązana do spełnienia określonego świadczenia w zamian za świadczenie drugiej strony. Z jednej strony owym świadczeniem jest udostępnienie wyników, z drugiej zaś wynagrodzenie z tego tytułu.
Kodeks cywilny, w art. 495 § 1 przewiduje, iż jeżeli jedno ze świadczeń wzajemnych stało się niemożliwe wskutek okoliczności, za które żadna ze stron odpowiedzialności nie ponosi, strona, która miała to świadczenie spełnić, nie może żądać świadczenia wzajemnego, a w wypadku, gdy sama już je otrzymała, obowiązana jest do jego zwrotu, według przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu.
Jak należy to rozumieć w relacji bukmacher – PZPN i Ekstraklasa?
W mojej ocenie świadczenie ze strony organizatora rozgrywek (PZPN oraz Ekstraklasy) było w okresie odwołania rozgrywek z powodu stanu epidemii, niemożliwe do spełnienia. Brak meczów to brak wyników, brak wyników oznacza zaś, że PZPN oraz Ekstraklasa niczego w tym okresie nie udostępniali, zaś zgoda na wykorzystanie wyników była bezprzedmiotowa. Przyczyna braku możliwości spełnienia świadczenia była przy tym niezależna od stron – tzn. żadna ze stron umowy nie ponosi z tego tytułu odpowiedzialności.
Skoro PZPN oraz Ekstraklasa w tym okresie nie realizowały swoich świadczeń, nie widzę powodów, aby bukmacher miał realizować świadczenie wzajemne w postaci wypłaty wynagrodzenia za ten okres. Pozostając w nomenklaturze sportowej takie działanie nie byłoby fairwobec bukmacherów.
To prawdopodobnie mocno odbiłoby się na budżetach organizatorów?
Negatywne konsekwencje związane z epidemią dotykają wszystkich uczestników obrotu gospodarczego, w tym i bukmacherów, którzy również solidnie odczuli jej skutki. Brak najpopularniejszych rozgrywek, spowodował ograniczoną ofertę bukmacherów, co w ostateczności doprowadziło do znacznego spadku ich przychodów. Już teraz widzimy, że nie wszystkim bukmacherom, zwłaszcza tym mniejszym i wchodzącym na rynek, uda się przetrwać ten kryzys. Tym bardziej nie widzę powodów, dla których mimo braku świadczenia ze strony organizatorów rozgrywek, mieliby oni otrzymywać wynagrodzenie od podmiotów z branży bukmacherskiej, którzy w tym okresie nie uzyskali niczego w zamian w związku z zawartą umową.
Nie możemy zapominać także o tym, iż od tego ilu operatorom uda się utrzymać na powierzchni zależy również, jakie przychody z tytułu opłat za wykorzystanie wyników osiągną w przyszłości krajowy organizatorzy rozgrywek sportowych.
Bukmacherzy jednak pewnie obawiają się, że PZPN oraz Ekstraklasa wykorzystując swoją monopolistyczną pozycję, w przypadku kwestionowania opłaty wypowie umowę. A bez zakładów na polską piłkę żaden bukmacher długo się nie utrzyma…
Zarządy spółek bukmacherskich stoją dzisiaj między młotem, a kowadłem. Z jednej strony boją się zerwania umowy i wycofania zgody na wykorzystanie wyników przez PZPN i Ekstraklasę, z drugiej zaś strony bierna postawa i dokonanie płatności w przypadku nieotrzymania świadczeń wzajemnych może zostać uznane za działanie na szkodę spółki, co przełoży się na ich osobistą odpowiedzialność.
Czyli krótko mówiąc i tak źle, i tak niedobrze?
Istnieje, jak się wydaje, jedno rozwiązanie. Jeżeli strony nie dojdą do porozumienia, tzn. PZPN oraz Ekstraklasa nie dojdą do wniosku, że opłata za ten okres istotnie nie ma podstaw, jedynym możliwym rozwiązaniem wydaje się oddanie sprawy pod ocenę sądu. W tej sytuacji bukmacherzy, którzy boją się rozwiązania umowy przez PZPN i Ekstraklasę w wyniku uznania, że przekroczyli termin płatności i utraty możliwości organizacji zakładów na wyniki udostępniane przez PZPN lub Ekstraklasę mogą dokonać płatności za ten okres z zastrzeżeniem zwrotu, jeżeli ich powództwo, zostanie przez sąd uwzględnione.