20.03.2017 00:00

Znikają serwisy bukmacherskie

Rivalo, Betano czy Kasyno.pl - to tylko kilka serwisów, które postanowiły wycofać się z naszego kraju przez nową ustawę hazardową. Rząd szykuje się do zablokowania tych, którzy jeszcze oferują Polakom możliwość obstawiania meczów czy gry w pokera. Rynek wart nawet kilka miliardów złotych dzielą natomiast legalne firmy.

Udostępnij
Znikają serwisy bukmacherskie

"Uwaga! Strona internetowa z którą podjęto próbę połączenia jest wykorzystywana do nielegalnego oferowania gier hazardowych" (pisownia oryg.- przyp. red.) – tak będzie wyglądać początek komunikatu, który ma się wyświetlać na niezarejestrowanych w naszym kraju serwisach hazardowych. Dziś jeszcze wiele z nich oferuje np. zakłady bukmacherskie czy gry kasynowe.

Wszystko skończyć ma się 1 lipca tego roku – wtedy w życie wejdą przepisy o blokowaniu stron. Już teraz jednak wiele firm postanowiło wycofać się z naszego rynku. W lutym poinformował o tym Betano, który swego czasu zatrudniał do promowania się na naszym rynku gwiazdy pokroju Tomasza Hajty czy Macieja Żurawskiego.

Dziś użytkownikom z Polski wyświetla się na jego stronie jedynie informacja, że nastąpiła nowelizacja ustawy hazardowej.

"Betano rozważa uzyskanie licencji na terytorium RP. W związku z tym musimy pozostać w zgodzie z przepisami prawa" – informuje serwis. 

1 lipca – data kluczowa

Podobnie zrobiły też inne – głównie mniejsze – serwisy takie jak Kasyno.pl, Pinnacle czy Rivalo. Ustawa hazardowa, choć jeszcze nie weszła w życie, już zaczęła więc działać odstraszająco. Wielkie firmy, takie jak bet365, Unibet czy bwin na razie się przyczaiły. A to one oferują nielegalne gry nawet kilku milionom Polaków. 

– Wszyscy czekają na to, co zrobi Ministerstwo Finansów. I jak będzie w blokowaniu stron skuteczne. Dotąd większość sądzi jednak, że graczom uda się ominąć tę cenzurę – słyszymy u jednego z bukmacherów. 

W zeszłym tygodniu Ministerstwo Finansów zaczęło testować Rejestr Stron Zakazanych (ustawa mówi dokładnie o "Rejestr domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą"). Wpis do niego będzie oznaczał, że dostawca internetu będzie musiał zablokować dostęp do danej witryny w ciągu 48 godzin. 

Co, jeśli tego nie zrobi? Zgodnie z ustawą grozi mu do 250 tys. zł kary. Nowa prawo hazardowe zakazuje też przelewania lub pośredniczenia w przelewaniu pieniędzy na konta nielegalnych serwisów. Bankom czy instytucjom płatniczym grozić będzie taka sama kara, co telekomom. 

Co ciekawe, o starcie testowego rejestru nie wiedzą jeszcze firmy telekomunikacyjne. Jakub Wolny z Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej dowiedział się o tym od nas.

– Do nas ta informacja nie dotarła. Mieliśmy zastrzeżenie co do prowadzenia konsultacji, które nie były zbyt przejrzyste, teraz się tylko w tym utwierdziliśmy – mówi nam prawnik PIKE.

Jak dodaje, cieszy się jednak, że stosunkowo szybko resort zajął się sprawą. Firmy telekomunikacyjne są bowiem mocno przestraszone karami zapisanymi w ustawie, więc wolą dopilnować skutecznego działania rejestru. Wolny liczy, że MF zastosuje się też do sugestii PIKE, co do technicznych założeń działania nowego systemu. Głównie chodzi o to, by firmy nie musiały "ręcznie" sprawdzać, czy w rejestrze pojawiła się nowa strona. W tej sprawie swoje uwagi Izba wysłała już na początku marca.

Legalni blokują rynek, ale ten sponsorski

Najbardziej z takiego obrotu sprawy cieszą się natomiast legalni bukmacherzy. Ci bojąc się, że nowe prawo nie będzie skuteczne, sami już w styczniu stworzyli… swój rejestr stron. Wizualnie jest on zresztą nawet podobny do tego – testowanego przez resort.

– Jesteśmy zadowoleni z tego, że Ministerstwo Finansów zaczęło działać. Za wcześnie jeszcze jednak na ogłaszanie sukcesu. Musimy poczekać do lipca i zobaczyć, czy mechanizmy blokujące, są skuteczne – mówi Paweł Rabantek ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich. 

Według jego informacji nikt z zagranicznych bukmacherów na razie nie zdecydował się na wejście do Polski. Z ostatnich danych Ministerstwa Finansów z lutego także wynika, że żadna firma nie złożyła dokumentów w sprawie rejestracji w Polsce.

Na razie liczą na to więc tylko… polscy działacze sportowi. Jak udało się nam ustalić, część związków wstrzymywało się z podpisywaniem umów sponsorskich, sądząc, że ustawa nakłoni firmy, takie jak William Hill, Expekt czy bet-at-home, do legalizacji w Polsce. Dzięki temu mogłyby się też legalnie reklamować. A ich budżety na promocję liczone są w dziesiątkach milionów euro. 

Kluby piłkarskie tak naiwne już nie są. Nawet kilkuletnie umowy sponsorskie podpisały z legalnymi bukmacherami praktycznie wszystkie zespoły Ekstraklasy. Wyjątkiem jest Termalika Bruk-Bet Nieciecza, ale na jej stadionie reklamy, zachęcające do typowania wyników, i tak się jednak wyświetlają. Za klub robi to firma, która wykupiła wyłączne prawo do sprzedaży reklam na bandach okalających murawę.

Inna sprawa, że na rynku zrobiło się tłoczno i bez zagranicznych bukmacherów. Dotąd niekwestionowanymi liderami w sieci były Fortuna oraz STS. Ta druga zainwestowała ostatnio nawet we własny system wypłat – STSpay. W tyle pozostawały Totolotek (mówiło się o przejęciu firmy przez Totalizator Sportowy, ale to coraz mniej realny scenariusz), E-TOTO oraz Milenium. Pod koniec zeszłego roku do grona legalnych bukmacherów dołączyły jeszcze forBet oraz LV Bet, którego nazwa dotąd kojarzyła się głównie z napojem energetycznym. Dziś sponsoruje Wisłę Kraków, Wisłę Płock oraz Arkę Gdynia. 

Kwoty kontraktów nie są ujawniane, ale widać wyraźnie, że legalnie działający bukmacherzy dostrzegły przyszłe zyski związane z blokowaniem zagranicznej konkurencji. I widzą, że zamieszanie, jakie wywoła ustawa hazardowa, to dla nich z jednej strony duża szansa, a z drugiej – zagrożenie. Szacuje się, że polski rynek e-bukmacherski wart jest ok. 5-6 mld zł. Obecnie aż 90 proc. należy do firm nielegalnie oferujących Polakom zakłady. Tort do podziału będzie więc ogromy. Oczywiście pod warunkiem, że blokowanie będzie skuteczne.

Źródło: money.pl

Udostępnij
Marcin Zawada

Marcin Zawada