Dla Garego Sterna marzenie innych stało się faktem.
Jako prezydent i właściciel Stern Pinball, prezesuje jedynej ocalałej i pozostałej na całej naszej planecie fabryce flipperów!
Zważywszy na to, że jeszcze w 1932 roku było takich fabryk na świecie około 150, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych kilkanaście, jest to godne podziwu.
Mieszcząca się w Melrose Park, w stanie Illinois, niecałe 10 mil na zachód od Chicago, fabryka Sterna została jako jedyna na polu walki po plajcie Williams/ Midway w 1999 roku.
Przypominający nieco zwariowanego doktora Browna z „Powrotu do Przyszłości”, z plerezą długich, siwych włosów i krawatem w charakterystyczne flipperowe zabawki, Gary Stern wciela się w rolę ostatniego strażnika amerykańskiej legendy.
„Jeśli kiedyś zakończymy produkcję”, mówi, „to będzie koniec flipperów.”
Te gry wymyślone w Ameryce w czasach Wielkiego Kryzysu i ogromnie kiedyś popularne zredukowały się do jednej fabryki zatrudniającej 56 pracowników, mającej 30 mln dolarów przychodu i wypuszczającej trzy lub cztery modele w roku w ilości nie przekraczającej 10 tys. egzemplarzy.
Gary Stern zawsze miał koło siebie flippery. W 1961 roku, w wieku 16 lat, zaczął pracę jako magazynier w fabryce flipperów Williams Electronics. Jego ojciec, który sam rozpoczynał jako operator gier w 1930 roku, po latach został wspólnikiem Harrego Williamsa, a ostatecznie utworzył z synem spółkę Stern Electronics w 1976 roku i przejął fabrykę Chicago Coin.
Wkrótce powstały tam pierwsze modele elektromechanicznych flipperów pod marką STERN.
Początkowo była to kontynuacja produkcji maszyn zaprojektowanych jeszcze przez Chicago Coin, jak np. Stampede.
Jednak już w 1977 roku firma opracowała swojego pierwszego elektronicznego flippera o jakże odkrywczej nazwie Pinball.
W sumie do roku 1984 powstało tam kilkadziesiąt modeli, w tym szerokie, jak choćby Ali (1980) poświęcony znanemu bokserowi, a popularny także i w Polsce.
Po śmierci ojca Gary Stern zlikwidował firmę i uderzył z biznesplanem do japońskiego producenta gier prowadzącego swoje interesy także w Stanach, spółki Data East. Tak powstało Data East Pinball pod kierownictwem Garego, odkupione potem przez Segę w 1994 roku i przemianowane na Sega Pinball. Ostatecznie w 1999 roku Stern przejął ten zakład od Segi i utworzył Stern Pinball.
Oto jak opisuje fabrykę Sterna dziennikarka New York Timesa: „W samym środku fabryki flipperów słyszę odgłosy jakich się spodziewałam.
Poprzez całe 40tys. stóp kwadratowych powierzchni towarzyszy mi kakofonia dźwięków wydawanych przez łapki, grzyby, odbijaki i stalowe kulki. Dźwięk nigdy nie ustaje.
Wzdłuż linii produkcyjnej fabryki mieszczącej się na przedmieściach Chicago pracownicy szyją wiązki z kolorowych przewodów, wiercą dziury w drewnianych ramach, skręcają flippery, umieszczają żaróweczki w odpowiednich miejscach i montują zabawki na blatach.
Chociaż flipper ma swoje korzenie w osiemnastowiecznych automatach nazywanych bagatelle, to nie myślcie sobie, że jest to prosta maszyna. Każdy zawiera przewody łącznej długości 800m i 3500 drobnych elementów, których złożenie do kupy zajmuje ponad 32 godziny, czyli jak zwykł mawiać Prezydent Spółki, Gary Stern, więcej niż montaż Forda Taurusa.”
W Stanach Zjednoczonych, mówi Stern w jednym w swoich licznych wywiadów, połowa nowych maszynek w cenie ok. 5tys. USD trafia bezpośrednio do domowego użytku, a nie do salonów arcade. Prawie 40% produkcji przeznaczona jest na eksport do Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii, a firma planuje dokonać inwazji na Chiny, Indie, Bliski Wschód i Rosję. Stern twierdzi także uparcie, że pomysł stojący za tą grą jest uniwersalny i trwały.
Zapytany o przyszłość, Stern robi znaczącą przerwę. W ciągu 10 lat, mówi, powinno być dobrze. Jego fabryka z pewnością będzie istnieć i produkować flippery. W ciągu 50 lat? To zbyt długi okres na prognozy. Jednak naciskany, mówi że pewien jest jednego: flippery wciąż będą wokół nas.
„Z flipperami jest jak z tenisem, kort tenisowy nigdy nie był i nie będzie okrągły, tak samo istotne elementy pola gry flippera są niezmienne i trwałe. „Po prostu gramy sobie w kulki, O.K.?