„Koń musi mieć w swoim otoczeniu człowieka. Im więcej czasu mu się poświęca, tym więcej on nam odda”
Koń Jolly Jumper wygrał gonitwę międzynarodową o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego. – Początek wyścigu był wolny, nikt nie chciał być na czele. Dżokej podjął fantastyczną decyzję i pozwolił mu galopować. To już połowa sukcesu, jeżeli koń może galopować swoim rytmem – powiedział nam Zygmunt Malinowski, współwłaściciel konia.
Za nami Gala Derby, jeden z najważniejszych dni wyścigowych na Torze Służewiec. W siódmej gonitwie jedenastu jeźdźców walczyło o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego. Suma nagród wynosiła 170 tysięcy złotych.
Po znakomitym finiszu najlepszy okazał się sześcioletni ogier gniady Jolly Jumper prowadzony przez dżokeja Vaclava Janacka.
– Taktyka była trochę inna. Ciężko jest nam przewidzieć, który koń poprowadzi wyścig. Jolly Jumper miał być z przodu. Początek wyścigu był wolny, nikt nie chciał być na czele. Dżokej podjął fantastyczną decyzję i pozwolił mu galopować. To już połowa sukcesu, jeżeli koń może galopować swoim rytmem. Potem pojawił się lider i wyścig się zmienił. Zawsze w takich gonitwach konie, które trzymają się z przodu, mają większe szanse – mówił w rozmowie z „Interplay.pl” Zygmunt Sobolewski, współwłaściciel konia.
Jolly Jumper był jednym z faworytów tej gonitwy. W przeszłości osiągał wiele znakomitych wyników, kilkukrotnie wygrywał najważniejsze zmagania. – Trzy lata temu nasz koń miał bardzo dobry sezon. Wygrał próbę przedderbową, trzecią grupę i Galę Derby. Została mu trzecia korona. Wtedy nie zwyciężył, ponieważ były problemy techniczne i wyniki wyścigu nie zostały uznane. W tym sezonie znajduje się w świetnej formie. Pracuje z trenerem Januszem Kozłowskim, który znalazł sposób na przygotowanie, a potem utrzymanie formy. Chcemy celować w wyścigi, w których może pokazać swoją wyższość nad starszymi rywalami – dodał nasz rozmówca.
Znany i ceniony lekarz weterynarii opowiedział nam, jak należy postępować z koniem i co jest kluczem do sukcesu we współpracy jeźdźca ze zwierzęciem. – Trzeba dbać o konia, trzeba często być w stajni, dokarmiać go marchewką, jabłkami, bananami, znaleźć z nim wspólny język. Musi być chemia. U nas wszystko zaczęło się na aukcji. Kiedy wypatrzyliśmy tego konia, to był niedojrzały, trochę dziecinny. Dla mnie jako właściciela jest to bardzo ważne kryterium. Takiemu koniowi można zbudować przyszłość. Jeśli kupujemy konia dojrzałego, to on już jest zbudowany: z dobrymi i złymi cechami – skomentował.
W piękną, wakacyjną niedzielę tor na Służewcu był wypełniony kibicami. Frekwencja oraz pogoda dopisały. Sympatycy sportu korzystali z wielu atrakcji i podziwiali starty pięknych koni.
– Założyłem dziś czerwony kapelusz, który jest symbolem kibiców. Właściciele są sponsorami wyścigów konnych i sportu. Co miesiąc zostawiamy tutaj bardzo duże pieniądze, ale nie robimy tego dlatego, że mamy ich nadmiar. Konie są dla nas istotą życia. W krajach anglosaskich mówi się, że koń jest „companion animal”, czyli to zwierzę towarzyszące człowiekowi. Koń musi mieć w swoim otoczeniu człowieka. Im więcej czasu mu się poświęca, tym więcej on nam odda – zakończył Malinowski.