Kożuchowska: Tor Służewiec jest unikatowym miejscem [WYWIAD]
Na Torze Służewiec pojawiają się gwiazdy, a jedną z nich jest Małgorzata Kożuchowska, która jest też ambasadorką Toru Służewiec. Znana polska aktorka zwraca uwagę na to, że coraz więcej kibiców docenia unikatowy charakter Wielkiej Warszawskiej i ubiór dostosowuje do charakteru wydarzenia i klimatu miejsca.
Łukasz Majchrzyk, Interplay.pl: – Była pani w jury konkursu na najpiękniejsze nakrycie głowy. Jak ważne jest dbanie o klimat starej Warszawy, którego my właściwie nie mieliśmy szansy poznać?
Małgorzata Kożuchowska: W– idzę, że z każdym wydarzeniem na torze w tym sezonie jest coraz więcej ludzi, którzy biorą udział w konkursie, co mnie cieszy. Widzę też zmianę na trybunach. Ludzie przychodzą ze świadomością, w jakim święcie biorą udział. Ważne są dla nich emocje sportowe, bo to przecież podstawowy powód, dla którego przychodzi się na wyścigi konne, ale podchodzą też z szacunkiem do tradycji pojawiania się w tym miejscu.
W czym się to wyraża?
– Kobiety przychodzą w nakryciach głowy, w fascynatorach, w kapeluszach. Dostrzegam również coraz więcej panów, którzy są świetnie ubrani, rozumieją styl i zasady, które tutaj obowiązują. Tor Służewiec jest unikatowym miejscem na mapie Warszawy, ale jego znaczenie wykracza już poza naszą stolicę. Teraz Wielka Warszawska dostała rangę „listed”, co znaczy, że nie tylko my jesteśmy z niej zadowoleni, ale doceniają ją obcokrajowcy. Jestem z tego dumna.
Wielka Warszawska to ponad sto lat tradycji, a samo miejsce ma charakter zabytkowy.
– Pierwsze wyścigi zostały zorganizowane jeszcze w XIX wieku, przez hrabiego Augusta Potockiego. Tradycja wyścigów jest w Warszawie długoletnia i wspaniale, że do niej wracamy. Tor Służewiec jest dla mnie niezwykły. Zbudowany w 1939 roku jest jednym z niewielu obiektów, który przetrwał wojnę, dlatego że było tu zlokalizowane lotnisko niemieckie. To wspaniałe, że cały czas możemy z tego toru korzystać w prawie niezmienionej formie.
Jak przekonać tych, którzy jeszcze się wahają? Może ktoś uważa, że wyścigi po prostu nie są dla niego?
– Wyścigi dają świetną okazję do tego, żeby spędzić czas z rodziną, z przyjaciółmi w plenerze. Jesteśmy cały czas w Warszawie, nigdzie nie trzeba wyjeżdżać, a jednocześnie, daleko od miejskiego zgiełku. Spotykamy się na ogromnym terenie, na świeżym powietrzu, mamy kontakt ze zwierzętami, z przyrodą. Poza sportowymi emocjami można coś zjeść, można udać się do strefy mody wyścigowej i wybrać sobie nakrycie głowy. Organizatorzy zadbali też o dzieci, tworząc dla nich specjalną strefę.
https://twitter.com/totalizator_sp/status/1708838419223167193
Wróćmy jeszcze do ubioru, bo to ważna część klimatu Wielkiej Warszawskiej. Skąd pani czerpie inspiracje do swoich stylizacji? Zdarzało się pani przeglądać zdjęcia przedwojenne?
– Akurat w tym roku zdjęcia przedwojenne nie były potrzebne, chociaż w naszej świadomości Wielka Warszawska kojarzy się z dwudziestoleciem międzywojennym. Każda impreza ma motyw przewodni, w tym roku organizatorzy postawili na lata 60. Miałam z tym lekki problem, bo ta dekada jest dla mnie równoznaczna ze spódniczkami mini, formami pudełkowymi, geometrycznymi. Jednak samo miejsce, tor wyścigów konnych, ma swoje prawa i tutaj mini jest niedozwolone, a przynajmniej jest w nie najlepszym tonie. Trzeba było wyważyć pomysły i przyznam, że nie łatwo mi było wszystko pogodzić.
Długo się trzeba przygotowywać?
– To zależy od tematu; czasem znajduję coś odpowiedniego w swojej szafie i tylko dopasowujemy nakrycie głowy, a czasem tworzymy wszystko od początku. Najpierw wymyśla się koncepcję, kolory. Potem się sprawdza dostępność materiałów. Czasami zaczyna się od fascynatora, a kończy na całej stylizacji. Czasem wychodzi się od stylizacji i do tego dopasowuje się fascynator. Nie ma ograniczeń. Wyobraźnia i fantazja podpowiadają to, co w duszy gra i to jest piękne. Jedynie punkt wyjścia jest wspólny, a to, jak do tego podejdziemy, czy z przymrużeniem oka, czy na serio, to już zależy od naszego poczucia humoru i charakteru.