29.01.2025 11:08

Mec. Michał Heromiński: liczba domen zakazanych w rejestrze oznacza, że szara strefa nadal istnieje [WYWIAD]

Jak już informowaliśmy, Great Pike planuje przejęcie bukmachera Fuksiarz.pl, co skłania do zastanowienia się nad rynkiem bukmacherskim w Polsce w aspekcie prawnym. Złożoność tych kwestii wyjaśnia mec. Michał Heromiński – partner w Kancelarii Krynicki, Dajczer, Kamiński, Heromiński.

Mec. Michał Heromiński: liczba domen zakazanych w rejestrze oznacza, że szara strefa nadal istnieje [WYWIAD]
Autor zdjęcia: Michał Heromiński

Bartłomiej Najtkowski, „Interplay.pl”: Czy polskie prawo hazardowe nie jest wystarczająco precyzyjne? Mam na myśli wejście nowych podmiotów na polski rynek.

Michał Heromiński, partner KDKH: – Jest wystarczająco precyzyjne jeśli chodzi o wchodzenie na rynek. Wiadomo, co jest legalne, a co nie. Wiadomo, jakie przesłanki trzeba spełnić, aby uzyskać zezwolenie lub koncesję. Oczywiście istnieją pewne wątpliwości co do interpretacji określonych postanowień, natomiast w zakresie tego, kto może oferować gry, jakie gry i w jaki sposób – prawo wyraźnie to precyzuje. To, że nowe podmioty wchodzą na polski rynek, dowodzi, że z perspektywy przyjętych strategii ekspansji firmy bukmacherskie operujące za granicą postrzegają polski rynek jako atrakcyjny.

Należałoby jednak zadać sobie pytanie: co to znaczy, że nowa firma „wchodzi na polski rynek”? Czy ubiega się o zezwolenie lub koncesję? Przejmuje podmiot działający legalnie? A może w praktyce była już obecna oferując gry on-line bez wymaganego prawem zezwolenia, działając w szarej strefie? 

Na co wskazuje liczba domen w rejestrze? To jest kwestia, która pozwala na wyciągnięcie daleko idących wniosków?

– Liczba domen zakazanych w rejestrze oznacza, że szara strefa nadal istnieje po ponad 8 latach od wejścia w życie przepisów mających temu przeciwdziałać. Funkcjonują w niej nie tylko małe nikomu nieznane offshorowe „firmy z cienia”, ale także topowi zagraniczni bukmacherzy, którzy decydują się na oferowanie swoich produktów w Polsce bez zezwolenia Ministra Finansów. W Polsce oferują nielegalnie gry także podmioty rosyjskie i białoruskie, czerpiąc z tego tytułu zyski transferowane zagranicę.

Temat tzw. rejestru zakazanych domen, czyli takich które służą do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą” to temat złożony. Z jednej strony cel wprowadzenia przepisów przewidujących rejestr był jak najbardziej słuszny. Celem była i jest ochrona gracza przed dostępem do nielegalnego hazardu i walka z nim. Z drugiej strony praktyka ostatnich lat pokazała, że rozwiązania ustawowe nie nadążają za rozwojem technologii i oferowaniem gier on-line w Internecie. Bo to właśnie w tej przestrzeni odbywa się większość gier.

Najwyższa Izba Kontroli już w roku 2019 zwracała uwagę na posługiwanie się „domenami klonami” czyli domenami, których treści i zasady funkcjonowania są tożsame z innymi, zidentyfikowanymi domenami tego samego serwisu, o podobnym brzmieniu, które zostały wpisane już do rejestru. Najwyższa Izba Kontroli wyraźnie wskazała, iż obniża to skuteczność samego rejestru, umożliwiając „obchodzenie” ustawy i ogranicza proces zmniejszania szarej strefy. Po 6 latach od informacji pokontrolnej NIK nie podjęto nowych inicjatyw.

Zachęcam do wykonania prostego ćwiczenia – proszę wejść do rejestru i sprawdzić, jakie kombinacje domen pojawiają się najczęściej. Kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt razy. Nierzadko okaże się, że są to domeny z kombinacją nazwy własnej/ znaku słownego dużych zagranicznych brandów. To właśnie klony, często zawierające oficjalne znaki towarowe nielegalnych w Polsce (i legalnych za granicą) bukmacherów. Potwierdza to ustalenia NIK. Jedna nielegalna domena jest zastępowana klonem w czasie rzeczywistym, a gracz zostaje przekierowany na nową stronę jeszcze nieujętą w rejestrze.

Zatem w praktyce rejestr nie działa w pełni. Miał ograniczyć dostęp do stron nielegalnych, ale gracze mają cały czas do nich dostęp. Często nie zdają sobie nawet sprawy, że grają nielegalnie. Domeny te nie dość, że oferują nielegalne gry, co samo w sobie stanowi nieuczciwą konkurencję wobec legalnych firm oraz nieuczciwą praktykę rynkową wobec konsumentów, wprowadzają często w błąd co do rzekomej legalności swojej oferty.

Informują m.in., że posiadają np. licencje maltańską i działają jako „legalny bukmacher”. Może i posiadają – nie uprawnia ona jednak do oferowania zakładów w Polsce. Warto zaznaczyć, że firmy te oferują nie tylko zakłady wzajemne, ale także gry kasynowe on line, objęte w Polsce monopolem realizowanym przez Totalizator Sportowy. Ostatnio jedna z takich firm wycofała się z Polski, dopiero wtedy, gdy kontrolę nad nią przejął francuski monopolista. Wiadomo – teraz już nie wypada… Liczba domen wskazuje, że także ten monopol w praktyce nie istnieje, bo gracze mają dostęp do gier kasynowych on line oferowanych nielegalnie. Ponadto, gracze bez trudu za pośrednictwem narzędzi takich jak VPN mają możliwość dostępu do gier oferowanych zagranicą. 

Zagraniczne firmy bukmacherskie wchodzą coraz chętniej na polski rynek, czy to już jest trend i z czego to wynika?

– Jesteśmy krajem, gdzie mieszka 38 mln mieszkańców. To sporo. Dużo osób gra, więc rynek jest atrakcyjny. Można zakładać ok. 6 mln potencjalnych klientów grających co najmniej sporadycznie.

Trzeba by zastanowić się, co rozumiemy przez „wchodzą”… a może były już obecne, ale część próbuje legalizować działania? Należy wyraźnie rozróżnić sytuację podmiotów nowych, które rzeczywiście wchodzą na rynek i nie były na nim obecne od podmiotów, które funkcjonowały na rynku, ale ich oferta była nielegalna.

Te ostatnie w rzeczywistości nieuczciwe konkurują z firmami legalnymi, które chcąc prowadzić działalność zgodnie z regulacjami krajowymi, nie mogą oferować części gier (z uwagi na monopol państwa) lub oferując dozwolone legalne gry musza przestrzegać szeregu obowiązków, takich jak te wynikające z regulaminu odpowiedzialnej gry, AML, rozliczania transakcji z wykorzystaniem licencjonowanych dostawców usług płatniczych, ograniczeń w zakresie reklamy. Jak wiemy, reklama gier hazardowych jest w Polsce bardzo reglamentowana. Zakazy, do których stosują się firmy legalne, nie obowiązują firm nielegalnych. To także ich „przewaga konkurencyjna”, ujmując sprawę przewrotnie. Niezmiernie ważna jest ochrona graczy – konsumentów. Korzystanie z usług firm nielegalnych rodzi dla graczy ryzyko z zakresu cyberbezpieczeństwa i wszelkiego rodzaju wyłudzeń danych, środków płatniczych czy tożsamości. Gracz korzystający z nielegalnych gier często nie zdaje sobie sprawy, że gra nielegalnie, a jego dane mogą być deponowane na serwerach znajdujących się w poza EOG. Nie wspominam nawet o przestrzeganiu wymogów wynikających z RODO. Dziś, pomijając rynek nielegalnych automatów ustawianych gdzieś pokątnie, w zasadzie cały obrót nielegalny odbywa się przecież w Internecie i może być oferować gry z każdej offshorowej jurysdykcji.

Firmy działające nielegalnie budują negatywny obraz całej branży, a przed wszystkim tych podmiotów, które działają zgodnie z prawem, płacą podatki czy finansują polski sport. Cześć firm jest obecnych na rynku nielegalnie, ponieważ nie obawia się realnych sankcji, uznaje, że nie potrzebuje zezwolenia, aby oferować gry.

Czy do kwestii licencji nie podchodzi się w Polsce wystarczająco restrykcyjnie jeśli chodzi o branżę bukmacherską?

– Hmm. I tak i nie. Z jednej strony sam proces licencyjny jest sformalizowany i długotrwały, co nie powinno dziwić. Dotyczy branży wysoce reglamentowanej. Z drugiej strony firmy, których domeny, czy też kombinacje nazw w domenie lądowały historycznie w rejestrze bez problemu uzyskiwały później zezwolenia. Można by w tym miejscu zadać pytanie: czy po uzyskaniu zezwolenia nie były w lepszej pozycji niż firmy legalne startujące od zera? Zbudowały bazę klientów, poznały rynek w praktyce, zdobyły środki na rozwój zarabiając bez odprowadzania należnych podatków, zdobyły pozycję na rynku w oparciu o działania nielegalne, naruszanie uczciwej konkurencji czy też reklamę niedozwoloną.

Regulacji prawnych jest wystarczająco dużo, tylko nie zawsze są właściwie egzekwowane, tzn. w praktyce nie ma odpowiednich działań?

– Regulacje mają swój cel ustawowy, a każde państwo ma prawo regulować ten obszar według własnego uznania. Patrząc z perspektywy kontynentu, ale nawet w naszej części Europy można wyróżnić rynki mniej i bardziej liberalne pod tym względem. Jeśli chodzi o Polskę, część regulacji, choć słusznych z założenia jak chociażby wspomniany rejestr domen, nie spełnia dostatecznie swej funkcji w praktyce. Na rynku europejskim można zaobserwować ciekawe rozwiązania mające na celu egzekucję zachowań zgodnych z prawem. Przesłanki udzielania zezwolenia nakazujące badanie, czy dana firma czy grupa kapitałowa nie czerpała wcześniej korzyści na danym rynku z działalności nielegalnej, to pomysł, o którym można dyskutować. Podobne rozwiązania obowiązują za granicą, gdzie podmiot objęty sankcjami za działalność nielegalną nie ma możliwości uzyskania licencji na prowadzenie działalności, chyba że zapłaci tzw. back tax i usunie nielegalnie zbudowaną bazę danych graczy.

Biorąc pod uwagę pryzmat regulacyjny, wciąż jesteśmy rynkiem rozwijającym się. W mojej ocenie istnieją jurysdykcje o bardziej dojrzałej legislacji. Wciąż brakuje realnych jednoznacznych standardów odpowiedzialnej gry, skutecznych mechanizmów ochrony graczy czy precyzyjnej regulacji w zakresie bonusów i innych zachęt oraz większej kontroli z perspektywy regulatora.

Udostępnij
Bartłomiej Najtkowski

Bartłomiej Najtkowski