Ogolna 23 października 2019

Piłkarz doniósł na siebie do prokuratury. Jest niewinny, ale to nie koniec sprawy

Zgodnie z regulaminem Polskiego Związku Piłki Nożnej osoby uczestniczące w profesjonalnych i amatorskich rozgrywkach piłkarskich mają bezwzględny zakaz obstawiania meczów stacjonarnie i online. Za jego złamanie grożą kary dyscyplinarne, m.in. dyskwalifikacja i grzywny. Wiedzą o tym właściwie wszyscy piłkarze, ale co jakiś czas docierają do mediów plotki, że zawodnicy i tak odwiedzają punkty bukmacherskie. Podobnie było w sprawie Konrada Nowaka, który postanowił wszystko wyjaśnić najpierw w klubie, co nie przyniosło skutku, dlatego poprosił o pomoc prokuraturę. 

Konrad Nowak w poprzednim sezonie występował w Motorze Lublin. Był jego kapitanem i cieszył się szacunkiem wśród kibiców. Sielanka skończyła się, gdy 34-latek został oskarżony przez fanów o obstawianie u bukmachera porażki Motoru. Rzekomo “sprzedanym” meczem miało być spotkanie rozgrywane na wyjeździe przeciwko Sokołowi Sieniawa, który gospodarze wygrali 1:0. W tamtym meczu Nowak opuścił boisko po nieco ponad godzinie gry, a zwycięska bramka dla drużyny z Sieniawy padła w 86 minucie gry.

Jak twierdzi piłkarz sprawa miała być wyjaśniona przez klub, ale ostatecznie tak się nie stało. Nowak postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce i złożył zawiadomienie do prokuratury. Jako podejrzanego o dokonanie przestępstwa zgłosił… Samego siebie! Odpowiedź otrzymał kilka dni temu:

W skrócie w zawiadomieniu z Prokuratury Rejonowej Lublin Południe dowiadujemy się, że sprawa została umorzona wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu. Oczywiście nie omieszkaliśmy porozmawiać o całej sytuacji z Konradem Nowakiem, który jak mówi nie jest zadowolony z takiego rozstrzygnięcia sprawy:

O tym, że podobno kierował pan grupą piłkarzy, która obstawia mecze u bukmachera, dowiedział się pan od kibica, który powiedział o tym w rozmowie telefonicznej?

Dokładnie. Dowiedziałem się o tym od kibica, który dowiedział się od innego fana, który z kolei miał znajomego… Powiedzmy, że ten trzeci w kolejności znajomy o wszystkim wiedział. Podobno ja wręczałem mu pieniądze, czy dzieliłem się z nim kasą. Wychodzi więc na to, że plotkę puścił tzw. kolega, kolegi.

Dowiedział się pan w końcu kim była osoba, która wypuściła taką informację?

Niestety nie dowiedziałem się kim była ta osoba. Gdybym wiedział, na pewno wytoczyłbym tej osobie prywatny akt oskarżenia. Uważam, że ludzie się boją i dlatego ukrywają to nazwisko. Być może było też tak, że osoba, która pośredniczyła w przykazywaniu tej informacji wymyśliła tego człowieka. Trudno mi teraz powiedzieć, jak było faktycznie.

Plotka zaczęła się rozprzestrzeniać i padły również oskarżenia z trybun.  

Po meczu ze Stalą Rzeszów, który był rozgrywany na naszym stadionie, podeszliśmy podziękować kibicom za doping. Powiedzmy, że mocno agresywni fani, byli całą sytuację mocno zbulwersowani i od razu wydali na nas wyrok. Nie chcieli wysłuchać naszych wyjaśnień.

Wówczas sprawę zgłosił pan do prokuratury?

Nie, nie… Na początku zgłosiłem się do klubu i tego kibica, który mnie powiadomił. Zażądałem konfrontacji, na którą początkowo wszyscy się zgodzili. Mijały jednak dni i nic się w tej sprawie nie wydarzyło. W dalszym ciągu dzwoniłem do tego kibica, żeby doszło do tego spotkania, bo bardzo mnie to bolało. Ostatecznie wyglądało to jednak tak, jakby ktoś chciał zamieść tę sprawę pod dywan.

Złożyłem również do klubu pismo o natychmiastowe wyjaśnienie tej sprawy. Wiem, że kibice przyjeżdżali i także chcieli informacji. Sezon się jednak skończył i nic nie zostało wyjaśnione. Mi podziękowano za grę w Motorze właściwe w trzy minuty. Nie podano nawet powodu, dlaczego ze mnie rezygnują. Nie chciałem tego tak zostawić, dlatego zgłosiłem sprawę do prokuratury. Tak więc wracając do meritum pana pytania, sprawę do prokuratury zgłosiłem po około dwóch miesiącach od czasu, gdy się o tym dowiedziałem.

Domyślam się, że ma pan żal do klubu?

Oczywiście. Jestem święcie przekonany, że jeśli klub wykazaliby się jakąkolwiek inicjatywą, sprawa zostałaby szybko wyjaśniona. Gdybym wiedział, że ktoś z mojej drużyny jest zamieszany w coś takiego, zrobiłbym wszystko, by rozwiązać ten problem. Wydaje mi się, że klub i osoby, które poniekąd rządziły w klubie, miały możliwość, by skontaktować się z osobą, która to wszystko wymyśliła.

W lokalnej prasie m.in. na motorlublin.com można przeczytać, że w punkcie bukmacherskim widziany był Irakli Meschia. Słyszał pan o tym?

Słyszałem w plotkach. Nikogo nie chcę z góry oceniać. Jeśli jednak taka sytuacja miała miejsce, sprawą powinien zająć się klub. Wiadomo, że każdy ma w kontrakcie zapis, że nie może zawierać zakładów w punktach bukmacherskich. Jeśli klub jednak się tym nie zajął, to trudno mi cokolwiek w tej sprawie powiedzieć.

Generalnie co jakiś czas chodzą plotki, że zawodnicy obstawiają mecze. Nigdy jednak nie było to tak, jak w moim przypadku, że ktoś był przekonany, że brał ode mnie pieniądze i obstawiał za mnie mecze.

W mediach pojawiają się informację, że rzekomo obstawił pan mecz z Sokołem Sieniawą. Dowiedziałem się jednak, że mogło chodzić o spotkanie z Wisłą Sandomierz. Doszły do pana takie informacje?

Nie słyszałem nic takiego. Zarzucono mi, że podobno obstawiłem mecz z Sokołem Sieniawą i działałem na niekorzyść drużyny. Wiadomo, że to jest bujda, ponieważ w tym meczu boisku opuściłem chwilę po 60 minucie, a bramkę z rzutu rożnego straciliśmy po 80 minucie. W żaden sposób nie mogłem się przyczynić, by przegrać ten mecz.

Pojawiały się plotki, że po tym zdarzeniu został pan odsunięty od składu. Taka jest prawda, czy jednak wpływ na to miała kontuzja?

Właśnie tamte wydarzenia nieszczęśliwie splotły się z kontuzją mięśnia dwugłowego. Różni ludzie pozwiązywali te dwie sprawy. Chodziły po stadionie pogłoski, że nie gram, gdyż jestem w coś zamieszany. Klub w żaden sposób nie zdementował tego. Znaczy klub… Właściwie to osoby rządzące klubem, ponieważ do samego Motoru nie mam pretensji.

Jeśli znajdzie się osoba, która rozprzestrzeniła o panu informację, że rzekomo zawierał pan zakłady u bukmachera, wystosuje pan wobec niej prywatny pozew?

Oczywiście, ponieważ ta osoba nie została jeszcze ukarana. Prokuratora przesłuchała kilka osób i umorzyła śledztwo, ale w dalszym ciągu nie znam personaliów człowieka, który rozpowszechnił o mnie plotki. Na pewno jeśli się dowiem kto to zrobił, wytoczę sprawę. Nie będzie zmiłuj, ponieważ wiele mnie ta sprawa kosztowała.

Pan próbuje znaleźć tę osobę na własną rękę?

Tak, nie chcę jednak mówić w jaki sposób szukam tej osoby, ale na pewno nie zadowolę się pismem z prokuratury.

***

Z uwagi na fakt, że Konrad Nowak nie ukrywa żalu, że klub nie wyjaśnił sprawy w odpowiednim czasie, zadzwoniliśmy do ówczesnego prezesa Motoru Lublin, Leszka Bartnickiego. Były już prezes trzecioligowca nie miał nam jednak nic do powiedzenia na ten temat.

Z całą pewnością oskarżenia kierowane w stronę piłkarzy, że chodzą do punktów bukmacherskich, nie wpływają dobrze na atmosferę panującą w klubie. Zwykle jednak są wyjaśniane w zaciszu gabinetów klubowych albo wcale. Tym razem jednak zawodnik postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i samemu oczyścić się z zarzutów. Co prawda prokuratura sprawy nie wyjaśniła, ale determinacja 34-latka jest naprawdę spora, by znaleźć winnego. Miejmy nadzieję, że tak właśnie się stanie, ponieważ wszystkim powinno nam zależeć, by sport był czysty.

Fot. Facebook Konrada Nowaka