Rokroczna tradycja. Tym razem FC Astana złamała polską ustawę hazardową
Wczorajszy wieczór był kompletnie nieudany dla kazachskiej drużyny. Z ogromnymi kłopotami zespół dotarł do Polski na dwie tury. Na boisku wszystkie kłopoty wyszły i FC Astana przegrała z Rakowem Częstochowa aż 0:5. Niestety, po raz kolejny w trakcie międzynarodowych rozgrywek doszło do złamania polskiego prawa. Na przodzie koszulek kazachskiego klubu widniało bowiem logo bukmachera Olimpbet.
Przypomnijmy, że zgodnie z obowiązującymi regulacjami, tylko licencjonowani operatorzy mają prawo reklamować swoje usługi na terenie Polski. Olimpbet nie posiada licencji wydanej przez Ministerstwo Finansów, więc w świetle polskiego prawa jego działalność była nielegalna.
To nie pierwszy raz
Niestety, Astana to nie pierwszy taki przypadek w rozgrywkach europejskich pucharów. To już kolejny sezon, gdy przynajmniej jeden przyjezdny klub nie respektuje polskiego prawa. W 2020 roku Omonia Nikozja, a rok temu Rubin Kazań mieli na koszulkach reklamę bukmachera Fonbet, który także nie posiada licencji na oferowanie zakładów w Polsce. Gdy cofniemy się jeszcze dalej, niestety nie było inaczej:
- W 2017 roku podczas meczu pomiędzy Jagiellonią, a Dinamo Batumi drużyna gości wystąpiła z logotypem Europebet
- W 2018 roku podczas meczu Górnika Zabrze i AS Trencin, goście wystąpili z logotypem Orion Tip
Z kolei 15 listopada 2019 roku w hali EXPO XXI w Warszawie odbyła się 101. gala rosyjskiej organizacji MMA – ACA. W oktagonie widzowie mogli zobaczyć reklamy nielicencjonowanego operatora Bingoboom, czyli jednej z największych firm hazardowych w Rosji. Gala transmitowana była na otwartym kanale TVP Sport. Tym samym nieustanie od nowelizacji ustawy hazardowej z 2017 roku przynajmniej raz w roku w Polsce łamana jest ustawa hazardowa.
Polskie kluby przykładem
W tym aspekcie polskie kluby pokazują innym, jak powinny wyglądać sprawy. Rok temu dobrym przykładem wykazał się m.in. Śląsk Wrocław podczas meczu w estońskiej Parnawie. Wówczas na koszulkach polskiego klubu nie znalazło się logo LV BET, ale LV PED (power energy drink). Bukmacher sponsorujący wrocławski klub podjął taką decyzję, ponieważ nie miał licencji na działalność na terenie Estonii, więc jego obecność na koszulkach Śląska byłaby nielegalną reklamą.
W ubiegłym roku podobnie było z Legią Warszawa podczas meczu eliminacji do Ligi Mistrzów. Mistrz Polski grał w Norwegii i również z jego koszulek zniknęła reklama bukmachera. Napis “Fortuna” widnieje na dole pleców zawodników warszawskiego klubu, jednak podczas spotkania z Bodo/Glimt zabrakło go ze względów proceduralnych. Każdego roku lokalnego prawa przestrzega również STS, co potwierdził tydzień temu podczas meczu Lecha Poznań w Baku z Karabachem Agdam. STS na koszulkach Lecha Poznań został zastąpiony logiem fundacji operatora.
Kto na tym traci?
Sprawa nie należy do błahych, ponieważ za każdym razem przy tego typu procederze tracą na tym legalni operatorzy, Totalizator Sportowy, Skarb Państwa, a także polski sport. Zyskują natomiast firmy, które regularnie łamią polskie prawo. Ekwiwalent reklamowy uzyskany wczoraj przez Olimpbet w ramach nielegalnej działalności można zapewne oszacowań na kilka milionów złotych. Relacje z meczu opisywane były na wszystkich największych portalach sportowych, a transmisja spotkania pokazywana była na TVP Sport. W czasie, gdy wszystkie inne polskie kluby zakończyły już swoje zmagania.
Kto zawinił?
Europejski związek piłkarski rekomenduje w takich sytuacjach kontakt z właściwą federacją, której podlega gospodarz konkretnego spotkania. Przypomnijmy zatem, że PZPN i Ekstraklasa pobierają od bukmacherów opłatę 0,5% od obrotu brutto za możliwość wykorzystywania wyników sportowych, a te środki w dużej mierze trafiają później bezpośrednio do klubów.
Redakcja Interplay wysłała pytania i prośbę o komentarz do PZPN, a także Rakowa Częstochowa.