Ameryka – Europa 12:12
Holandia. Nieoczekiwanie zakończył się XIII Mosconi Cup. Po raz pierwszy w 12-letniej historii w pojedynku USA kontra Europa padł remis 12-12!
Nieoczekiwanie zakończył się XIII Mosconi Cup. Po raz pierwszy w 12-letniej historii w pojedynku USA kontra Europa padł remis 12-12! Tytuł pozostał zatem w rękach Amerykanów, którzy triumfowali przed rokiem.
W Rotterdamie znacznie lepiej radzili sobie gospodarze. Europejczycy, w składzie David Alcaide, Thomas Engert, Mika Immonen, Imran Majid, Ralf Souquet, Nick van den Berg i nie grający kapitan Johan Ruijsink, po czterech dniach prowadzili 8-4.
Jeszcze w sobotę wieczorem reprezentanci Starego Kontynentu wygrywali 9-6. Przełomowa okazała się niedzielna sesja popołudniowa. Amerykanie zdobyli z rzędu trzy punkty – w pojedynku drużynowym i dwa w meczu trójek – i doprowadzili do remisu. Wszystko miały rozstrzygąć wieczorne spotkania indywidualne.
Znowu Europejczycy zaczęli rozdawać karty. Po wygranych Thomasa Engerta, Ralfa Souquet i Nicka van den Berga, drużyna Ruijsinka prowadziła już 12-10, co gwarantowało jej co najmniej remis. Oznaczało to, że Europa uzyska najlepszy wynik na Mosconi Cup od 2002 roku. I uzyskała, choć USA nie udało się pokonać.
Zabrakło… dosłownie jednej bili. Niepowtarzalną okazję na zapewnienie swojej reprezentacji Pucharu Mosconi miał Fin Mika Immonen. Przy stanie rywalizacji 12-10, mecz w „dziewiątkę” do pięciu wygranych partii rozgrywał z Mike’m Davisem. Kiedy wynik brzmiał 4-4, Immonen miał już do wbicia bilę numer dziewięć, ale fatalnie spudłował. Davis wygrał to spotkanie i tchnął ducha w Corey’a Deuela, który w ostatnim meczu turnieju pokonał debiutującego na imprezie David Alcaide’a 5-2.
XIII Mosconi Cup zakończył się historycznym remisem 12-12, więc Amerykanie nie dali sobie wydrzeć pucharu, który ostatnio wywalczyli w 2005 roku.