Jednoręcy bandyci są na fali wznoszącej
Uruchamiając wideoloterie, Totalizator Sportowy zablokuje najdynamiczniejszą branżę w Polsce. I jedną z najbardziej podejrzanych.
Uruchamiając wideoloterie, Totalizator Sportowy zablokuje najdynamiczniejszą branżę w Polsce. I jedną z najbardziej podejrzanych.
Branża automatów o niskich wygranych (AoNW) konsumuje coraz większe kawałki hazardowego tortu. Według naszych informacji (brak oficjalnych danych), operatorzy jednorękich bandytów kontrolują dziś aż 1/3 całego rynku, podczas gdy na koniec 2004 r. ich udział sięgał ledwie 6,6 proc.
Kto zyskuje, kto traci
Taki wzrost to efekt olbrzymiej dynamiki branży. Przychody operatorów AoNW tylko w 2006 r. wzrosły dwukrotnie — do blisko 2,7 mld zł. Po raz pierwszy w historii Polacy wrzucili do automatów więcej, niż zostawili w kolekturach Totalizatora Sportowego (TS — 2,31 mld zł). Efekt? O ile jeszcze w 2003 r. państwowy gigant kontrolował ponad połowę rynku hazardu, o tyle na koniec 2006 r. jego udział spadł do około 30 proc.
Zrzeszająca automaciarzy Izba Gospodarcza Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych (IGPiOUR) przekonuje, że dynamiczny rozwój rynku przynosi coraz większe wpływy budżetowe. I rzeczywiście. Tyle że boisko wciąż jest nierówne. W 2005 r. przy 2,4 mld zł przychodów TS wpłacił do budżetu w postaci podatku od gier oraz dopłat na sport i kulturę aż 1,1 mld zł, a branża AoNW przy przychodach 1,35 mld zł zapłaciła jedynie 56,2 mln zł! Nic dziwnego, że mimo wielkich inwestycji w nowe automaty (tylko w 2006 r. ich liczba wzrosła z 15,6 tys. do 20,3 tys.) większość z kilkudziesięciu operatorów (w tym najwięksi) wykazuje duże zyski.
Lobbing przed nami
Wciąż wokół branży pojawiają się też podejrzenia (wysuwane m.in. przez organy ścigania) o to, że jednoręcy bandyci służą do prania brudnych pieniędzy (właśnie skuteczna walka z szarą strefą jest jednym z głównych uzasadnień zmian w ustawie hazardowej, w tym podwyższenia podatku ze 125 do 180 EUR za automat).
Nic dziwnego, że IGPiOUR krytykuje projekt nowelizacji. Chcąc poprawić wizerunek branży, Stanisław Matuszewski, prezes izby, wysłał ostatnio pismo do Marka Surmacza, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, z prośbą o spotkanie w celu przedstawienia swoich propozycji i postulatów w zakresie zwalczania tzw. szarej strefy. Niezależnie od tego, w jakim kształcie nowelizacja wyjdzie z rządu, ostatnie słowo i tak ma parlament. Automaciarze właśnie tam chcą lobbować za korzystnymi dla siebie zapisami. Według naszych informacji — wynajęli już w tym celu dwie agencje PR.