Marian Ziburske: Widzimy, że jesteśmy dużo dalej niż Rzym, Madryt czy Berlin
Redakcji Interplay udało się porozmawiać z Marianem Ziburske, właścicielem firmy Westminster i olbrzymim sympatykiem wyścigów konnych. Jego zaangażowanie w tę dyscyplinę potwierdza fakt posiadania wielu koni wyścigowych, ale również sponsoringowe zaangażowanie w tor wyścigowy na Służewcu.
Jak z perspektywy właściciela wielu koni wyścigowych podchodzi Pan do ich startów. Czy towarzyszą temu duże emocje?
Część koni w stajni Westminster Race Horses pochodzi z naszej hodowli, więc znamy je od pierwszego dnia ich życia. Pozostałe kupujemy na aukcjach w Irlandii i Wielkiej Brytanii jako roczniaki. Nie da się ukryć, że obserwowanie konia od samego początku jego drogi do kariery wyścigowej buduje z nim szczególną więź. Zwłaszcza pierwsze starty przynoszą duże emocje, dlatego zawsze jesteśmy bardzo szczęśliwi kiedy nasze konie zwyciężają w debiutach.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że tor na Służewcu jest mocno niedocenianym obiektem z dobrą infrastrukturą i wspaniałą historią, która się za nim ciągnie?
Tor Służewiec ze swoją infrastrukturą jest niewątpliwie jednym z najpiękniejszych torów wyścigowych w Europie. Dodatkowym atutem jest jego lokalizacja. Dla porównania, tor w Berlinie zlokalizowany jest na dalekich obrzeżach miasta, potrzeba prawie godziny na dojazd a mieszkańcy Warszawy mogą cieszyć się wyścigami w zaledwie 20 minut jazdy od centrum. Budynki na torze są w dobrej kondycji po remontach, wyglądają atrakcyjnie i mają ogromny potencjał. Nie zgodziłbym się z tezą, że Służewiec jest niedoceniany, kibice, którzy choć raz pojawią się na torze są pod jego wrażeniem, dlatego od kilku lat staramy się wspólnie z Totalizatorem Sportowym pracować nad popularyzacją wyścigów konnych, aby kibiców pojawiało się coraz więcej.
Jak mógłby Pan porównać organizację gonitw, która odbywa się w Warszawie np do odpowiedników w Niemczech czy we Włoszech? Z wiadomych względów pewnie ciężko to byłoby porównać np do Anglii, bo tam tradycje związane z wyścigami konnymi są znacznie większe
W wielu aspektach Warszawa już przoduje w Europie. Jeśli spojrzymy na jakość audiowizualną transmisji i oprawę dni wyścigowych a przede wszystkim na liczbę dni wyścigowych, których jest ponad 50, widzimy, że jesteśmy dużo dalej niż Rzym, Madryt czy Berlin. Najważniejsze gonitwy w sezonie, takie jak Derby na Służewcu czy Wielka Wrocławska na Partynicach gromadzą blisko 20 000 kibiców. Jesteśmy też jednym z nielicznych krajów, w których pule nagród w gonitwach klasycznych rosną z roku na rok a nagrody wypłacane są od razu. Oczywiście te liczby są większe w Wielkiej Brytanii czy Francji, ale poprawiając stale poziom sportowy polskich wyścigów, staramy się z roku na rok przybliżać do tej czołówki.
Jak obserwuje Pan rozwój imprez na Służewcu z perspektywy kilku kolejnych lat? Widać ciągły progres?
Jestem pewien, że osoby, które pamiętają tor na Służewcu sprzed 10 lat, widzą jego rozwój od tego czasu. Trybuna Honorowa jest w bardzo dobrym stanie, budynki biurowe zostały odnowione. Oczywiście nie wszystko można zrobić naraz. Część planowanych inwestycji jeszcze nie weszła w życie, ale widać stały progres.
Jako właściciel koni, ale także jeden ze sponsorów toru, jakie są Pana oczekiwania związane z tym sponsoringiem? Wiem też, że chętnie angażuje się Pan w akcje CSR-owe i charytatywne
Jako sponsor mamy kilka celów. Na pewno chcemy rozwijać i promować dyscyplinę sportu jaką są wyścigi konne, zarówno w Polsce jak i za granicą. Chcemy również pomagać potrzebującym, stąd takie inicjatywy jak gonitwa charytatywna Westminster Charity Race.
Jak oceni Pan wkład Totalizatora Sportowego w utrzymanie tradycji wyścigów konnych w Polsce. Czy gdyby nie Totalizator po prostu takie obiekty jak ten na Służewcu by upadły, a na wyścigi musielibyśmy jeździć do innych krajów w Europie?
Nawet jeśli jesteśmy głównym sponsorem Toru Służewiec i z każdym rokiem zwiększamy nasze zaangażowanie finansowe w ten obiekt i pule nagród, musimy pamiętać, że największa część budżetu na wyścigi nadal pochodzi od Totalizatora Sportowego. Dodatkowo to na jego barkach spoczywa dbanie o infrastrukturę, którą, jak już wspomniałem, znacznie poprawił. Jeśli spojrzymy na sumy w puli nagród, którą na każdy sezon zapewnia Totalizator, musimy jasno to powiedzieć – gdyby nie Totalizator Sportowy, wyścigi konne na Służewcu nie byłyby możliwe. Ścigamy się już w Niemczech, Czechach, Francji, ale byłaby to wielka szkoda gdybyśmy nie mogli robić tego w Polsce. Dla mnie szczególnie, zwłaszcza, że mieszkam w Polsce i to na Służewcu trenuje najwięcej koni Westminster.
Rozmawiał: Maciej Akimow