Automaty 26 czerwca 2015

USTAWA HAZARDOWA W SENACIE

Po uchwaleniu nowelizacji ustawy hazardowej w Sejmie (o czym pisaliśmy tutaj: https://interplay.pl/artykul/7121 ), dynamiczne prace nad łamaniem prawa unijnego przeniosły się obecnie do Senatu, gdzie dnia 23 czerwca 2015 roku nad projektem deliberowała Komisja Budżetu i Finansów Publicznych. Zapis video posiedzenia jest tutaj – jeśli ktoś ma chwilkę czasu:
– trzeba przewinąć na godzinę 12.08.55 i trwa do końca posiedzenia, czyli wszystkiego pół godzinki. Szybko, sprawnie, zgodnie z planem…
 
Najaktywniejszy na posiedzeniu był bez wątpienia Minister Jarosław Neneman, który całym sobą forsował projekt w wersji przyjętej przez Sejm, sprzeciwiając się wszelkim poprawkom, w szczególności tym, które zaproponowało Biuro Legislacyjne Senatu.
 
Rozbroiło nas szczere wyznanie Ministra co do jego świadomości, że ustawa zawiera niedoskonałości, które wytykają senaccy legislatorzy, ale są to – w jego ocenie – drobiazgi i wobec tego projekt ustawy należy przyjąć takim jaki jest. Bardzo nam się podoba premedytacja wysokiego szczebla urzędnika resortu finansów przy tworzeniu "złego prawa", którego jednak nie należy poprawiać (chociaż niczemu by to nie zaszkodziło), a tylko przyjąć w takim wadliwym kształcie. Taka postawa ułatwi poszukiwanie odpowiedzialności, gdy nadejdzie czas "rozliczeń za błędy i wypaczenia", co stanie się zapewne niebawem, czyli być może już za kilka miesięcy.
 
Swój czas na wypowiedź otrzymał też mec. Robert Dopierała – pełnomocnik firmy hazardowej – który jako lobbysta uczciwie ostrzegł, że przepychany właśnie projekt nowelizacji, jako wadliwie notyfikowany, w praktyce orzeczniczej sądów stosowany nie będzie, tak jak nie stosuje się obecnie ułomnej ustawy z 2009 roku.
 
Odpór dał mu niezawodny Minister, który przedstawił sądowe dane statystyczne za 2015 rok, wskazując iż:
za okres 01.01.2015 – 11.03.2015 roku (tj. do dnia wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie P 4/14) sądy polskie w sprawach z art. 107 §1 kks orzekły 81 umorzeń postępowań, 34 uniewinnienia, 75 skazań, a 4 sprawy zwrócono do oskarżyciela publicznego celem uzupełnienia materiałów w postępowaniu przygotowawczym;
za okres 11.03.2015 – 27.05.2015 roku (czyli już po wyroku TK) sądy polskie w sprawach z art. 107 §1 kks orzekły 89 umorzeń, 9 uniewinnień,101 skazań, a 4 sprawy zwrócono do oskarżyciela publicznego celem uzupełnienia w postępowaniu przygotowawczym.
 
Piękne liczby, zapewne pieczołowicie zebrane (chyba po raz pierwszy od 5 lat ministerstwo podliczyło dane orzecznicze! Brawo, jest postęp!), szkoda tylko, że wydają się dalece zmanipulowane.
 
Po pierwsze: Czy prawdą jest, że owe "liczne" skazania to w większości karne wyroki nakazowe, czyli formalnie słabe orzeczenia, które upadają po złożeniu sprzeciwu, nawet jeśli by ów środek zaskarżenia był merytorycznie pustą kartką? Znamy liczne przypadki, gdy po wniesieniu sprzeciwów od takich wyroków nakazowych sądy sprawy ostatecznie umarzały. Dla rzetelności danych trzeba by więc takie sprawy poprzenosić z jednej kolumny do drugiej – tylko po co to robić, co nie? Czy takie sprawy liczono podwójnie?
Po drugie: Czemu całkowicie brak jest danych co do orzeczeń "incydentalnych", czyli dotyczących zatrzymań automatów do gier? Czy sądy nakazują masowo urządzenia zwracać, jako odebrane bezzasadnie? Tutaj, w naszym rozeznaniu, statystyka jest dla resortu katastrofalna – szacunkowo na poziomie 75% -/- 25% – czyli średnio na każde 4 automaty zatrzymane 3 z nich prędzej czy później wracają do właścicieli, a dalej zapewne także i do eksploatacji. Czy prawdą jest, co podpowiadają nam "złe głosy", że te dane także zostały podliczone, ale tymi liczbami resort się nie chce z nikim podzielić, bo byłby wstyd i kompromitacja?
 
Po trzecie: jak nas pamięć nie myli, jeszcze kilka miesięcy temu resort "chwalił się" mniej więcej 20.000 nielegalnych automatów zatrzymanych przez dzielnych funkcjonariuszy. Od czasu do czasu czytamy też propagandę o kolejnych zatrzymaniach, gdzie w podsumowaniu stale i niezmiennie podaje się informację o surowych karach rzekomo grożących za taką działalność. Jak więc mają się liczby skazań podanych przez Ministra do ogółu spraw? Nie pytamy już nawet o procenty, a raczej o promile lub raczej ich ułamki. Czemu tych danych zabrakło? Czemu tych skazań jest tak śmiesznie mało?
 
Po czwarte: Czy podana ilość skazań dotyczy całej sfery zastosowania art. 107§1 kks, czyli nie tylko automatów, ale też np. skazań za prowadzenie gier w internecie na serwisach zagranicznych? Jak wyglądałyby te wyniki, gdyby odliczyć sprawy, nie związane z automatami? Dalej pół na pół, czy jednak zdecydowanie mniej korzystnie dla resortu?
 
Pytania, pytania, pytania… Można stawiać ich więcej, ale po co? Przecież nikt nie odpowie…
 

Nawet jednak ignorując te nasze wątpliwości trzeba powiedzieć, że przedstawione dane statystyczne, już tylko w suchym kształcie podanym przez Ministra, ukazują niezbicie skrajną ułomność "ustawy hazardowej" i jej praktycznego stosowania: o prawach i obowiązkach z niej płynących decyduje nie treść prawa, lecz nieskrępowana ocena sędziego, który w sprawie orzeka! Ustawa spełnia zatem standardy krajów najbardziej dzikich i opresyjnych, gdyż na podstawie tego same przepisu, zależnie od potrzeb, można za dokładnie to samo działanie człowieka – wedle wyboru! – skazać lub uniewinnić! Dziękujemy urzędnikom z resortu finansów za wprowadzenie takich interesujących uregulowań. Odnosimy jednak wrażenie, że ten system wartości i mentalności znamy już z historii, bo był kiedyś w naszych dziejach wysokiego szczebla urzędnik, który zwykł mawiać: "dajcie człowieka, a przepis znajdzie się na każdego". Ustawa hazardowa zawiera właśnie tego rodzaju "uniwersalne" przepisy… Fajnie, prawda? Niestety – jak już wiele razy pisaliśmy i będziemy jeszcze wiele razy powtarzać: przepychana obecnie przez Parlament nowelizacja sytuacji nie naprawi, bo dotknięta jest tym samy błędem braku notyfikacji, który doprowadził ustawę pierwotną do stanu wyżej opisanego. Człowiek zwykle uczy się na własnych błędach, urzędnik nie zawsze…
Jeszcze na koniec jedna refleksja, która rozbłysła, gdy słuchaliśmy Pana Ministra: otóż wyznał on szczerze, że nie jest prawnikiem, więc w dyskusji z mecenasem Dopierałą będzie mu trudniej. Otóż to, Panie Ministrze, to jest klucz do problemu! Gdy przyjrzeć się pracom nad tą nowelizacją, to sformułować można zasadę, że wszelkie głosy i podpowiedzi wykształconych prawników należy stanowczo ignorować! Wszak domorośli prawnicy – politykierzy wiedzą lepiej! Precz z jajogłowymi mądralami! Jeśli jakikolwiek prawnik powie, że coś jest robione źle – to właśnie dokładnie tak zrobimy! Nie chodzi już nawet o prawników branży, ale też o głosy doktryny, a nawet o wykształconych pracowników parlamentarnych! Przecież los opinii Biura Legislacyjnego Senatu był dokładnie tak sam, jak los stanowiska Biura Analiz Sejmowych… Intrygujące spostrzeżenie, prawda?

Dodaj komentarz